O skali niespodzianki dobrze świadczy to, że zaledwie sześciu spośród 25 uczestników comiesięcznej ankiety „Rzeczpospolitej” spodziewało się spadku sprzedaży o mniej niż 10 proc. rok do roku. Przeciętnie szacowali, że zmalała ona o 12 proc. rok do roku.
Upowszechnienie pracy z domu sprawiło, że Polacy zaczęli więcej inwestować w wyposażenie wnętrz. Sprzedaż mebli oraz sprzętu RTV i AGD w ujęciu realnym wzrosła w maju o 14,4 proc rok do roku. Na przeciwległym biegunie był popyt na samochody, który zmalał o 34 proc. rok do roku. Sprzedaż paliw zmalała w cenach stałych o niemal 18 proc. rok do roku, co pokazuje, że także podróże nie cieszyły się w maju dużą popularnością. Nadal malała też sprzedaż żywności i odzieży.
W ocenie części ekonomistów, m.in. z mBanku i banku Pekao, już w czerwcu sprzedaż detaliczna może wrócić na ścieżkę wzrostu rok do roku. Dane dotyczące rejestracji samochodów i motocykli sugerują, że nawet w tej kategorii w czerwcu sprzedaż wyraźnie wzrosła.
Innego zdania są jednak analitycy Banku Ochrony Środowiska, zwycięzcy konkursu prognoz „Rzeczpospolitej” w ostatnich trzech latach, którzy najcelniej oszacowali też wyniki sprzedaży detalicznej w maju (oczekiwali jej spadku o 7,9 proc. rok do roku). „Wciąż uważamy, że w czerwcu dynamika roczna sprzedaży może nie wzrosnąć do dodatniego poziomu, który może zostać osiągnięty dopiero w ostatnich miesiącach roku. Ważnym czynnikiem ograniczającym tempo ożywienia sprzedaży będzie bowiem nieuchronne – wraz ze spowolnieniem i pogorszeniem sytuacji na rynku pracy – ograniczenie popytu konsumpcyjnego w gospodarce” – napisali w komentarzu do poniedziałkowych danych.
Wyniki sprzedaży detalicznej dotyczą tylko firm zatrudniających co najmniej 10 osób i nie obejmują usług. To oznacza, że trendy w sprzedaży mogą nie oddawać dobrze tego, co dzieje się z szeroko rozumianą konsumpcją – będącej jedną ze składowych PKB. Dane PKO BP dotyczące płatności kartami sugerują jednak, że wydatki Polaków w hotelach i restauracjach w czasie długiego weekendu czerwcowego były już na takim samym poziomie jak w tym samym okresie ub.r. To sugeruje, że w niektórych branżach usługowych, które najmocniej ucierpiały na ograniczeniach wprowadzonych przez rząd w celu stłumienia epidemii koronawirusa, sytuacja wróciła już do normy.