Ton pokazujący siłę relacji dwustronnych niezależnie od tego, kto rządzi w USA, widoczny jest zarówno w wypowiedziach polityków Pałacu Prezydenckiego, jak i rządu Zjednoczonej Prawicy. – Relacje Polski z USA są tak dobre nie ze względu na to, że prezydentem był Donald Trump, tylko przez to, że mamy wspólne interesy strategiczne – mówił w poniedziałkowym programie #RZECZoPOLITYCE Paweł Jabłoński, wiceszef MSZ. O „niezmiennych strategicznych relacjach polsko-amerykańskich" wspominał też rzecznik Pałacu Prezydenckiego Błażej Spychalski. Kilka dni wcześniej Krzysztof Szczerski deklarował jeszcze, że „drugą turą" wyborów prezydenckich w USA będzie batalia sądowa. W PiS nastawienie do tego, jak będą wyglądać relacje z USA, gdy prezydentem będzie Joe Biden, są optymistyczne. – Biden będzie dla Polski po prostu dobry – mówi nam ważny parlamentarzysta PiS. I dodaje, że w klubie PiS w Sejmie ironiczne uśmiechy wywołały wspomniane wcześniej wypowiedzi niektórych doradców prezydenta, kwestionujących nieuchronność wygranej kandydata demokratów. Takie same uśmiechy miało wywoływać u wielu polityków PiS to, w jaki sposób wybory prezydenckie w USA prezentowała TVP.

Dla Zjednoczonej Prawicy od początku rządów kluczowe w warstwie politycznego przesłania było akcentowanie tego, że Polska i Polacy mogą czuć się bezpieczniejsi m.in. poprzez obecność na terytorium kraju coraz większej liczby amerykańskich żołnierzy. Politycy PiS w rozmowach przypominają, że geopolityczne uwarunkowania i wspólne interesy Polski i USA w tej sferze – jak i wielu innych ważnych, zarówno dla rządu premiera Mateusza Morawieckiego, jak i dla nowej administracji prezydenta Joe Bidena – nie ulegają żadnej zmianie. To samo ma dotyczyć m.in. interesów energetycznych czy dotyczących telekomunikacji. Szef BBN Paweł Soloch zadeklarował w poniedziałek, że relacje z administracją Joe Bidena ułożą się dobrze, „jeśli nie bardzo dobrze". Soloch podkreślił też, że nigdy nie było mowy, że powstanie baza o nazwie Fort Trump (takiego określenia użył prezydent Andrzej Duda w czasie jednej z wizyt w USA). – Pojęcie Fort Trump to był rodzaj metafory, która miała zdynamizować to, co dzisiaj ostatecznie się dzieje w postaci ratyfikacji przez prezydenta umowy polsko-amerykańskiej – powiedział Soloch na antenie TVP. W poniedziałek odbyła się uroczystość ratyfikacji umowy o wzmocnionej współpracy wojskowej między Polską a USA. O tym, że relacje polsko-amerykańskie pozostaną na wysokim poziomie, mówił też Paweł Jabłoński z MSZ. – Jestem ostrożnym optymistą, sądzę, że relacje polsko-amerykańskie zapowiadają się w dalszym ciągu bardzo dobrze – powiedział.

Swoje nadzieje, jeśli chodzi o relacje polsko-amerykańskie, ma też opozycja, chociaż są one obliczone na dłuższą perspektywę. Lider PO Borys Budka wystosował specjalny list z gratulacjami do prezydenta-elekta Stanów Zjednoczonych. „To ważne, że w tak niepewnych i ryzykownych czasach pokazuje Pan niezachwianą wiarę w demokrację, przewidywalność w działaniu i racjonalność decyzji" – napisał Budka.

Politycy opozycji liczą na to, że porażka Donalda Trumpa skomplikuje dalsze działania PiS w takich sferach, jak praworządność czy wolność mediów. I jednocześnie uważnie obserwowali zarówno przebieg kampanii, jak i tego, jakie Biden składa obietnice na przyszłość. Z przebiegu zmagań płynie co najmniej jeden ważdny wniosek, który dostrzegają najważniejsi politycy opozycji. – Nie wolno nam czekać, że przejmiemy władzę, dopiero jak PiS osłabnie. Zwłaszcza że Trump też słabł i wydawało się, że Biden wygra bez problemu, a walka toczyła się do ostatniego dnia. Nie powinno nas usypiać to, że PiS słabnie, tylko dopingować do jeszcze szybszej i dokładnej pracy, dlatego że wybory mogą się odbyć trochę wcześniej – powiedział w poniedziałek w podcaście „Gamechanger" „Rzeczpospolitej" prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.