Marc Roche: Nie ma innego scenariusza niż brexit

Nie może być tak, że jednego dnia mamy 52 proc. za brexitem i wychodzimy z UE, a kolejnego 51 proc. za pozostaniem w UE i pozostajemy – mówi Marc Roche, były wieloletni korespondent francuskojęzycznych gazet „Le Soir" i „Le Monde" w Londynie.

Aktualizacja: 15.01.2019 21:34 Publikacja: 15.01.2019 17:41

Marc Roche: Nie ma innego scenariusza niż brexit

Foto: AFP

Kilka miesięcy temu w rozmowie z „Rzeczpospolitą" przekonywał pan, że brexit będzie sukcesem, tak zatytułował pan też swoją książkę. Dalej jest pan optymistą?

Marc Roche: Mimo wszystkiego, co teraz się dzieje, brexit jest ciągle na agendzie, to jest scenariusz docelowy. Problem polega na tym, że nie ma żadnej alternatywy dla planu premier May. Który zresztą jest dobrym planem. Bo proeuropejscy wyborcy dostają, przynajmniej na jakiś czas, unię celną z UE. A antyeuropejscy dostają to, czego chcieli, czyli wyjście z UE. Niestety arytmetyka w parlamencie powoduje, że plan nie ma akceptacji.

Co teraz?

Brexit nastąpi, bo część elektoratu zarówno lewicy, jak i prawicy chce wyjścia z UE. Nie można zatem wycofać się z brexitu. Pytanie jednak, jaki ma być.

Nie ma alternatywy? A co z kolejnym referendum? Może ludzie zmienili zdanie potem, gdy naprawdę zobaczyli, jakie mogą być skutki brexitu?

Nie sądzę, by było drugie referendum, bo to mogłoby spowodować nasilenie populizmu. Sondaże pokazują niewielką przewagę przeciwników brexitu. Wynika to z faktu poparcia dla UE ze strony tych młodych ludzi, którzy w czasie pierwszego referendum w 2016 r. nie mogli jeszcze głosować, a teraz już takie prawo mają. Niemniej przewaga w sondażach jest zbyt mała, mówimy o 1–2 pkt proc., żeby odpowiedzialnie organizować kolejne referendum. Po drugie, nawet jeśli zwolennicy pozostania w UE wygraliby w drugim referendum, to i tak Wielka Brytania musiałaby opuścić UE.

Dlaczego?

Nie może być tak, że jednego dnia mamy 52 proc. za brexitem i wychodzimy z UE, a kolejnego 51 proc. za pozostaniem w UE i pozostajemy. Widać, że społeczeństwo jest podzielone na pół. Zatem trzeba znaleźć rozsądny scenariusz miękkiego brexitu – kanadyjski, norweski, jakikolwiek. Przy tak małej różnicy nie powinno się zmieniać decyzji, bo sprowokujemy tu wojnę domową.

Z perspektywy Brukseli zaskakujący jest brak profesjonalizmu po stronie brytyjskiej. Jakkolwiek denerwujący i egoistyczni byli Brytyjczycy w UE, to jednak ich politycy przez lata przyzwyczaili nas do chłodnego pragmatyzmu, a dyplomaci do profesjonalizmu na najwyższym poziomie. W negocjacjach brexitu tego w ogóle nie było widać. Co się stało?

Theresa May musiała powołać Borisa Johnsona na szefa dyplomacji. Ale ponieważ go nie lubiła i mu nie ufała, to odcięła kierowany przez niego Foreign Office od negocjacji. To była jedna przyczyna. Kolejna jest taka, że ten wspaniały, profesjonalny korpus urzędniczy nie miał możliwości przygotowania się do negocjacji. Bo przed referendum ówczesny premier David Cameron zabronił jakichkolwiek prac, żeby informacje o nich nie wpłynęły na wynik referendum. Nie można było zakładać negatywnego wyniku i w rozsądny sposób się do niego przygotować. I jeszcze jeden element: brytyjski rząd jest bardzo podzielony i trudno o jedną spójną wizję. W tej sytuacji Michel Barnier, za którym murem stało 27 państw UE, miał ułatwione zadanie w negocjacjach.

Niezależnie od tego, co zdarzy się zaraz po głosowaniu w Izbie Gmin i czy może nastąpić jakieś przedłużenie negocjacji, ich wynik jest raczej nieuchronny. UE nie zmieni swojego stanowiska, z drugiej strony – jak pan mówi – Londyn nie zmieni decyzji o wyjściu z UE. Ale posłom nie podoba się wynegocjowany przez May plan. Co w tej sytuacji? Wróci pragmatyzm czy czeka nas twardy brexit?

W obecnej sytuacji trudno cokolwiek przewidywać, każdy scenariusz jest więc możliwy, czy to twardego, czy miękkiego brexitu, ze wszystkimi wariantami pośrednimi. Pewne jest tylko to, że on nastąpi.

May jest bardzo krytykowana w brytyjskiej prasie. Pan jednak powiedział, że wynegocjowany przez nią plan jest najlepszy z możliwych. Czy widzi pan jakiegokolwiek innego polityka na brytyjskiej scenie, który zrobiłby to może lepiej niż May i zyskałby poparcie dla umowy?

Mimo całej krytyki, mimo pewnych słabości, ona jednak zdołała doprowadzić do wynegocjowania i podpisania porozumienia z UE. U innych możliwych przywódców, jak choćby Borisa Johnsona czy Davida Daviesa, ja podobnej determinacji nie widzę. To po stronie zwolenników brexitu, czyli jej przeciwników w partii. Wśród jej sojuszników, a przeciwników brexitu, jak minister finansów Phillip Hammond, też tej siły nie ma. Nie widzę także w tej roli Jeremy'ego Corbyna, lidera opozycji, też nie byłby w stanie tego zrobić. Tak więc niestety moja odpowiedzieć jest przecząca. Tragedia polega na tym, że nikogo innego nie ma.

Kilka miesięcy temu w rozmowie z „Rzeczpospolitą" przekonywał pan, że brexit będzie sukcesem, tak zatytułował pan też swoją książkę. Dalej jest pan optymistą?

Marc Roche: Mimo wszystkiego, co teraz się dzieje, brexit jest ciągle na agendzie, to jest scenariusz docelowy. Problem polega na tym, że nie ma żadnej alternatywy dla planu premier May. Który zresztą jest dobrym planem. Bo proeuropejscy wyborcy dostają, przynajmniej na jakiś czas, unię celną z UE. A antyeuropejscy dostają to, czego chcieli, czyli wyjście z UE. Niestety arytmetyka w parlamencie powoduje, że plan nie ma akceptacji.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779