W polskich szkołach przybywa cudzoziemców. Na przykład w krakowskich szkołach jest dzisiaj ponad 2 tys. imigrantów. Cztery lata temu było ich niewiele ponad 200. Najwięcej jest Ukraińców, dość dużą grupę tworzą też dzieci wietnamskie. Jeszcze więcej jest uczniów cudzoziemskich w stołecznych szkołach, bo prawie 3,5 tys. Ich liczba w placówkach prowadzonych przez warszawski samorząd w ostatnich latach sukcesywnie rośnie.
Co roku przybywa 500–600 uczniów. W 2012 r. było ich zaledwie 1074. Do tego dochodzą uczniowie cudzoziemscy w szkołach niepublicznych. Główną grupę tworzą Ukraińcy. Przypływ cudzoziemców jest widoczny także w placówkach prowadzonych przez nieco mniejsze miasta. Obecnie do szkół publicznych w Białymstoku uczęszcza ich 467. W roku szkolnym 2014/2015 było ich zaledwie 196. W Lublinie w samorządowych szkołach jest 408 uczniów niebędących obywatelami polskimi. Rok wcześniej było ich 314. Okazuje się, że samorządy i placówki różnie sobie radzą z pomocą nowym uczniom. A narzędzia, które mają do dyspozycji, są niedoskonałe.
Nauka i stres
Zgodnie z prawem dzieci obcokrajowcy mają w pierwszym roku pobytu w Polsce zagwarantowane dodatkowe dwie godziny języka polskiego oraz trzy godziny zajęć wyrównawczych. Z obowiązku organizacji takich zajęć wywiązują się wszystkie zapytane samorządy. Jednak nauczyciele alarmują, że gdy mali imigranci po lekcjach zostają na douczanie polskiego, są już zmęczeni i mało co zapamiętują.
– Dzieci po sześciu czy siedmiu lekcjach, na których prawie nic nie rozumiały, mają już objawy psychosomatyczne. Ze stresu i zmęczenia bolą je brzuchy i głowy. Trudno w takich warunkach przyswoić wiedzę – mówi Michalina Jarmuż, psycholog międzykulturowy z Fundacji Świat na Wyciągnięcie Ręki, współpracująca z gminą Lesznowola. Ponad 20 proc. uczniów uczęszczających do szkół prowadzonych przez ten samorząd to cudzoziemcy – głównie Wietnamczycy i Chińczycy, ale ostatnio też Turcy i Hindusi.
Asystent i oddział
Nauczyciele nie są też entuzjastami innego dostępnego rozwiązania – wspomagania na lekcji przez asystenta. Uważają, że taka obca osoba, która staje się tłumaczem ucznia, będzie całą lekcję po cichu mówić i rozpraszać innych.