Ponad 81 tys. zł zadośćuczynienia za poparzenie fajerwerkami

Ponad 81 tys. zł zadośćuczynienia ma zapłacić poszkodowanej klientce pewien restaurator z powodu krzywdy, jakiej doznała w wyniku poparzenia rzymskim ogniem podczas balu sylwestrowego.

Aktualizacja: 30.12.2018 11:24 Publikacja: 29.12.2018 23:01

Ponad 81 tys. zł zadośćuczynienia za poparzenie fajerwerkami

Foto: Adobe Stock

Hanna B. wybrała się na ten bal z mężem i znajomymi, którzy przyjechali z zagranicy. Była wówczas w czwartym miesiącu ciąży. Organizatorzy przygotowali na powitanie Nowego Roku pokaz sztucznych ogni.

Właściciel restauracji wyniósł pudełka z fajerwerkami za bramę posesji. Do tej bramy został przymocowany srebrną taśmą klejącą jeden z fajerwerków, tzw. rzymski ogień – duża bateria w kształcie tuby.

Inni goście zabawy sylwestrowej również przynieśli swoje fajerwerki i przygotowywali je do odpalania.

Czytaj także: Fajerwerki: jak sprzedawać, kupować i używać zgodnie z przepisami

Konieczny był przeszczep skóry

Tuż przed północą goście zostali poproszeni o wyjście z lokalu na zewnątrz. Także Hanna B. i jej mąż stanęli przy drzwiach wyjściowych lokalu. Wszyscy znajdowali się w odległości około 15-20 metrów od bramy. Przymocowana do furtki tuba po jednym wystrzale obluzowała się i kolejny ładunek wystrzelił w kierunku Hanny B. Otarł się o jej lewą nogę, co kobieta zaraz boleśnie odczuła, a następnie wpadł na salę balową, powodując zadymienie i niewielkie zniszczenia.

Hanna B. także miała zniszczoną sukienkę i rajstopy, na jej nodze widoczny był czerwony ślad. W jego okolicy pojawił się piekący ból. Poszkodowana łagodziła go okładami z lodu, które donosiła jej obsługa restauracji.

Wezwano też pogotowie ratunkowe. Lekarz stwierdził miejscowe oparzenie lewego podudzia stopnia I/II. Założył opatrunek i polecił stosować zimny okład. Zalecił poszkodowanej, aby następnego dnia zgłosiła się do lekarza rodzinnego. Hanna B. pozostała na balu z uwagi na obecność znajomych z zagranicy. Przez cały czas była zaopatrywana przez obsługę restauracji w nowy lód na okłady.

2 stycznia zgłosiła się do chirurga, który potwierdził oparzenie podudzia i wykonał opatrunek na uszkodzone miejsce. Jednak kilka dni później u Hanny B. stwierdzono obrzęk nogi i martwicę tkanki. Lekarze zalecili przeszczep skóry z uda na oczyszczoną, trudno gojącą się ranę. Hanna B. zdecydowała się na to, choć ginekolog, który prowadził jej ciążę, był przeciwny operacji. Ostatecznie w marcu lekarze stwierdzili wygojenie się obu ran - tej po kontakcie z fajerwerkiem i tej po pobraniu skóry do przeszczepu. Do tego czasu kobieta musiała borykać się z ogromnym bólem, a także stresem - bała się o nienarodzone dziecko. Na szczęście odniesione obrażenia i związany z tym cały proces leczenia pozostały bez wpływu na przebieg ciąży i porodu. Pani B. ma jednak bliznę na podudziu, którą do końca życia musi smarować specjalnymi maściami oraz przewlekłe zaburzenia nerwicowe.

Hanna B. zażądała od restauratora i jego ubezpieczyciela 80 tys. zł zadośćuczynienia wraz z odsetkami miesięcznej renty oraz ponad 14 tys. zł odszkodowania za zniszczoną odzież, koszty leczenia, dojazdu do specjalistów oraz korzystania z pomocy osób trzecich. W pozwie domagała się także ustalenia odpowiedzialności na przyszłość.

Zaoszczędził na polisie

Powołany przez sąd biegły pirotechnik stwierdził, że pokaz sztucznych ogni był przeprowadzony bez zachowania warunków bezpieczeństwa. Ogień rzymski powinien zostać wkopany w ziemię lub przymocowany w pozycji stojącej na ziemi do wbitego w ziemię palika, a nie do metalowej bramy. Taki sposób montażu powoduje, że siła odrzutu może zerwać taśmę klejącą i kierunek wystrzału jest niekontrolowany.

Co do stanu zdrowia Hanny B. i jego związku przyczynowego z wypadkiem sąd oparł się w całości na opiniach biegłych sądowych. Zarówno chirurg plastyk, rehabilitant, jak i ortopeda określili wysokość uszczerbku na zdrowiu na poziomie 20 proc.

Sąd stwierdził, że właściciel restauracji Janusz P. prowadził działalność gospodarczą, która wprawdzie obejmowała m.in. organizowanie imprez okolicznościowych, ale nie pokazów sztucznych ogni. Miał wykupione ubezpieczenie OC, lecz nie obejmowało ono szkód spowodowanych działaniem materiałów wybuchowych lub fajerwerków. Takie rozszerzenie polisy ubezpieczyciel zaproponował mu za dopłatą, ale Janusz P. nigdy się na to nie zdecydował, choć wielokrotnie organizował pokazy sztucznych ogni przy różnych imprezach.

W tej sytuacji ubezpieczyciel nie chciał przyjąć swojej odpowiedzialności za szkodę Hanny B. Wypłacił restauratorowi 1 tys. zł odszkodowania za zniszczone przez rzymski ogień elementy wyposażenia restauracji.

Rażące niedbalstwo

Sąd oddalił powództwo przeciwko ubezpieczycielowi, ale za zasadne w przeważającej części uznał powództwo przeciwko restauratorowi. W uzasadnieniu wyroku przywołał orzeczenia sądów w podobnych sprawach. M.in. wyrok Sądu Najwyższego z 20 lipca 2005 r. (sygn. akt II CK 794/04), w którym SN wprost uznał odpowiedzialność organizatora imprezy na podstawie art. 415 k.c. wyjaśniając: „Zważywszy, że odpalanie petard w tłumie ludzi przebywających na małej powierzchni zagrażało bezpieczeństwu zgromadzonej zbiorowości, oraz że oczywiście przewidywalne były przypadki niesubordynacji uczestników spotkania noworocznego co do nieużywania w tym miejscu artykułów pirotechnicznych, organizator spotkania miał obowiązek zadbać o to, aby petardy nie były odpalane. Ten obowiązek nie musiał być ściśle skonkretyzowany w ustawie ani zagrożony sankcją karną. Obowiązek podjęcia działań uniemożliwiających powstanie szkody wynika z zasady niewyrządzania nikomu szkody, która to zasada ma charakter ogólny i wynika nie tylko z przyjętych norm moralnych ale przyświeca także systemowi norm prawnych".

Restaurator Janusz P. nie podjął jakichkolwiek działań uniemożliwiających uczestnikom spotkania noworocznego wniesienia petard na zabawę i odpalania ich na terenie nieruchomości, bądź czynienia tego w maksymalnie bezpieczny sposób, mimo - jak stwierdził sąd - wieloletniego doświadczenia i pełnej świadomości zachowań uczestników takich zabaw. Co gorsza, w tej konkretnej sprawie organizator imprezy sam dopuścił się nieprawidłowości przy odpalaniu fajerwerków. Czynił to jako profesjonalista – podmiot prowadzący działalność gospodarczą.

– W tym zakresie nie uczynił nic dla bezpieczeństwa uczestników, co jedynie zwiększa winę do postaci rażącego niedbalstwa. Uderzające jest, że jako podmiot prowadzący działalność gospodarczą, nawet nie ubezpieczył ryzyka związanego z organizowaniem pokazów sztucznych ogni, choć były w jego ofercie od lat - stwierdził sąd i uznał, że dlatego Janusz P. ponosi odpowiedzialność za uszczerbek na zdrowiu doznany przez Hannę B. A ponieważ świadomie ominął możliwość ubezpieczenia takiego zdarzenia, sam musi naprawić szkodę.

Nie ma co liczyć na litość

W ocenie sądu żądana przez powódkę kwota zadośćuczynienia nie była wygórowana i sąd zasądził ją w całości wraz z odsetkami. Przyznał natomiast znacznie niższe odszkodowanie, gdyż jego zdaniem powódka nie udowodniła wszystkich wydatków. Hanna B. ma też dostawać 74 zł miesięcznej renty z tytułu zwiększonych potrzeb związanych z pielęgnacją blizn.

Restaurator dążył do ograniczenia zakresu obowiązku naprawienia szkody wskazując na swoją fatalną sytuację majątkową. Powoływał się na art. 440 k.c. Przepis ten jest odstępstwem od zasady pełnego odszkodowania.

– Jednak w ramach hipotezy art. 440 k.c. pod uwagę należy brać też winę sprawcy szkody, jeżeli jest ona podstawą jego odpowiedzialności oraz zachowanie się poszkodowanego po wyrządzeniu szkody. Sam zły stan majątkowy osoby zobowiązanej do zapłaty odszkodowania nie jest wystarczający dla ograniczenia jego wysokości, jeżeli nie znajduje to usprawiedliwienia w zasadach współżycia społecznego. Wątpliwości budzi także możliwość miarkowania w przypadku szkody wynikającej z rażącego niedbalstwa – wskazał sąd.

Z dezaprobatą odniósł się także do postawy Janusza P. podczas procesu: – Mataczenie, zaprzeczanie faktom, które ostatecznie zostały przez niego przyznane, bezpodstawne wystąpienie w toku procesu do sądu rodzinnego z żądaniami ograniczenia powódce władzy rodzicielskiej, zaprzeczanie własnym działaniom i brak poczucia odpowiedzialności zasługują na negatywną ocenę i stoją na przeszkodzie możliwości zastosowania instytucji miarkowania w odniesieniu do roszczeń objętych pozwem – stwierdził sąd.

Wyrok zapadł 28 lutego 2018 roku przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Jest nieprawomocny.

Sygnatura akt:II C 522/15

Hanna B. wybrała się na ten bal z mężem i znajomymi, którzy przyjechali z zagranicy. Była wówczas w czwartym miesiącu ciąży. Organizatorzy przygotowali na powitanie Nowego Roku pokaz sztucznych ogni.

Właściciel restauracji wyniósł pudełka z fajerwerkami za bramę posesji. Do tej bramy został przymocowany srebrną taśmą klejącą jeden z fajerwerków, tzw. rzymski ogień – duża bateria w kształcie tuby.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona