Demokratyzacja robotyzacji

Robotyzacja nie jest już domeną dużego przemysłu. To także szansa dla małych i średnich firm na podniesienie jakości i wielkości produkcji.

Publikacja: 11.04.2018 21:00

Jak zgodnie wskazali uczestnicy debaty, robotyzacja może być częściowym remedium na problemy demogra

Jak zgodnie wskazali uczestnicy debaty, robotyzacja może być częściowym remedium na problemy demograficzne kładące się cieniem na rynku pracy.

Foto: Rzeczpospolita, Robert Gardziński

O szansach i wyzwaniach, jakie niesie ze sobą proces robotyzacji, rozmawiali uczestnicy debaty pt. „Robotyzacja jako przejaw czwartej rewolucji przemysłowej".

– Globalny rynek robotów rośnie w tempie od 10 do 15 proc. rocznie, a perspektywa rozwoju rynku cobotów, na którym działamy, to wzrost 50–60 proc. w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat. To obrazuje zapotrzebowanie na robotyzację procesów przemysłowych wraz z postępem czwartej rewolucji przemysłowej – mówił Jürgen von Hollen, prezes firmy Universal Robots, będącej światowym liderem produkcji robotów współpracujących (ang. cobots, collaborative robots).

Jego zdaniem globalna gospodarka stawia nowe wyzwania przed małymi i średnimi firmami. – Muszą być konkurencyjne, efektywne i wydajne, a całkiem niedawno działały tylko lokalnie. Tak też było z naszą firmą, która jeszcze kilka lat temu miała dostawców w promieniu kilkunastu kilometrów. Nie myślano o ekspansji poza Danię, a teraz konkurujemy na globalnym rynku, np. w Chinach. Globalizacja kieruje sektor MŚP w kierunku cyfryzacji i automatyzacji – mówił szef Universal Robots.

– Z naszych ostrożnych prognoz wynika, że rynek robotów osiągnie 25-proc. zagregowany, średnioroczny wzrost w perspektywie do 2021 r. Wciąż zdecydowaną jego większość, bo ponad 70 proc., stanowią roboty przemysłowe, ale najbardziej dynamicznie rozwija się rynek cobotów – wskazał Jarosław Smulski, senior program manager w IDC Poland. W 2017 r. wartość rynku robotów na świecie wyniosła ok. 80 mld dolarów.

Zmiana podejścia

– Robotyzacja ma dwa główne wymiary – roboty i oprogramowanie do automatyzacji procesów produkcji, a idąc dalej – do automatyzacji prac biurowych czy obsługi klienta. I każda firma niezależnie od wielkości może się w te procesy zaangażować – zauważył Michał Kreczmar, dyrektor ds. transformacji cyfrowej w PwC.

– Obserwujemy istotną zmianę podejścia do robotyzacji w porównaniu z pierwszą fazą wdrażania robotów w krajowym przemyśle. W latach 90. XX wieku celem było przejęcie przez roboty wykonywania uciążliwych, ale powtarzalnych operacji. Kluczowe znaczenie w tych aplikacjach odgrywało dostosowanie obsługiwanych urządzeń oraz otoczenia do współpracy z robotem. Przykładowo tak zwane urządzenia peryferyjne, stanowiące różnego rodzaju podajniki czy też magazynki pobieranych elementów, musiały zapewnić jednoznaczną orientację chwytnego obiektu w stosunku do chwytaka robota. Koszty związane z takim dostosowaniem stanowisk pracy do robotyzacji przeważnie przewyższały kilkakrotnie koszt samego robota. Ponadto roboty były programowane do wykonywania jednoznacznie opisanych operacji, a zmiany związane były z pracochłonnym przeprogramowaniem. Obecnie sytuacja ulega całkowitemu odwróceniu – robot powinien być włączany w procesy produkcyjne bez konieczności kosztownej adaptacji środowiska pracy i łatwo dostosowywać się do zmian wymagań – tłumaczył Andrzej Soldaty, lider projektu Platforma Przemysłu Przyszłości w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii.

– Jeden z procesów, które obserwuję na rynku, jest demokratyzacja robotyzacji i automatyzacji. Do niedawna robotyzacja była postrzegana przez pryzmat dużych firm, które mogły sobie na nią pozwolić. Ponadto rozwiązania nie były elastyczne. To zniechęcało małe firmy. Teraz to się zmienia i sektor MŚP inwestuje w roboty, bo niesie to ze sobą korzyści finansowe, jak i pozafinansowe – stwierdził Slavoj Musilek, dyrektor ds. Europy Środkowej i Wschodniej w Universal Robots.

– Nasza firma śledzi trendy w robotyzacji, aktualnie inwestując w coboty. To one w naszym przypadku dają najwięcej korzyści w środowisku produkcyjnym – przyznał Łukasz Zborowski, menedżer w Diehl Controls Poland. – Pierwsze projekty związane z robotyzacją zostały już uruchomione w naszej fabryce w Chinach, a obecnie inwestujemy w coboty w fabryce w Polsce. Będziemy wykorzystywać je na wszystkich etapach produkcji, tam gdzie jest to możliwe – dodał.

Lek na demografię?

– Jak zgodnie wskazali uczestnicy debaty, robotyzacja może być częściowym remedium na problemy demograficzne kładące się cieniem na rynku pracy. – W wielu przypadkach roboty mogą uzupełnić brak wykwalifikowanych pracowników – zauważył Smulski, podkreślając, że to zasadnicze przeciwieństwo do twierdzenia, że pracownicy będą zastępowani przez roboty. – Dobrym przykładem jest spawalnictwo. O spawaczy jest bardzo trudno, a tę precyzyjną pracę w niezdrowych warunkach mogą wykonywać roboty – wskazał ekspert IDC Poland.

– Robotyzacja to nie zastępowanie ludzi, ale umożliwienie wykorzystania ich możliwości przy jednoczesnym zapewnieniu robotów do trudnych, powtarzalnych prac, często wykonywanych w niezdrowych dla człowieka warunkach – wtórował Musilek. – Roboty, w tym także coboty, to szansa na uwolnienie ludzkiego potencjału i zachowanie go dłużej w lepszej kondycji – zgodził się Andrzej Soldaty.

Ostatni dzwonek dla polskich MŚP

– Instalacja robotów, jak i samo programowanie jest teraz znacznie łatwiejsze i tańsze niż kilka lat temu. To szansa dla MŚP, które oczywiście będą przede wszystkim kierować się zwrotem z inwestycji – zauważył Łukasz Zborowski.

– Musimy budować świadomość wśród przedsiębiorców, bo ponad 90 proc. z nich nie wie nic o cobotach. Dla nas edukacja to największe wyzwanie. Oczywiście różne są podejścia publiczne w tej kwestii. Przykładowo najbardziej zdecydowane kroki podejmują władze Chin w kontekście rozwoju ich kraju do 2025 r. Chińczycy zdają sobie sprawę, że bez automatyzacji i robotyzacji nie będą w stanie utrzymać tak wysokiego tempa rozwoju jak dotychczas – mówił von Hollen. – Z punktu widzenia sektora MŚP najważniejsze korzyści z automatyzacji to zwiększenie mocy produkcyjnych, poprawa jakości i standaryzacji produktów, obniżenie kosztów oraz odpowiedź na brak rąk do pracy na rynku, a także na rotację pracowników, która np. w Indiach jest naprawdę sporym problemem, bo przy bardzo niskich pensjach trudno jest zatrzymać pracowników – wyliczał szef Universal Robots.

– Niestety, nasz kraj jest na końcu listy najbardziej zrobotyzowanych państw Europy, co po części wynika z zaszłości historycznych, a po części z faktu, że jeszcze do niedawna rodzimy sektor MŚP miał szeroki dostęp do wykwalifikowanych specjalistów, a koszty pracy były niskie – mówił Soldaty. Teraz to się zmienia ze względu na brak kadr i co za tym idzie, presję płacową. – Jako resort przedsiębiorczości i technologii zdajemy sobie z tego sprawę i za sprawą projektu Platforma Przemysłu Przyszłości staramy się edukować rodzimy rynek. Chodzi o wskazanie trendów oraz uświadomienie zagrożeń i korzyści płynących z postępującej rewolucji przemysłowej 4.0 – dodał.

– Polska nie jest krajem, który dysponuje wystarczającą liczbą produktów, marek będących pochodną własności intelektualnej. Produkujemy głównie jako poddostawcy, jesteśmy centrum outsourcingu i tę lukę musimy szybko wypełnić, bo w sytuacji, kiedy niemal wszystko będzie mogło być zautomatyzowane – od produkcji przez dystrybucję po procesy biurowo-zarządcze – to produkcja będzie przenoszona z powrotem do krajów macierzystych firm będących globalnymi koncernami. Ten trend już jest obserwowany, by podać tylko przykład Adidasa, który wrócił z najnowszą zautomatyzowaną produkcją z Chin do Niemiec – przestrzegał Kreczmar.

– Być może dotychczas wielu polskim firmom wystarczyło być konkurencyjnym na krajowym rynku, ale to już przeszłość, gdyż teraz rynek jest globalny. Jednocześnie, gdy udział sektora małych i średnich firm w tworzeniu PKB jest wysoki (w Polsce przekroczył ostatnio 50 proc. PKB – red.), a sektor ten zatrudnia większość pracowników (w Polsce sektor MŚP stanowi miejsce pracy dla 69 proc. pracujących w przedsiębiorstwach – red.), to utrata konkurencyjności będzie miała negatywny wpływ na całą gospodarkę – tłumaczył Musilek. Jego zdaniem w przypadku Polski można więc mówić o „ostatnim dzwonku", jeśli idzie o świadomość efektów czwartej rewolucji przemysłowej. – Nie chodzi więc o sam proces robotyzacji, ale o całą gospodarkę, zachowanie jej konkurencyjności względem innych krajów – podkreślał.

– Wiemy, że rządy innych państw, np. Niemiec, Czech czy Francji wspierają platformy związane z przemysłem 4.0. Platformy, także nasza, są jednak tylko integratorami inicjatyw. Potrzebujemy dostawców konkretnych rozwiązań. Jesteśmy na nich otwarci – zapewnił Soldaty.

Ewolucja, nie rewolucja

Co ciekawe, jak wskazał Kreczmer, ok. 50 proc. projektów związanych z automatyzacją kończy się niepowodzeniem. Dlaczego? – Jest wiele powodów i są one różne. Jednym z nich jest fakt, że niewielu z nas zna się na robotyzacji. Często wyobrażenie jest takie, że wystarczy zakup robota, a potem on zrobi wszystko za nas.

– To sytuacja podobna do branży IT. Przedsiębiorcy myślą, że jeśli dokonają cyfryzacji papierowego bałaganu, to on zniknie, ale to tak nie działa. Pozostajemy z bałaganem, tyle że cyfrowym – zauważył Smulski. – Inne skrajne podejście to automatyzacja wszystkich procesów bez wyjątku, podczas gdy wiadomo, że to niemożliwe. I gdy jeden etap nie działa, to i cały system nie działa – tłumaczył Kreczmer.

– Dlatego trzeba znaleźć równowagę pomiędzy procesami zautomatyzowanymi a tymi, których automatyzować nie ma sensu. Są też procesy, w których warto połączyć robotyzację z pracą człowieka – zauważył Musilek. – Lepiej jest automatyzować krok po kroku, obserwując efekty, i po udanej fazie przystępować do kolejnej – tłumaczył von Hollen.

Które sektory polskiej gospodarki mogą najbardziej skorzystać na robotyzacji? – Na pewno motoryzacyjny, bo to prawidłowość występująca we wszystkich krajach, ale także meblarski, spożywczy, chemiczny, a przede wszystkim firmy działające w poprzek sektorów – wyliczał Musilek.

– Potrzebna jest zmiana mentalności. Na robotyzację musimy spojrzeć jako na szansę, a nie zagrożenie – spuentował Soldaty.

Partnerem merytorycznym debaty była firma Universal Robots

O szansach i wyzwaniach, jakie niesie ze sobą proces robotyzacji, rozmawiali uczestnicy debaty pt. „Robotyzacja jako przejaw czwartej rewolucji przemysłowej".

– Globalny rynek robotów rośnie w tempie od 10 do 15 proc. rocznie, a perspektywa rozwoju rynku cobotów, na którym działamy, to wzrost 50–60 proc. w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat. To obrazuje zapotrzebowanie na robotyzację procesów przemysłowych wraz z postępem czwartej rewolucji przemysłowej – mówił Jürgen von Hollen, prezes firmy Universal Robots, będącej światowym liderem produkcji robotów współpracujących (ang. cobots, collaborative robots).

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację