Na środowej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że obowiązujące w Polsce od 27 marca obostrzenia zostają przedłużone do 18 kwietnia. Dotyczy to również żłobków i przedszkoli. Wyjątkiem jest zapewnienie opieki w placówkach dla dzieci rodziców wykonujących zawód medycznych i służb porządkowych w trakcie wykonywania zadań służbowych.

Właśnie na ten przepis powołują się placówki, które otwierają się dla wszystkich dzieci, a nie tylko dla uprawnionych.

W rozporządzeniu ministra edukacji, nakazującym zamknięcie przedszkoli, na które powołują się dyrektorzy, czytamy: "Dyrektor przedszkola (...) na wniosek rodziców dzieci, którzy [tu następuje lista wyjątków – przyp. red.] ma obowiązek zorganizować zajęcia w przedszkolu , oddziale przedszkolnym w szkole podstawowej lub innej formie wychowania przedszkolnego, do których uczęszczają te dzieci."

– Problem polega na tym, że przepis był pisany na kolanie i jest bardzo nieprecyzyjny. Obecnie mówimy o jednej z możliwych interpretacji. W dużym skrócie chodzi o to, że jeśli do przedszkola chodzi choćby jedno dziecko, którego jeden rodzic jest uprawniony rozporządzeniem do wysłania swojej pociechy do placówki, to jest to automatycznie rozszerzone na wszystkie inne dzieci. Mówiąc inaczej: jeśli do przedszkola może chodzić jedno dziecko, to inne też mają do tego prawo – twierdzi Monika Katarasińska, radca prawny.

Portal zwraca uwagę, że identyczna sytuacja jest ze żłobkami. One zostały zamknięte na podstawie identycznie brzmiących zapisów w rozporządzeniu ministra rodziny.