Połowa z 84 uczestników polowania, które odbyło się 27 listopada w La Croix-Aux-Bois, w Ardenach, była członkami lokalnego koła łowieckiego.
Zarówno belgijskie, jak i francuskie media z niedowierzaniem przyjęły liczbę zwierząt zabitych w czasie polowania.
Przewodniczący Fédération de chasse des Ardennes (Ardeńskiej Federacji Myśliwych), Jean-Pol Gambier, powiedział w rozmowie z "L'Ardennais", że "zdecydowanie potępia" liczbę zabitych zwierząt. Dodał, że "poważnie szkodzi to wizerunkowi myślistwa".
W "L'Ardennais" czytamy, że w czasie polowania wystrzelono ponad 300 nabojów w ciągu kilku godzin i - pomimo dużej liczby odstrzelonych zwierząt - nikt nie dał sygnału do zakończenia polowania.
Gambier twierdzi, że gdy organizatorzy polowania zorientowali się, ile nabojów zostało wystrzelonych, powinni przerwać polowanie.
Jeden z uczestników polowania w rozmowie z "L'Ardennais" twierdzi, że w czasie polowania nie dochowano też zasad bezpieczeństwa.
Jak mówi normalnie w czasie jednego polowania zabija się nie więcej niż 40 dzików. Dodaje, że w czasie polowania w La Croix-Aux-Bois "nie okazano szacunku zwierzętom co nie może się powtórzyć".
- To była prawdziwa rzeź. Niektóre zwierzęta zostawiano ranne, innym brakowało części ciała - relacjonuje.
- To było niedorzeczne. Jesteśmy pośmiewiskiem dla każdego, kto o tym słyszał - dodał myśliwy.
Tymczasem wiceprzewodniczący francuskiej federacji myśliwych, Jacky Desbrosse, stwierdził, że "w czasie, gdy czyni się starania, aby umocnić prawowitość myślistwa w naszym społeczeństwie, takich zachowań nie można tolerować, są sprzeczne z naszymi zasadami etyki".
Tymczasem kierujący polowaniem z 27 listopada René Debrosse twierdzi, że doszło do "nieszczęśliwego zbiegu okoliczności", ponieważ myśliwi napotkali dużą liczbę dzików na niewielkim terenie.
- Wolałbym odstrzeliwać tylko 20 lub 30 (dzików) dziennie, ale tego się nie wybiera - miał powiedzieć Debrosse.