Problem z „ogarnięciem się" w warunkach urbanizacji mają wciąż setki milionów ludzi. Wielkie miasta powstawały już w starożytności, przed dwoma tysiącleciami milionową aglomeracją był Rzym, tysiąc lat temu Angkor – stolica imperium Khmerów. Trudno o ścisłe dane na ten temat, ale Babilon, Aleksandria, miasta Azteków w czasie najazdu konkwistadorów osiągały do 300 tysięcy mieszkańców. W XVII wieku liczba ludności Londynu, Amsterdamu, Florencji, Paryża przekroczyła 100 tys.
Na początku XIX stulecia, przed rewolucja przemysłową, 2,4 proc. populacji świata żyło w miastach. W pierwszej dekadzie XXI wieku połowa światowej populacji (cała liczy ponad 7 mld) mieszka już w miastach.
– Z ewolucyjnego punktu widzenia ludzkość jako całość nie zdążyła się jeszcze przystosować do tej nowej sytuacji, historia miast liczy najwyżej 8 tys. lat, historia ludzkości co najmniej milion – uważa prof. Robin Dunbar z University of Oxford. Wysunął on hipotezę, według której istnieje próg – liczba osób, z którymi człowiek jest w stanie utrzymywać bliskie relacje, czynniki psychologiczne ograniczają tę liczbę maksymalnie do 150 osób.
Życiu w wielkiej aglomeracji towarzyszy stres i napięcie, na przykład takie, jakie człowiek odczuwa w zatłoczonym metrze. Dawniej zbyt liczne grupy łowców rozwiązywały problem zbytniego zagęszczenia, dzieląc się na mniejsze obozy. Poszczególne jednostki mogły się przemieszczać między obozami, gdy pojawiały się napięcia. W wielkich aglomeracjach jest to niemożliwe. A jednak, ludzie w miastach nie rzucają się na siebie masowo. Co jest tego powodem?
– Wykorzystujemy te same mechanizmy, na których opierają się społeczne relacje u naczelnych, a które obejmują wydzielanie endorfin w mózgu. Ich działanie pozwala kontrolować ból, ale też czuć się lepiej z innymi. I dlatego wykonujemy różne czynności, które pobudzają wydzielanie endorfin. Na przykład u małp jest to iskanie. Nasi przodkowie musieli wynaleźć inne sposoby pobudzenia systemu wydzielania endorfin, takie, by wielu ludzi mogło w tym uczestniczyć jednocześnie. Na początku był to śmiech, taniec, później, gdy wynaleźliśmy język, było to opowiadanie historii i religia – powiedział w rozmowie z PAP prof. Robin Dunbar.