Grand Prix Jury odebrała Mati Diop za film „Atlantique”. Francuzka senegalskiego pochodzenia w swoim rodzinnym kraju zrobiła film o dziewczynie, która w przeddzień ślubu z zamożnym mężczyzną, wraca do swojej dawnej miłości. Ale trzecim bohaterem filmu jest tytułowy Atlantyk – ocean, przez który trzeba się przeprawić, by pobiec za marzeniami o lepszym życiu. Ocena, który w czasie tych wypraw pochłania niejedno ludzkie życie.

Nagroda Jury przypadła ex aequo dwóm filmom o przemocy: znakomitym „Nędznikom” Francuza Ladja Ly – opowieści o potwornej agresji rodzącej się na zamieszkałych przez emigrantów przedmieściach Paryża oraz „Bacurau” Juliano Dornellesa i Klebera Mendonci Filho, którzy opowiedzieli o horrorze na brazylijskiej prowincji, łącząc styl westernowy i science fiction.

Za najlepszych reżyserów festiwalu uznano braci Jeana-Pierre’a i Luca Dardenne’ów, twórców filmu „Młody Ahmed” o 12-letnim muzułmaninie, który wychował się w Belgii, wśród zachodnich wzorów, ale pod wpływem imama stał się fanatykiem religijnych, szykującym w imię Allaha zamach na swoją nauczycielkę.

Nagroda za najlepszą rolę kobiecą przypadła Emily Beecham za „Little Joe”. W filmie Jessiki Hausner aktorka zagrała kobietę-naukowca, która wyhodowała kwiat, którego zapach czyni ludzi szczęśliwymi. Pierwszy podarowała własnemu synkowi. Czy w ten sposób, wnikając w psychikę innego człowieka, stała się współczesną konstruktorką Frankensteina?

Za najlepszego aktora jury uznało Antonio Banderasa, który stworzył wspaniałą kreację w filmie Pedro Almodovara „Ból i blask”, wcielając się w alter ego reżysera.

Celine Sciamma, której „Portret młodej kobiety w ogniu” przez krytyków wymieniany była jako jeden z faworytów do Złotej Palmy, dostała „tylko” nagrodę za scenariusz.

Specjalne wyróżnienie jury dostał Palestyńczyk Elia Suleiman za film „Must Be Heaven”.

Największym przegranym konkursu jest w tym roku Quentin Tarantino, ale trzeba przyznać, że jego „Pewnego razu... w Hollywood” okazało się zbyt słabe, nie spełniające wysokich oczekiwań, jakie można było mieć wobec filmu o fabryce snów końca lat 60. i końcu epoki niewinności. A drugi przegrany? To Pedro Almodovar, wspaniały twórca hiszpański, który kocha Cannes, a przecież nigdy jeszcze nie wyjechał stąd ze Złotą Palmą.