10 kwietnia to trzeci dzień strajku nauczycieli, w którym - zdaniem ZNP - bierze udział ok. 75 proc. szkół w Polsce i 600 tys. nauczycieli. To jednocześnie pierwszy dzień egzaminu zdawanego przez uczniów kończących gimnazjum. Według rządu egzamin mimo strajku przebiega niemal bez zakłóceń.

Zdaniem Adriana Zandberga politycy PiS atakują nauczycieli ze szkół państwowych, a "sami mają dzieci w szkołach prywatnych". - Warto, żeby wyborcy to wiedzieli: panom ministrom jest obojętne, czy państwowa szkoła działa dobrze. Nie przejmują się przyszłością dzieci ze szkół państwowych. Bo to nie są ich dzieci - powiedział na konferencji prasowej w Krakowie.

- Posłowie i ministrowie, którzy wysłali dzieci do placówek prywatnych, niech w tej sprawie zamilkną - zaapelował polityk Razem, występując na konferencji razem z Marcinem Galentem, wiceprezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ten ostatni podziękował za wyrazy solidarności ze strajkującymi. - Rodzice przychodzą do szkół, zapewniają o swoim wsparciu. Pod szkołami odbywają się dziś pikiety solidarnościowe, zorganizowane przez rady rodziców. Taka demonstracja odbyła się także u nas, w Krakowie. To bardzo ważne i bardzo wzruszające gesty - zapewnił.

Adrian Zandberg skrytykował pomysł premiera Mateusza Morawieckiego, który w wtorek powiedział, że chciałby "żeby po świętach nastąpiła w formule okrągłego stołu ogólnonarodowa debata o systemie oświaty z udziałem związkowców, nauczycieli, pedagogów i rodziców".

- Na co pan czeka, panie premierze? Do rozmów trzeba usiąść natychmiast. Zamiast atakować nauczycielki, proszę zaproponować nowy, poważny plan podwyżek - wezwał Zandberg.