Artur Ilgner: Manuela Gretkowska emigruje

Manuela, skandalizująca na papierze i w życiu pisarka, która już ćwierć wieku temu opisywała kobietę o dwóch łechtaczkach ("Kabaret metafizyczny"), obecna we wszelkich mediach celebrytka, założycielka Polskiej Partii Kobiet, koleżanka pani Szczuki i pani Środy, feministek walczących o prawa kobiet, ogłosiła że w związku z wyborem Andrzeja Sebastiana (proszę nie mylić z kompozytorem Bachem, bo to nie ta kategoria geniuszy) Dudy na prezydenta, podjęła decyzję o emigracji z Polski.

Aktualizacja: 16.07.2020 10:17 Publikacja: 16.07.2020 10:09

Artur Ilgner: Manuela Gretkowska emigruje

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

W wywiadzie dla TOK FM, mówiąc o swojej decyzji, mimochodem poinformowała słuchaczy, że jej córka ma nie buzię, a mordę: ma 19 lat, normalne poglądy, jak każdy młody, nowoczesny Europejczyk, za co może dostać w mordę na ulicy, być wyzwana od marksistów, komunistów.

Osobiście nie żałuję, że pisarka wystawiła na sprzedaż swój domek pod Warszawą. Wulgaryzmy, zboczenia i pornografia w literaturze i poza nią to nie moja bajka. Markiza de Sade, Brantóme'a i jego "Żywoty pań swawolnych" czytałem jak każdy młodzieniaszek w młodości. "Malowanym ptakiem" Kosińskiego (czas pokazał, że nie on to napisał) rzuciłem o ścianę. Wraz z dorosłością, przeszła mi ochota na wszelkie dewiacje umysłowe.

Gretkowska i jej dwie łechtaczki skutecznie odepchnęły mnie od kolejnych mózgowych emanacji pisarki. Mam nadzieję, że nie będzie w innym kraju, "w obcych językach"- jak zwykła mawiać głowa naszego państwa - kontynuować swojej pisarskiej misji.

Niemniej, przyznać muszę, że jej decyzja wzbudziła we mnie zaprzeszłe refleksje. W latach osiemdziesiątych, gdy decydowali się na emigrację moi znajomi, a władze PRL-u chętnie wydawały paszporty, oponowałem przeciwko takim decyzjom argumentując, że trzeba pozostać w Ojczyźnie i "trzymać drzwi". Było to lata temu i czasy się zmieniły. To różni tamte czasy od dzisiejszych, choć pod kreską pozostaje wspólny mianownik. Wtedy też  słyszałem, że "tutaj" nie da się żyć, że dzieci nie mają przyszłości, etc; piliśmy wódkę pożegnalną, śpiewaliśmy "wojenko, wojenko...", przyszli emigranci rozczulali się, niektórzy płakali i wycierali zasmarkane nosy.

"One way ticket" - radosny przebój tamtych lat łagodził ból, gdy coraz trudniej było odkleić się od podłogi. Dzisiaj każdy może wyjechać dokąd chce i wrócić kiedy chce. I pisarka Gretkowska (dwie łechtaczki) też przebąkuje, że może kiedyś powróci na ojczyzny łono - mazowieckie wierzby, łąki i pola. Wróci, jak nastaną inne, lepsze czasy. Oczywiście ma do tego prawo, lecz… Gdy angażuje się w sprawy polskie, przez lata aktywnie uczestniczy w życiu publicznym, to ogłaszanie dzisiaj wszem i wobec, że cezurą decyzji o wyjeździe stał się wybór prezydenta, na którego nie oddało się głosu, obrażanie się na Polskę i Polaków jest najdelikatniej mówiąc decyzją…

Noblesse oblige. Gretkowska, świetnie władająca językiem francuskim, doskonale wie, co to znaczy. Wie, ale nie rozumie głębokiego sensu tych słów. Nie rozumie, że ludzi rozczarowanych wynikiem ostatnich prezydenckich wyborów jest przynajmniej połowa spośród głosujących. Ja też do nich należę. To jednak nie powód, że nie uszanuję wyniku głosowania. Więcej: oponuję i głośno sprzeciwiam się wszelkim złośliwościom, że wybraliśmy sobie "wsiowego prezydenta", bo większość głosów pozyskał we wsiach i małych miasteczkach. A skoro stało się tak, że jeszcze tym razem nie został włączony hamulec harcującej władzy, to czy wszyscy zdegustowani mają teraz wyjechać z Polski? Podeptać historię naszego kraju, odwrócić się od grobów tych, którzy oddali życie za to, aby pani Gretkowska mogła pisać po polsku o dwóch łechtaczkach i czymś tam jeszcze? "Ty się bij, a ja lecę po kij". Bardzo to niefajne, Pani pisarko...

W wywiadzie dla TOK FM, mówiąc o swojej decyzji, mimochodem poinformowała słuchaczy, że jej córka ma nie buzię, a mordę: ma 19 lat, normalne poglądy, jak każdy młody, nowoczesny Europejczyk, za co może dostać w mordę na ulicy, być wyzwana od marksistów, komunistów.

Osobiście nie żałuję, że pisarka wystawiła na sprzedaż swój domek pod Warszawą. Wulgaryzmy, zboczenia i pornografia w literaturze i poza nią to nie moja bajka. Markiza de Sade, Brantóme'a i jego "Żywoty pań swawolnych" czytałem jak każdy młodzieniaszek w młodości. "Malowanym ptakiem" Kosińskiego (czas pokazał, że nie on to napisał) rzuciłem o ścianę. Wraz z dorosłością, przeszła mi ochota na wszelkie dewiacje umysłowe.

Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem