Sąd: potajemne nagranie rozmowy z kolegą może być użyte w sądzie

Nie narusza prawa osoba, która potajemnie nagrała swojego rozmówcę, a następnie bez jego zgody zgłosiła nagranie jako dowód w sądzie.

Aktualizacja: 23.07.2016 11:30 Publikacja: 23.07.2016 10:30

Sąd: potajemne nagranie rozmowy z kolegą może być użyte w sądzie

Foto: 123RF

Tak wynika z wyroku Sądu Okręgowego w Zielonej Górze z 28 czerwca 2016 r. (sygn. akt I C 39/16).

Mariusz G. wystąpił z powództwem przeciwko swojemu koledze Dariuszowi D. , który potajemnie nagrał ich rozmowę telefoniczną, a następnie użył jej jako dowodu w procesie przeciwko byłemu pracodawcy. Powód twierdził, że jego wypowiedzi zostały zmanipulowane, a ich użycie w sądzie naraziło go na utratę zaufania oraz dobrego imienia u pracodawcy. Oprócz przeprosin, domagał się zasądzenia na swoją rzecz 12 tys. zł odszkodowania za utracone zarobki oraz 8 tys. zł zadośćuczynienia, a także 5 tys. zł na rzecz PCK.

Niepochlebnie o szefach

To Mariusz G. zatelefonował do kolegi, który niedawno został zwolniony z pracy. Dość emocjonalnie wypowiadał się o wydarzeniach w firmie po odejściu Dariusza D. Obaj wypowiadali swoje opinie na temat pracodawcy, przełożonych oraz współpracowników. W rozmowie został poruszony temat postępowania sądowego. Mariusz G. początkowo wzbraniał się przed powiedzeniem czegokolwiek w tym zakresie przez telefon, chciał odłożyć dyskusję do czasu aż będą mogli wymienić uwagi w cztery oczy. Dariusz D. opowiedział mu więc, jaką wiedzą dotychczas dysponuje na temat rzeczywistych okoliczności, w jakich został zwolniony i chciał podpytać powoda o dodatkowe informacje. Nie zmuszał go do odpowiadania, powiedział do niego: „nie wiem, czy ty możesz mówić, co chcesz, a co nie". Jednak dalszy ciąg tej wypowiedzi został przerwany przez powoda, który stwierdził, że „może mu wszystko powiedzieć, jak to już wie". Mariusz G. przyznał, że w całej sprawie nakłaniano świadków do kłamstwa, że „wie na 100 proc. komu kazali kłamać" i wymienił imię pracownika, który miał poświadczyć nieprawdę. Niepochlebnie wypowiadał się także na temat swoich pracodawców i ich kadrowych decyzji. Kwestionował je i wyrażał w obraźliwych i wulgarnych słowach swoje zdziwienie i rozgoryczenie postępowaniem szefów. Wystosował nawet wobec swojego pracodawcy groźbę. Na koniec rozmowy zapewnił Dariusza D., że zawsze będzie mu służył pomocą i że myśli o zmianie pracy. Dariusz D. nagrał całą rozmowę bez zgody Mariusza G. Po pewnym czasie zadzwonił do niego informując go o tym nagraniu i potrzebie jego wykorzystania przed sądem. Jak twierdził, chciał przygotować go do ewentualnych decyzji pracodawcy, zaproponował pójście na zwolnienie lekarskie lub poszukanie nowej pracy. Ta druga rozmowa nie została nagrana.

Sąd nie dopuścił zapisu rozmowy jako dowodu w postępowaniu pracowniczym, ale został on dołączony do pisma procesowego i odsłuchany przez kadrę kierowniczą w zakładzie pracy, w którym nadal pracował Mariusz G. W efekcie pracodawca chciał rozwiązać z nim umowę o pracę, jednak ostatecznie poprzestał na obniżeniu mu wynagrodzenie o ponad tysiąc złotych na podstawie porozumienia stron.

Kto mógł czuć się obrażony

W nagraniu, a później przekazaniu zapisu rozmowy telefonicznej na rzecz i do rąk pracodawcy Mariusz G. upatrywał naruszenia swych dóbr osobistych w postaci czci, godności oraz utraty dobrego imienia, które przejawiało się utratą zaufania pracodawcy. Jednak Sąd Okręgowy uznał, że do naruszenia tych dóbr nie doszło.

- Ocena, czy doszło do naruszenia czci, musi opierać się na kryteriach obiektywnych. Dlatego, jeśli nastąpiło naruszenie dobrego imienia, o naruszeniu dobra osobistego decyduje reakcja opinii społecznej, a dokładniej tych grup, do których należy osoba żądająca ochrony, podobnie w razie naruszenia godności znaczenie ma opinia ludzi rozsądnie i uczciwie myślących – podkreślił Sąd.

W trakcie dyskusji telefonicznej pomiędzy stronami nie padają pod adresem Mariusza G. obraźliwe słowa, które mogłyby go poniżyć w oczach opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla pracy na objętym przezeń stanowisku, czy do wykonywania zawodu grafika komputerowego. Co więcej, rozmowa ta nie odnosi się w ogóle do osoby Mariusza G., jego postępowania, czy cech, którymi się odznacza. Jeśli ktokolwiek mógłby poczuć się dotknięty padającymi w rozmowie sformułowaniami, to współpracownicy i pracodawcy Mariusza G. – zauważył Sąd.

Dalej odniósł się do zarzutu, że w wyniku zachowania Dariusza D. ucierpiało dobre imię Mariusza G., co spowodowało, że pracodawca stracił do niego zaufanie. Według Sądu powód nawiązał tym samym do naruszenia godności pracowniczej, którą tworzy poczucie własnej wartości, oparte na opinii dobrego fachowca i sumiennego pracownika oraz na uznaniu zdolności, umiejętności i wkładu pracy pracownika przez jego przełożonych. Czy przekazanie pełnomocnikowi pracodawcy nagrania, w którym Mariusz G. wypowiada się na temat pracowników i kadry kierowniczej, mogło obiektywnie godzić w poczucie jego własnej wartości? Zdaniem Sądu - nie.

- Nagranie to bowiem nie podważa kompetencji, czy stopnia opanowania przydatnych w pracy umiejętności powoda, a może co najwyżej podważyć lojalność Mariusza G. względem pracodawcy. Choć przekazanie zapisu tej rozmowy można uznać za moralnie naganne, to w żadnym wypadku nie za prawnie niedozwolone, a na pewno nie rzutujące na kwestię oceny pracy, umiejętności, czy kwalifikacji powoda, o których w ogóle w trakcie dyskusji stron nie było mowy, a to one stanowią zgodnie z kodeksem prawa pracy podstawę do ustalenia wynagrodzenia pracownika – wyjaśnił Sąd.

Luka w prawie

W przekazaniu sądowi potajemnie zrobionego nagrania można byłoby doszukiwać się naruszenia innych dóbr osobistych Mariusza G. - prywatności, tajemnicy komunikowania się, a także zasad współżycia społecznego. Powód jednak nie powoływał się na naruszenie tych dóbr. Poza tym działanie Dariusza D. trudno uznać za bezprawne. W polskim postępowaniu cywilnym nie istnieje bowiem żaden przepis zakazujący wprost stronie zgłoszenia dowodu uzyskanego w sposób sprzeczny z ustawą (co, notabene, zdaniem Sądu Okręgowego stanowi lukę prawną). W tej sytuacji każdorazowo do sądu orzekającego należy decyzja, czy dowód dopuścić czy nie. Dariusz D. nagrał rozmowę z Mariuszem M. na cele postępowania przed Sądem Rejonowym - nagranie było kluczowe dla ustalenie faktów w sprawie. Był to więc rodzaj komunikatu o dokonanym naruszeniu czci Dariusza D. przez jego pracodawcę i współpracowników.

- Tym samym należy uznać, że takie nagranie, wykorzystane wyłącznie dla celów i na etapie postępowania, stanowiące informację o dokonanym przez pracodawcę naruszeniu czci pozwanego, nie może zostać uznane za naruszenie dóbr osobistych powoda – uznał Sąd Okręgowy.

Dodał, że zarzut zmanipulowania nagrania, jaki padł ze strony Mariusza G. nie został przez niego udowodniony.

- Powód sam wybrał pozwanego na swego rozmówcę, sam zainicjował rozmowę telefoniczną i rozpoczął dyskusję na konkretny temat oraz, że treść nagrania nie wskazuje, by pozwany zmuszał powoda w jakikolwiek sposób do wypowiadania, czy też do niewypowiadania określonych treści. Wręcz przeciwnie, powód jasno w trakcie rozmowy komunikował, co chce i co może powiedzieć, a czego nie. Trudno więc uznać, że pozwany wpłynął na to, co powód wówczas powiedział, czy chciał powiedzieć – stwierdził Sąd.

Bez zastrzeżenia poufności

Mariusz G. powoływał się na przepisy i orzecznictwo dotyczące ochrony tajemnicy rozmowy i zakazu nagrywania rozmów przez osoby trzecie. Jednak zdaniem Sądu, w realiach tej sprawy nie mają one zastosowania. Tajemnica rozmowy dotyczy bowiem osób trzecich, a nie osób uczestniczących w rozmowie. Zakaz stosowania podsłuchu i kwestie związane z dopuszczalnym podsłuchem procesowym, czy też operacyjnym, dotyczą nagrywania i ujawniania treści rozmów przez osoby trzecie, a nie przez osoby w danej rozmowie uczestniczące.

- Każdy z rozmówców w razie braku wyraźnego zastrzeżenia poufności przekazywanych informacji może bowiem o danej rozmowie opowiedzieć osobom trzecim, w tym może na okoliczność jej treści zeznawać przed sądem. W tym miejscu należy wskazać, że powód nie zastrzegł poufności rozmowy, czy nawet jej części. Przeciwnie, podkreślił w jej trakcie, że powie pozwanemu wszystko, wobec czego treści przez niego ujawnione w trakcie rozmowy nie stanowiły żadnej tajemnicy. Choćby i z tego względu zatem pozwany, wykorzystując nagranie przed Sądem, nie złamał żadnej tajemnicy, a więc i nie naruszył tego dobra osobistego powoda – uznał Sąd Okręgowy.

Wyrok nie jest prawomocny.

Tak wynika z wyroku Sądu Okręgowego w Zielonej Górze z 28 czerwca 2016 r. (sygn. akt I C 39/16).

Mariusz G. wystąpił z powództwem przeciwko swojemu koledze Dariuszowi D. , który potajemnie nagrał ich rozmowę telefoniczną, a następnie użył jej jako dowodu w procesie przeciwko byłemu pracodawcy. Powód twierdził, że jego wypowiedzi zostały zmanipulowane, a ich użycie w sądzie naraziło go na utratę zaufania oraz dobrego imienia u pracodawcy. Oprócz przeprosin, domagał się zasądzenia na swoją rzecz 12 tys. zł odszkodowania za utracone zarobki oraz 8 tys. zł zadośćuczynienia, a także 5 tys. zł na rzecz PCK.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona