— Cieszę się, że jestem pomiędzy prawdziwymi miłośnikami kina. Jest nas coraz mniej i będzie bardzo przykro, gdy kiedyś miłość do kina zaniknie.
Lange nawiązała też do ostatnich wydarzeń amerykańskich. Nie ukrywała, że dobrze jej robi tych kilka dni spędzonych poza granicami Stanów. Te słowa nikogo nie zdziwyły: ludzie kina nigdy nie kryli swojej niechęci wobez Donalda Trumpa.
Smutek zakradł się również na salę Opery Nova, gdy wspominano tych, którzy odeszli. A odeszli mistrzowie – wielkie autorytety, po których zostaje ogromna pustka. W ciągu ostatniego roku zmarli m.in. Haskell Wexler, Vilmos Zsigmond, Douglas Slocombe, Arthur Hiller, Raoul Coutard, Krzysztof Ptak. I Andrzej Wajda. To jego „Powidoki” otworzyły tegoroczny „Camerimage”. Film o grozie czasów, w których władza chce zawładnąć duszami artystów i dyktować społeczeństwu, jak ma myśleć i czuć, stary mistrz zostawił nam jak testament.
Jednak „Camerimage” to również radość ze wspólnego przeżywania sztuki. I wiara w siłę kina, do którego miłością zarażają się kolejne pokolenia. Robert Lantos, laureat Złotej Żaby dla producenta mówił podczas gali, jak cieszy go Złota Żaba, którą wcześniej odbierali Richard Zanuck czy Jeremy Thomas.
— Ja tych ludzi zawsze podziwiałem - mówił Lantos. - Nie byli dziećmi milionerów czy biznesmenami, którzy weszli ze swoimi pieniędzmi do świata kina, lecz prawdziwymi twórcami o specyficznej wrażliwości.
Magii kina złożył hołd Damien Chazelle w „La La Landzie” - drugim filmie otwarcia festiwalu. Tę magię czuje się też zawsze na Camerimage. Wtedy gdy Włodek Pawlik gra najpiękniejsze utwory muzyki filmowej, gdy studenci tłoczą się na seminariach prowadzonych przez wielkie sławy kina, gdy w kuluarach Opery Nova mówi się nie o polityce, pieniądzach i interesach, lecz o nowych technologiach służących operatorom, a przede wszystkim o pięknie i mądrości filmowych obrazów. Gdy szuka się niezbywalnych wartości. Gdy, jak powiedział Marek Żydowicz otwierając festiwal – „przez tydzień można wsłuchać się w siebie i może znaleźć jakieś antidotum na osaczającą nas durnokrację”.