Słabnąca produkcja nie wykolei gospodarki

Na przełomie roku gwałtownie pogorszyła się koniunktura w polskim przemyśle przetwórczym. Wciąż jednak można mówić o chwilowych kłopotach, bo nie brakuje powodów do optymizmu.

Aktualizacja: 04.02.2019 06:40 Publikacja: 03.02.2019 21:00

Słabnąca produkcja nie wykolei gospodarki

Foto: Adobe Stock

Spowolnienie gospodarcze, które uwidoczniło się w strefie euro w połowie ub.r., na przełomie roku dotarło nad Wisłę. Jako pierwszy „zaraził się" przemysł przetwórczy. W styczniu jego produkcja zmalała najbardziej od dekady, za sprawą załamania zamówień eksportowych.  Na tym się raczej nie skończy, bo największy od niemal 20 lat skok zapasów niesprzedanych towarów sugeruje, że polski przemysł nie był przygotowany na takie tąpnięcie popytu. W kolejnych miesiącach przedsiębiorstwa będą zapewne dalej ograniczać produkcję.

Taki mroczny obraz koniunktury w polskim przemyśle maluje PMI, wskaźnik bazujący na ankiecie wśród kilkuset przedsiębiorstw. W styczniu trzeci miesiąc z rzędu był on poniżej 50 pkt, co teoretycznie oznacza recesję w tym sektorze. Poprzednio z taką sytuacją mieliśmy do czynienia na przełomie 2012 i 2013 r., w apogeum kryzysu fiskalnego w strefie euro, gdy polska gospodarka znalazła się w stagnacji. Pod pewnymi względami sytuacja w polskim przemyśle jest jednak najgorsza od globalnego kryzysu z lat 2007–2009.

Miękkie lądowanie

Sygnały płynące z przemysłu na pierwszy rzut oka kontrastują z przekonaniem zdecydowanej większości ekonomistów, że polską gospodarkę po dwóch latach boomu czeka łagodne tylko spowolnienie wzrostu. W ankiecie „Rzeczpospolitej" na przełomie roku przeciętnie wskazywali oni, że w 2019 r. PKB Polski powiększy się o 3,8 proc., po 5,1 proc. w 2018 r. Patrząc w szerszej perspektywie, to byłby nadal znakomity wynik, szczególnie w kontekście sytuacji za Odrą, gdzie gospodarka praktycznie przestała się rozwijać.

Czytaj także: GUS: Gdzie się żyje najlepiej 

Zdaniem Łukasza Tarnawy, głównego ekonomisty Banku Ochrony Środowiska, ten scenariusz wciąż jest aktualny. – Obecnie PMI potwierdza to, czego się spodziewaliśmy: wobec pogorszenia sytuacji w otoczeniu zewnętrznym Polski także nasza gospodarka zwalnia – powiedział ekonomista w piątek na antenie „Parkiet TV". – Choć spadek PMI w ostatnich miesiącach był ostry, nie pozwala postawić tezy, że czeka nas gwałtowne spowolnienie gospodarki – dodał.

Przejściowe problemy

Pewne powody do optymizmu można znaleźć nawet w ankiecie wśród firm, na której bazuje PMI. W styczniu polskie przedsiębiorstwa przemysłowe ponownie zwiększyły zatrudnienie, choć wcześniej przez trzy miesiące z rzędu je ograniczały. Może to świadczyć o tym, że większość firm osłabienie popytu uważa za przejściowe.

Ta diagnoza może być trafna. – Z powodu kumulacji kilku negatywnych dla przemysłu czynników w strefie euro dołek cyklu koniunkturalnego mógł przypaść właśnie na przełom roku. W późniejszych kwartałach 2019 r. wzrost PKB może tam przyspieszyć – ocenił Tarnawa.

Czytaj także: Włochy znów wpadły w recesję. Wicepremier wini "zdrajców" 

Pogorszenie koniunktury w strefie euro to w dużej mierze efekt nowych norm emisji spalin, do których producenci samochodów nie byli przygotowani. To uderzyło w ważną dla strefy euro gałąź przemysłu. Na to nałożyły się efekty osłabienia popytu na europejskie towary w Chinach. Ekonomiści mBanku w zaprezentowanym niedawno scenariuszu na 2019 r. zwracali jednak uwagę, że chińskie władze będą zapewne próbowały pobudzić tamtejszą gospodarkę. Niewykluczone, że na poluzowanie polityki fiskalnej zdecydują się też niektóre rządy państw strefy euro. To, w połączeniu z poprawą sytuacji na europejskim rynku pracy, która sprzyja wydatkom konsumpcyjnym, powinno ustabilizować koniunkturę w II połowie 2019 r.

Anegdotycznych dowodów na poparcie tej hipotezy dostarczyła w zeszłym tygodniu konferencja Izo-Bloku, notowanego na GPW producenta komponentów do samochodów. Prezes grupy Przemysław Skrzydlak podał, że wartość zleceń na I kwartał br. z Niemiec, które odpowiadają za połowę jej przychodów, spadła o 8 proc. rok do roku. Ale jednocześnie zapewnił, że spółka ma już duże zlecenia na lata 2021–2022.

O tym, że polskie przedsiębiorstwa nie obawiają się trwałego osłabienia popytu i stąd zgłaszają duże zapotrzebowanie na pracowników, świadczą także ankietowane badania NBP oraz Komisji Europejskiej. W świetle tych pierwszych, dotyczących nie tylko przemysłu, w bieżącym kwartale odsetek przedsiębiorstw, które chcą zwiększyć zatrudnienie, przewyższa odsetek firm planujących jego zmniejszenie o 21 pkt proc., najbardziej od co najmniej 2007 r. Z kolei według KE aż 51 proc. polskich firm przemysłowych, najwięcej w historii badań, za barierę rozwoju uważa niedobór pracowników. Tymczasem na słaby popyt narzeka tylko 29 proc. firm. I choć ten odsetek jest obecnie najwyżej od roku, to i tak pozostaje wyraźnie poniżej średniej z minionych 20 lat (34 proc.).

Konsumenci pomogą

Problemy firm z zapełnieniem wakatów to nie tylko efekt silnego popytu na pracę, ale też jej coraz bardziej ograniczonej podaży. Stąd we wspomnianych badaniach NBP wśród firm widać zwiastuny przyspieszenia wzrostu wynagrodzeń. „Presja płacowa mogłaby być elementem stymulującym konsumpcję i stabilizującym wzrost gospodarczy w 2019 r." – zauważyli ekonomiści PKO BP, komentując widoczny w PMI wzrost zatrudnienia w polskim przemyśle. Według nich w Polsce także to I kwartał br. będzie najsłabszy pod względem wzrostu PKB, a później koniunktura się poprawi.

Innego zdania jest Tarnawa. – Możemy liczyć w tym roku na szybki wciąż wzrost PKB, ale jego trajektoria będzie raczej opadająca, a nie wznosząca – powiedział, tłumacząc, że spowolnienie gospodarcze w Polsce zaczęło się z opóźnieniem względem strefy euro, i tak też się skończy. Główny ekonomista BOŚ zgadza się natomiast z tym, że czynnikiem stabilizującym koniunkturę w Polsce będzie dynamiczny wzrost konsumpcji napędzanej szybkim wzrostem wynagrodzeń.

Opinia dla „rz"

Jakub Olipra, ekonomista w Credit Agricole Bank Polska

Styczniowe dane dotyczące koniunktury w przemyśle przetwórczym w Polsce i u naszych głównych partnerów handlowych sugerują, że spowolnienie wzrostu gospodarczego Polski w 2019 r. z wysokim prawdopodobieństwem będzie głębsze, niż oczekiwaliśmy. Dotąd zakładaliśmy, że w I kwartale wzrost PKB zwolni do 3,7 proc. r./r. Rzeczywistość może się okazać gorsza.

Spowolnienie gospodarcze, które uwidoczniło się w strefie euro w połowie ub.r., na przełomie roku dotarło nad Wisłę. Jako pierwszy „zaraził się" przemysł przetwórczy. W styczniu jego produkcja zmalała najbardziej od dekady, za sprawą załamania zamówień eksportowych.  Na tym się raczej nie skończy, bo największy od niemal 20 lat skok zapasów niesprzedanych towarów sugeruje, że polski przemysł nie był przygotowany na takie tąpnięcie popytu. W kolejnych miesiącach przedsiębiorstwa będą zapewne dalej ograniczać produkcję.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dane gospodarcze
GUS: PKB bez niespodzianek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Dane gospodarcze
Konsumenci ruszą do sklepów? Coraz wiekszy optymizm
Dane gospodarcze
Inflacja w marcu wyższa, niż sądzono. GUS podał nowe dane. Co drożeje najbardziej?
Dane gospodarcze
Wzrost gospodarczy Chin silniejszy od prognoz. Ale ożywienie pozostaje kruche
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dane gospodarcze
EBC nadal gotowy do cięcia stóp w czerwcu. „Mamy teraz trend dezinflacyjny”