Siódmego dnia wojny między Hamasem a Izraelem lotnictwo państwa żydowskiego dokonało kolejnych ataków na obiekty w Strefie Gazy. Celem były zarówno podziemne tunele, jak i domy dziewięciu przywódców Hamasu. Na Izrael zaś znów poleciały rakiety. W wyniku eksplozji jednej z nich rannych zostało kilka osób w Aszdod. O zagrożeniu syreny ostrzegały w Berszebie i Aszkelonie.
Z informacji armii izraelskiej wynika, że Hamas wystrzelił już w sumie ponad 3,1 tys. rakiet.
– Będziemy nadal prowadzić intensywną dyplomację, aby zakończyć obecny cykl przemocy – zapewnił amerykański sekretarz stanu Antony Blinken. Ale jak informowała izraelska stacja telewizyjna Channel 12, powołując się na źródła rządowe, walki i tak zbliżają się do końca, wkraczając w „krytyczną fazę obecnej doby".
– Hamas był gotów do zaprzestania ognia już pod koniec ubiegłego tygodnia, jednak rząd Izraela czekał na zadanie swoim przeciwnikom decydującego ciosu – mówi „Rzeczpospolitej" Hugh Lovatt z European Council on Foreign Relations. Takim ciosem miał być zmasowany atak w niedzielę. Na odpowiedź Hamasu nie trzeba było długo czekać.
Mimo to rośnie nadzieja na zawieszenie ognia, ponieważ coraz aktywniejsza jest amerykańska dyplomacja. Waszyngton nadrabia czas po tym, jak został zaskoczony rozwojem sytuacji. Po zmianie administracji Amerykanie nie mają do dziś ambasadora w Izraelu ani szefa konsulatu generalnego odpowiedzialnego za kontakty z Palestyńczykami. Dopiero w piątek do Tel Awiwu przybył Hady Amr, zastępca asystenta amerykańskiego sekretarza stanu. Równolegle Antony Blinken prowadzi rozmowy z szefami dyplomacji m.in. Egiptu, Arabii Saudyjskiej, Kataru oraz Francji.