Po siedmiu latach szykuje się zemsta. Centroprawicowy blok pod wodzą Silvia ma szansę zdobyć większość w marcowych wyborach. Tymczasem w Berlinie blaknie polityczna gwiazda Angeli Merkel. Po wyborach już doszło do zasadniczej politycznej zmiany w Wiedniu, gdzie nowy rząd rzuca wyzwanie dotychczasowej polityce Brukseli i Berlina, m.in. w kwestii migracji.

Jeśli dzisiaj spojrzeć na całą Unię, to widać, że w wielu europejskich społeczeństwach rośnie sprzeciw zarówno wobec dominacji Niemiec, jak i wobec politycznej kurateli ze strony brukselskich elit. Czy to jest już otwarty bunt przy użyciu narodowej, wyborczej kartki?

Z pewnością wiele politycznych zmian, które zachodzą w ostatnich latach w społeczeństwach Europy, także Europy Środkowej, jest wyrazem demokratycznego ożywienia i bierze się z przekonania, że UE i ponadnarodowe instytucje w Brukseli nie mogą zastępować państw narodowych w ich prawach do samostanowienia. Czy ta nowa, demokratyczna Wiosna Ludów doprowadzi do głębszej, pozytywnej reformy Unii Europejskiej, odbudowując równowagę między kompetencjami państw narodowych i Brukseli? Czy raczej przyczyni się do dalszej delegitymizacji Unii i zagrozi jej istnieniu?

W 1848 roku europejskie narody zbuntowały się wobec narzuconej im zwierzchniej władzy, domagając się demokracji, wolności i prawa do samostanowienia. Sprzeciw został szybko złamany, ale stary świat nie powrócił. Zaledwie trzy lata później, powołując się na wolność i demokrację, Napoleon III zbudował we Francji dyktatorską, populistyczną władzę nowego typu. Wielkie społeczne zmiany nie muszą więc wcale prowadzić do oczywistych i oczekiwanych rozwiązań. Tak samo może być w Europie dzisiaj. Przyszłość zwykle przychodzi do nas z boku.

Autor jest profesorem Collegium Civitas