Nie dwa miliardy dolarów, ale według Donalda Trumpa "much more" gotowa jest płacić Polska na utrzymanie stałej bazy US Army na swoim terenie. Ta deklaracja, która wczoraj padła z ust amerykańskiego, nie polskiego prezydenta, ma wskazywać, jak Polsce zależy na bezpieczeństwie gwarantowanym obecnością amerykańskich wojsk.
O gotowości przeznaczenia "olbrzymich funduszy" na bazę USA mówił wczoraj na konferencji prasowej Donald Trump. Chwalił przy tym Polskę, że w przeciwieństwie do znacznie bogatszych krajów skłonna jest płacić Stanom Zjednoczonym za bezpieczeństwo.
- Polska stanowi tu piękny przykład - mówił Trump.
Czytaj także: Chrabota: Fort Trump pod Kwidzynem, czyli infantylizacja polityki
Towarzyszący polskiemu prezydentowi w podróży do USA szef MON Mariusz Błaszczak zapewnia jednak, że podczas rozmowy Duda-Trump nie padły żadne deklaracje dotyczące konkretnej kwoty, jaka Polska miałaby wyasygnować na wspomniane bazy.
- Rozmawialiśmy o bezpieczeństwie, a podpisanie deklaracji wyznacza wspólny kierunek obydwu krajów w tej kwestii - zapewniał Błaszczak.
Warunki, w jakich odbyło się podpisanie wspomnianej deklaracji, uznawane są jednak przez komentatorów za upokarzające dla polskiego prezydenta.
Świat obiegło opublikowane przez Biały Dom zdjęcie przedstawiające siedzącego za biurkiem Donalda Trumpa i pochylonego, stojącego przy nim, podpisującego ten sam dokument prezydenta Andrzeja Dudę.
Czytaj także: Czytaj relację z oficjalnej wizyty PAD w Stanach Zjednoczonych
Według ekspertów od protokołu wyznaczenie takiego miejsca dla głowy innego państwa było dla Dudy obraźliwe. Jak mówił w TOK FM ekspert od protokołu dyplomatycznego dr Janusz Sibora, Andrzej Duda stał przy Trumpie "jak kamerdyner".
- To niedopuszczalne. Tak można podpisywać odbiór listu poleconego, a nie deklarację o współpracy państw - ocenia. Uważa też, ze zawiodły służby dyplomatyczne, bo podpisanie ważkiego dokumentu powinno być przygotowane w najdrobniejszych szczegółach, a pozwolenie, by Andrzej Duda stał podczas tej ceremonii dowodzi lekceważenia polskiego prezydenta.
- Trump i jego administracja nie traktują Polski poważnie, a prezydent Andrzej Duda się na to godzi - uważa dr Sibora.
"Wstaliśmy z kolan, no to stoimy" - skomentował kąśliwie na Twitterze Roman Giertych.
A poważnie, to jest mi wstyd. Jak można tak bardzo nie mieć godności, aby reprezentując Polskę, a nie siebie, pozwolić na takie upokorzenie.
— Roman Giertych (@GiertychRoman) 19 września 2018
Wstyd też dla administracji Trumpa. To że gardzą Dudą to niestety oczywiste, ale w tym przypadku wzgardzili też naszym krajem. https://t.co/cpsjDn5i8z
Sytuacja, w jakiej znalazł się Andrzej Duda, oburzyła wielu komentujących w mediach społecznościowych.
CZUJĘ SIĘ NIESWOJO, ZAWSTYDZONY I WKURZONY. Nawet prezydent wyimaginowanego San Escobar nie pozwoliłby sobie na takie upokorzenie, aby w takiej pozycji, na stojąco, w rogu biurka, podpisywać ponoć wspólną Deklarację. PANIE DUDA, KOŃCZ WAŚĆ, WSTYDU OSZCZĘDŹ. pic.twitter.com/CGYUmwf41Z
— Jerzy Borowczak (@BorowczakJerzy) 19 września 2018
Czy to nie jest symboliczne upokorzenie Polski przez USA ? Prezydent USA podpisuje umowę przy biurku a Duda stoi i podpisuje https://t.co/V69mcjO7Qv
— Evil Black (@Evil_Geist) 18 września 2018
.@AndrzejDuda ofiarował USA dwa miliardy dolarów za bazę, ale mimo to nie zasłużył na krzesło w Gabinecie Owalnym https://t.co/wUQan0uzqK
— Bartosz T. Wieliński ?????? (@Bart_Wielinski) 19 września 2018
Czy prezydent RP nie zasłużył choćby na krzesło w Białym Domu za... miliardy dolarów? Horrendalna sytuacja. pic.twitter.com/KUnGjh5kmA
— Eugeniusz Smolar (@esmolar) 19 września 2018
Tak zostanie zapamięta ta wizyta. Prezydent USA siedzi wygodnie za biurkiem, prezydent RP stoi za rogiem biurka, pochylony. Polskiej flagi brak. pic.twitter.com/1tCIHJqDhz
— Instytut Obywatelski (@IObywatelski) 19 września 2018
- Widać było wpadkę protokolarną podczas powitania, czy też niedopasowanie limuzyny do pani prezydentowej, która musiała zeskakiwać z samochodu - komentował dla serwisu rp.pl ekspert od mowy ciała Maurycy Seweryn.
- Podobnie jak rok temu podczas pierwszej wizyty Trumpa w Warszawie, polski prezydent starał się okazać mu dużo serdeczności i podkreślić tym nastawienie władz naszego kraju do USA, w tym do wojsk amerykańskich w Polsce. To ostatnie jest ważne, ponieważ - mimo podkreślania partnerskich relacji - w gestach, mimice, m.in. uśmiechach czy kontakcie wzrokowym obu prezydentów, ułożeniu ciała, to system komunikacji Polaka zdradzał podporządkowanie się - dodał Maurycy Seweryn.