Trzeba zbadać, kto gra uczciwie

Oczekujemy, że instytucje odpowiedzialne za działanie rynku sprawdzą, czy biuro podróży TUI nie narusza przepisów dotyczących działalności gospodarczej – mówią szefowie polskich biur podróży.

Publikacja: 23.10.2018 21:00

Od lewej: Paweł Niewiadomski, prezes PIT; Piotr Henicz, wiceprezes Itaki; Grzegorz Baszczyński, prez

Od lewej: Paweł Niewiadomski, prezes PIT; Piotr Henicz, wiceprezes Itaki; Grzegorz Baszczyński, prezes Rainbow; Filip Frydrykiewicz, moderator spotkania; Krzysztof Piątek, prezes PZOT; Marcin Wujec, członek zarządu OSAT

Foto: "Rzeczpospolita", Robert Gardziński

Partnerem debaty był Polski Związek Organizatorów Turystyki

Polski Związek Organizatorów Turystyki zrzeszający największe firmy turystyczne w kraju wystosował w sierpniu list do prezesa największej w Niemczech organizacji skupiającej touroperatorów i agentów turystycznych, DRV (Deutsche ReiseVerband), Norberta Fiebiga, z wiadomością do prezesa TUI Group Friedricha Joussena. Zwrócił w nim uwagę na nieetyczne, a być może także nielegalne, działania polskiej spółki koncernu TUI. Jak piszą autorzy, biuro podróży TUI drastycznie zaniża w Polsce ceny swoich wycieczek, by zdobyć jak najwięcej klientów, a co za tym idzie, zdominować rynek. Ceny TUI są notorycznie i masowo wyznaczane poniżej kosztów – wskazują. Według wyliczeń PZOT niemiecka spółka matka może dopłacić w tym roku do tego procederu nawet 60 milionów euro. Poparcie dla biur podróży będących w sporze z TUI wystosowało również Ogólnopolskie Stowarzyszenie Agentów Turystycznych.

Redakcja branżowego serwisu Turystyka.rp.pl zorganizowała debatę na temat wpływu tej sytuacji na touroperatorów, agentów turystycznych i klientów biur podróży. Nasze zaproszenie przyjęło pięciu menedżerów: wiceprezes Itaki Piotr Henicz, prezes Rainbow Grzegorz Baszczyński, prezes PZOT (do maja prezes Neckermann Polska) Krzysztof Piątek, prezes Polskiej Izby Turystyki Paweł Niewiadomski i członek zarządu OSAT Marcin Wujec. Przedstawiciele TUI nie odpowiedzieli na nie, a reprezentanci UOKiK i Ministerstwa Sportu i Turystyki nie znaleźli czasu na spotkanie.

Pełna wersja debaty:

"Polscy touroperatorzy: Ktoś powinien zbadać, czy TUI gra uczciwie. Część I"

"Polscy touroperatorzy: Trzeba zbadać, czy TUI gra uczciwie. Część II"

Filip Frydrykiewicz, redaktor serwisu Turystyka.rp.pl: Jak panowie oceniają mijający sezon?

Piotr Henicz, wiceprezes biura podróży Itaka: Trudne pytanie, patrząc na statystyki można by pomyśleć, że sezon był bardzo udany. W Itace mieliśmy duży wzrost liczby klientów, o około 22–23 procent. Tylko że był on wymuszony, przez co mało opłacalny.

Na rynku było za dużo ofert, a ich ceny były znacznie niższe niż w poprzednim roku. Tymczasem koszty były większe ze względu na wyższe kursy walut, rosnące ceny paliwa lotniczego i wyższe ceny kontraktowanych hoteli. Dlatego nasze wyniki finansowe będą na koniec roku dalekie od oczekiwanych.

Grzegorz Baszczyński, prezes biura podróży Rainbow: U nas podobnie. Oprócz wspomnianej dużej liczby ofert, problemem była ładna pogoda, która nie zachęcała do szukania słońca poza Polską, a w czerwcu i lipcu odbywały się mistrzostwa świata w piłce nożnej. Część ludzi wolała zostać w domu, by tam oglądać mundial.

Ale jest jeszcze jeden problem. Otóż jeden z dużych touroperatorów, TUI, zastosował bardzo agresywną strategię cenową. Gdybym chciał wyważyć wszystkie te czynniki, to oceniłbym, że wspomniana sytuacja w 50 procentach jest pokłosiem agresywnej polityki naszego konkurenta, w 40 procentach – nadpodaży, w 7 procentach – pogody, a w 3 procentach – piłkarskich mistrzostw.

Krzysztof Piątek, prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki: Niestety, w pewnym momencie zderzyliśmy się z murem, który – swoimi nieprawdopodobnie niskimi cenami – stworzył TUI. Przecież wiemy, jak działa branża touroperatorska. Nie mamy problemu, żeby sprawdzić, jaką umowę podpisał konkurent, np. z partnerami greckimi, tureckimi, arabskimi czy hiszpańskimi. Podobnie jest ze stawkami za samoloty. I wiemy, że różnice między poszczególnymi touroperatorami są minimalne.

Filip Frydrykiewicz: Czyli nie jest tak, że jedno biuro podróży płaci za pokój w hotelu 25 euro, a drugie 45 euro i w związku z tym to pierwsze może zaoferować dużo niższe ceny klientowi?

Piotr Henicz: Tylko w skrajnych przypadkach.

Filip Frydrykiewicz: Ale przyznacie panowie, że duże biura podróży mają możliwość wynegocjowania lepszych stawek, a mówimy tu o międzynarodowym koncernie, który kontraktuje rocznie więcej pokojów niż cały polski rynek.

Grzegorz Baszczyński: Różnice w stawkach są naprawdę minimalne.

Krzysztof Piątek: Wiemy, jakie są koszty stworzenia pakietu turystycznego – przelot, nocleg, ubezpieczenie. I nie ma szansy, żeby jeden podmiot mógł uzyskać więcej niż kilka procent przewagi. Tymczasem, jeżeli chodzi o różnicę cen wyjazdów do krajów basenu Morza Śródziemnego, wyniosła ona co najmniej 500 złotych – o tyle mniej w TUI kosztował taki sam pakiet jak w innych biurach podróży. A w wypadku dalekich podróży różnica dochodziła nawet do 2000 złotych. Mówię tu o tym samym terminie, hotelu i samolocie.

Warto pamiętać, że zysk netto touroperatorów jest minimalny. W dobrym roku, jak zarobimy średnio 2–3 procent na wycieczce, to jest to bardzo dobry wynik.

Grzegorz Baszczyński: Czyli 80 złotych na osobę.

Filip Frydrykiewicz: Czyli jeśli ktoś sprzedaje ten sam produkt o 500 złotych taniej nie tylko nie zarobi 80 złotych, ale w ogóle schodzi poniżej kosztów, dopłaca do interesu?

Krzysztof Piątek: Marża dodana do kosztu wytworzenia usługi nie przekracza kilkunastu procent, z czego na koniec zostaje wspomniane około 2 procent zysku. Nasza branża stale balansuje na granicy rentowności. Dlatego nie sposób racjonalnie wytłumaczyć różnicy kilkusetzłotowej na pakietach na średnim dystansie, i różnicy przekraczającej tysiąc złotych na długim dystansie.

Ten stan towarzyszy nam od roku. Jest permanentny i masowy. Wszędzie tam, gdzie polscy touroperatorzy mają swoje oferty, tam zderzają się z takimi samymi ofertami TUI o kilkaset złotych niższymi. Nie da się tego wytłumaczyć korzystniejszymi kontraktami. Tak więc, delikatnie mówiąc, jest to bardzo agresywna strategia tej grupy w Polsce.

Filip Frydrykiewicz: Ale dozwolona przez prawo.

Piotr Henicz: I tu pojawia się pytanie...

Marcin Wujec, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych: Z punktu widzenia agentów, tak niskie ceny na rynku były niekorzystne. Bardzo trudno rozmawiało się z klientami. Rok, dwa, trzy lata temu wszystko było jasne – chcesz kupić dobre wakacje tanio, przyjdź w grudniu, styczniu, lutym, w każdym razie do końca marca, kiedy ceny są naprawdę korzystne. To dobrze działało. Rynek się ustabilizował, uspokoił po rozchwianiu i niepewności, jakie wystąpiły w 2012 roku, kiedy dużo firm upadło, bo okazały się za słabe na trudne czasy rewolucji w krajach arabskich.

Filip Frydrykiewicz: Jeżeli przychodzi klient i agent może mu sprzedać wycieczkę za 700 złotych, to i agent, i klient powinni być zadowoleni.

Marcin Wujec: Nie, bo to nienormalne, czujemy, że za chwilę będzie problem. Poziom cen strasznie w tym roku zdezorientował wszystkich.

Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki: Polska Izba Turystyki prowadzi wyrywkowe analizy i wyraźnie z nich wynika, że coś z tymi cenami jest nie tak. Potwierdzam, że ceny ofert TUI mogą być poniżej kosztów.

Nie tylko największe biura, ale też, a może nawet przede wszystkim, kłopoty mają operatorzy, którzy organizują autokarowe wyjazdy do Grecji, a jest ich sporo. Otóż latem ich klienci lawinowo rezygnowali z wyjazdów, w momencie kiedy TUI wprowadzało na rynek swoje oferty. I nie chodzi tu o krótkotrwałe last minute, ale o ofertę specjalną za 750 złotych z przelotem.

Liczba rezygnacji była rekordowa. Ta sytuacja nas zaniepokoiła.

Filip Frydrykiewicz: Co można na to poradzić? TUI nie ma pozycji dominującej na rynku, więc nie podpada pod przepisy antymonopolowe.

Paweł Niewiadomski: W momencie gdyby zdobył pozycję dominującą, można by było przeanalizować prawo konkurencji, konkretnie traktat unijny, artykuł 101 i 102. Sytuacja jest ewidentnie niekorzystna dla rynku, choć trudno jednoznacznie wykazać, bez dostępu do informacji handlowych, naruszenie prawa.

Wrócę jeszcze do wątku agentów turystycznych. Mamy duży problem. TUI nie ma na polskim rynku pozycji dominującej, więc nie można się przyczepić, że ogranicza dostęp do swojej oferty, ograniczając jej obecność do wąskiego kręgu agentów turystycznych. Gdyby to robił, mając zarazem pozycję dominującą, byłaby możliwość ścigania go za praktyki monopolistyczne.

Krzysztof Piątek: Koncern TUI wyraźnie wspomaga polską spółkę w jej agresywnych działaniach na polskim rynku. Zastanawiam się, czy w związku z tym nie należy traktować TUI jako całości, Grupy TUI, i z tej pozycji oceniać, czy nie ma ona dominującej pozycji?

Paweł Niewiadomski: Artykuł 102 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej jest jednoznaczny – działanie przedsiębiorcy lub grupy przedsiębiorców dotyczy całego rynku wewnętrznego. Co to oznacza? Że nie można na przykład obniżać cen na rynku hiszpańskim, żeby sfinansować tę obniżkę wyższymi cenami w Grecji. Nie wiem, jakie są struktury cen w TUI, czy obniża je tylko w niektórych krajach, czy we wszystkich. Trzeba to przeanalizować.

Grzegorz Baszczyński: Nie chcemy komuś zabronić nawet agresywnej polityki cenowej. O ile jest ona legalna. Wszyscy bywamy agresywni, gramy cenami, obniżamy czasowo marże. Lecz, gdy ktoś może chcieć łamać prawo, a co do tego mamy pewne podejrzenia, to należy to zbadać.

Kwestia pierwsza – dumping polega na sprzedawaniu na jednym rynku dużo taniej, by na drugim rynku tę stratę odrobić cenami wyższymi. To jest nielegalne.

Drugi problem wiąże się z tak zwanymi cenami transferowymi, czyli cenami stosowanymi na potrzeby transakcji wewnątrz korporacji. Zwykle audytorzy bardzo surowo analizują, czy takie zjawisko nie występuje w ramach jednej grupy kapitałowej. Na przykład Rainbow jako spółka giełdowa musi przed audytorami zawsze wykazywać, że nasze ceny i rozliczenia w grupie są rynkowe. Ani niższe, ani wyższe – po prostu rynkowe, uczciwe dla obu stron. Jeśli ktoś tę zasadę łamie, to jest to także nielegalne.

I wreszcie trzecia kwestia – każda firma powstała, by zarabiać. A jeśli model TUI jest taki, by nie zarabiać, tylko tracić, to czy nie jest to sprawa do zbadania? Przecież wiąże się to na przykład z uszczupleniem dochodów Skarbu Państwa z podatków.

Filip Frydrykiewicz: Przypomnę, że w zeszłym roku TUI Poland zarobił 11,8 miliona złotych netto przy przychodach 1,38 miliarda złotych. Jego rentowność wyniosła więc 0,9 procent. To niewiele, ale jednak. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kierownictwo tego biura jest przekonane, że również ten rok zakończy z zyskiem.

Piotr Henicz: Ubolewam, że nie możemy o tym problemie rozmawiać z przedstawicielem TUI. Byłbym usatysfakcjonowany, gdybyśmy mogli odpowiadać na te pytania razem, żeby były tu wszystkie strony. To, że nie możemy wspólnie rozmawiać, daje do myślenia.

Nie po to prowadzimy działalność od 30 lat, zatrudniamy kilkaset osób, wypracowujemy każdego roku zysk i płacimy podatki, by ktoś to niszczył takimi metodami, używając nie swoich pieniędzy.

Grzegorz Baszczyński: Ktoś z Niemiec w nieuczciwy sposób przelewa pieniądze na nasz rynek, rujnując go. Tak to trzeba odbierać.

Marcin Wujec: Z punktu widzenia agentów turystycznych to, co się teraz dzieje, to destabilizacja rynku. Itaka, Rainbow czy Grecos Holiday to liderzy, i – nie ma co ukrywać – najważniejsze firmy dla każdego agenta. Firmy, które działają fair. One gwarantują stabilność agentom.

Z kolei postawa TUI oznacza niestabilność, o czym już raz agenci się przekonali, kiedy kilka lat temu z dnia na dzień ten touroperator wymówił większości swoich sprzedawców umowy. Ponad 500 ludzi straciło ważne źródło utrzymania. TUI po kilku latach wróciło do agentów. Dziwi mnie, że po czymś takim ktoś jeszcze sprzedaje oferty tego organizatora. Można kogoś raz oszukać, ale drugi? A jestem przekonany, że do tego dojdzie.

Krzysztof Piątek: To wszystko, co opisujemy, dzieje się w sytuacji, gdy działalność organizatorów turystyki jest regulowana. Jesteśmy nadzorowani przez urzędy marszałkowskie w imieniu Ministerstwa Sportu i Turystyki. Działamy w ramach ustawy o imprezach turystycznych, stworzonej na bazie dyrektywy unijnej. Mamy w kraju UOKiK, który również reguły zdrowej konkurencji powinien nadzorować i interweniować w sytuacjach, które tego wymagają. A mamy podstawy, by sądzić, że prawo nie jest przestrzegane.

Jeżeli wymienione urzędy dostrzegą wywołany przez nas temat i znajdą podstawy do właściwej interwencji, powinny taką interwencję podjąć.

Grzegorz Baszczyński: MSiT i inne organy regulujące i nadzorujące nie do końca zdają sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji obecnej sytuacji. My to wiemy, bo siedzimy w środku. Ostatnio miało miejsce bankructwo. Można powiedzieć – to tylko jedno małe biuro (chodzi o upadek biura Millennium z Legnicy, któremu zabrakło pieniędzy na sprowadzenie turystów z Bułgarii i Grecji – red.). Nie chcę tego nazywać początkiem fali, ale nie można tego wykluczyć.

Prezes Niewiadomski mówił o anulowaniu imprez autokarowych. To jest pozbawianie chleba wielu przedsiębiorców, którzy za chwilę mogą zbankrutować. Dla całej branży turystycznej to będzie oznaczało czarny piar i ponownie kryzys zaufania klientów do nas. A dla ministerstwa – konieczność wypłacania pieniędzy z Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. Funduszu, na który – zwracam uwagę – głównie to my się składamy.

Nadszedł chyba moment, w którym Ministerstwo Sportu i Turystyki powinno zacząć reagować. Jeżeli nagle okaże się, że bankrutujących firm będzie dużo, to żaden fundusz tutaj nie pomoże.

Pełny zapis dyskusji: rp.pl/turystyka

Partnerem debaty był Polski Związek Organizatorów Turystyki

Polski Związek Organizatorów Turystyki zrzeszający największe firmy turystyczne w kraju wystosował w sierpniu list do prezesa największej w Niemczech organizacji skupiającej touroperatorów i agentów turystycznych, DRV (Deutsche ReiseVerband), Norberta Fiebiga, z wiadomością do prezesa TUI Group Friedricha Joussena. Zwrócił w nim uwagę na nieetyczne, a być może także nielegalne, działania polskiej spółki koncernu TUI. Jak piszą autorzy, biuro podróży TUI drastycznie zaniża w Polsce ceny swoich wycieczek, by zdobyć jak najwięcej klientów, a co za tym idzie, zdominować rynek. Ceny TUI są notorycznie i masowo wyznaczane poniżej kosztów – wskazują. Według wyliczeń PZOT niemiecka spółka matka może dopłacić w tym roku do tego procederu nawet 60 milionów euro. Poparcie dla biur podróży będących w sporze z TUI wystosowało również Ogólnopolskie Stowarzyszenie Agentów Turystycznych.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację