Aleksandr Łukaszenko miesiącami zaprzeczał, by Białoruś była coś winna Gazpromowi. Dług za rosyjski gaz (dostawy 2016-2017) spłacił dopiero, kiedy dostał pieniądze z... Rosji. W minionym tygodniu Kreml zgodził się udzielić kredytu 1 mld dol., dał też zgodę na 0,6 mld dol. z funduszu stabilizacji Euro-Azjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej.

Warunki pożyczki z rosyjskiego budżetu, nie zostały ujawnione. Strona białoruska pochwaliła się, że są „bardzo korzystne". Gazprom da też zniżkę Białorusi, a tak naprawdę samemu sobie, jest bowiem właścicielem białoruskich magistrali (ponad 7 tys. km) oraz operatora gazowego - Bieltarnsgaz. Wicepremier Arkadij Dworkowicz podał, że zniżka będzie na dwa najbliższe lata i Mińsk zapłaci „mniej niż 130 dol./1000 m3). Łukaszenko domagał się, by Białoruś płaciła cenę, jaka obowiązuje w Rosji czyli ok. 80-100 dol.

Dworkowicz dodał, że Rosja i Białoruś znalazły mechanizm, „który pozwala białoruskiej stronie subsydiować ceny gazu, tak by odbiorcy końcowi płacili jak najmniej". Białoruś jest w głębokim kryzysie i nawet płacąc najtaniej za rosyjski surowiec, nie stać nań wielu przedsiębiorstw i obywateli, który dostają miesięcznie równowartość 200 zł. W końcu marca rząd utajnił wysokość zarobków w kraju, tłumacząc to... brakiem zainteresowania.

Białoruś jest dziś najsłabszą gospodarką nawet w Euro-Azjatyckiej Wspólnocie Gospodarczej (EAWG). Euro-Azjatycki bank podał dane za luty gospodarek Białorusi, Rosji, Armenii, Kazachstanu I Kirgistanu. PKB Armenii zwiększył się o 6 proc., a Kirgistanu o 5,4 proc., podczas kiedy na Białorusi gospodarka stracił 1 proc.