Białoruś realnie pokazała, że jest demokratycznym państwem prawa. Działamy w ramach zasad, jakie obowiązują w zjednoczonej Europie. Owszem, nie jesteśmy na razie członkiem Unii Europejskiej, ale nasze praktyki gospodarcze, polityczne i prawne odpowiadają europejskim standardom. Do dzisiaj słyszymy krytyków władz Białorusi, którzy podważają prawomocność wyborów, stosując przestarzałe hasła sprzed 20 lat. Są ludzie, którzy nie chcą, by Białoruś przyjaźniła się z Polską. Im więcej będziemy mieli kontaktów ze sobą, tym lepiej będziemy siebie rozumieć. Z polskimi władzami omawiałem m.in. tegoroczną 450. rocznicę Unii Lubelskiej gdy powstała Rzeczpospolita. Przeprowadzimy z tej okazji wspólne konferencje, okrągłe stoły, spotkania polityków, by wzmocnić nasze relacje. Chcemy tworzyć klimat zaufania dla bezpieczeństwa w Europie. Polska strona przyjęła nasze zaproszenie na 1000-lecie Brześcia oraz na II Igrzyska Europejskie, które w czerwcu odbędą się w Mińsku. Obecność wysokiej rangi polskich polityków na tych imprezach z pewnością wzmocniłaby naszą przyjaźń i współpracę.
Rosyjskie media twierdzą, że Białoruś ociepla relacje z Zachodem, a w szczególności z Polską, by zrobić „na złość Rosji".
Od lat prowadzimy wielowektorową politykę zagraniczną, to nasza zasada. Rozwijamy relacje ze wszystkimi. Nigdy nie przyjaźnimy się z kimś przeciwko komuś. Na wszystkich spotkaniach w Warszawie podkreślałem, że mamy z Rosją bardzo dobre relacje. Szanujemy te relacje i będziemy je rozwijać, ale tak, by nie godziło to w relacje z Polską i innymi krajami Unii Europejskiej. Powinniśmy zwiększyć naszą współpracę z Zachodem, ale nie po to, by zrobić na złość Rosji. Rosja jest naszym partnerem strategicznym. Jeszcze w 2011 roku prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował dobry format współpracy zjednoczonej Europy i zjednoczonej Eurazji. Od tamtej pory sporo rzeczy się wydarzyło, ale myślę, że niebo nie będzie ciągle zachmurzone. Trzeba siadać za stół rozmów.
A czy jest coś, o czym wolałby pan nie rozmawiać w Warszawie?
Nie mamy żadnych tematów zamkniętych i swobodnie rozmawiamy o wszystkim. Prezydent Polski opowiedział mi o tym, że gdy odwiedzał jeden z regionów kraju, spotkał się z Białorusinką w podeszłym wieku. Opowiedziała mu o przestępstwach przeciwko ludności cywilnej, które miały tam miejsce po II wojnie światowej. Prezydent posłuchał jej i zrezygnował z udziału w jednej z imprez (chodzi o przeprowadzany od czterech lat kontrowersyjny marsz narodowców w Hajnówce, nad którym patronatu prezydent Andrzej Duda odmówił jeszcze w 2016 roku). Polskie władze zwracają na takie rzeczy uwagę i my jesteśmy z tego zadowoleni. Były też wcześniej próby zmiany nazwy ulicy Bronisława Taraszkiewicza w Bielsku Podlaskim, słynnego białoruskiego naukowca i działacza społecznego, który siedział w polskim więzieniu, a później komuniści go rozstrzelali. Znaleźliśmy porozumienie co do tego, że nie powinniśmy mówić w kółko o naszych wzajemnych błędach, lecz patrzeć w przyszłość. Powinniśmy dążyć do tego, by mniejszość białoruska w Polsce i polska na Białorusi czuły się komfortowo.
Od 2005 roku na Białorusi działają dwa Związki Polaków. Jeden jest uznawany przez władze w Mińsku i dysponuje kilkunastoma Domami Polskimi. W tym drugim, na czele którego stoi Andżelika Borys, mówią o represjach i prześladowaniach. Mówi się też o ograniczaniu przez władze Białorusi nauki języka polskiego oraz o tym, że do polskiej szkoły w Wołkowysku w ubiegłym roku wielu pierwszoklasistów nie zostało przyjętych. Czy Mińsk ma swoją wizję rozwiązania tego problemu?