Na rynku budowlanym hossa. Inwestorzy dwoją się i troją, by wykorzystać ją jak najlepiej. Stale jednak rosną ceny materiałów budowlanych oraz koszty robocizny. Jak inwestorzy sobie z tym radzą – o tym dyskutowano podczas debaty poświęconej zarządzaniu roszczeniami w procesie budowlanym, modelowaniu informacji o budynku (BIM) oraz wzorach umów FIDIC. Organizatorem debaty była kancelaria prawna Wolf Theiss, a uczestnikami przedstawiciele inwestorów, generalnych wykonawców oraz prawnicy.
– Przychodzą do nas wykonawcy i mówią, że mają problem z dokończeniem budowy. Inwestorzy powołują się na umowę i chcą, by dokończyli budowę. Czasami siadają z wykonawcą do stołu i negocjują, bo przestoje na budowie będą kosztowniejsze niż zmiany w kontrakcie. Bywa, że generalni wykonawcy wolą zapłacić karę niż kontynuować umowę. Czasami inwestorzy nie mają jednak wyjścia i płacą wykonawcy więcej – mówił Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Inaczej sytuacja wygląda w wypadku, gdy budowa nie ruszyła jeszcze z miejsca. – Część deweloperów woli poczekać, aż zmieni się sytuacja na rynku. Jest ich jednak mało. Większość stara się wykorzystać hossę i buduje mimo wzrostu cen. Niektórzy deweloperzy z rynku mieszkaniowego przerzucają wzrost kosztów na kupujących lub redukują marżę. Inni tworzą struktury generalnego wykonawstwa wewnątrz swojej firmy. Coraz częściej też korzysta się z formuły construction management – tłumaczyła Małgorzata Marczyk-Pyrka, Projekt & Development Management w Ghelamco.
Prawnicy uważają, że construction management ma zalety. – W przeciwieństwie do generalnego wykonawstwa, w construction management kontraktuje się dla poszczególnych segmentów prac. Konsekwentnie, w takim przypadku nie musimy tego robić z góry dla całego projektu, co może mieć znaczenie w sytuacji dynamicznych zmian cen i niedoboru siły roboczej – mówił Grzegorz Skowroński z warszawskiego biura kancelarii Wolf Theiss.
Obecna sytuacja na rynku wpływa na wysokość marży generalnych wykonawców. – W przeciwieństwie do inwestorów mamy znacznie więcej narzędzi do ratowania naszej zyskowności. Możemy próbować renegocjować umowy z inwestorami. Pozyskujemy również siłę roboczą oraz materiały budowlane zagranicą – opowiadał Piotr Saulewicz, dyrektor Grupy Kontraktów w Eiffage.