„Airlock" – „śluza powietrzna" – taki nowy koncept próbował we wtorek po południu wylansować prokurator generalny i deputowany torysów Geoffrey Cox, aby opisać świetlaną przyszłość, jaka miałaby czekać Wielką Brytanię w razie wejścia w życie umowy wynegocjowanej przez ostatnie dwa lata przez Theresę May. – To jest klucz, który otworzy nam drzwi do wynegocjowania nowej umowy, tym razem o przyszłych stosunkach z Unią – tłumaczył.
Choć jednak torysi wystawili swojego najlepszego mówcę (jak to ujął przewodniczący Izby Gmin John Bercow – syntezę Demostenesa i Einsteina), aby bronić w wielogodzinnej debacie umowy rozwodowej, szanse, że Westminster przyjmie ją w nocy z wtorku na środę, były bliskie zera.
– Śluza ma dwa wrota, jednymi się wchodzi, drugimi wychodzi. A my nie wiemy, dokąd mamy wyjść, bo żadnej umowy o przyszłych relacjach z Unią nie ma – mówił deputowany laburzystowski Chuka Umunna.
Poprawka Barona
Po południu było nawet całkiem możliwe, że Izba w ogóle nie będzie głosować nad porozumieniem przedłożonym przez May, tylko projektem, od którego Bruksela się odetnie.
Bercow zgodził się na poddanie pod głosowanie czterech spośród dziesiątek zgłoszonych przez deputowanych poprawek, z których jedna, konserwatywnego deputowanego Johna Barona, zakłada, że Wielka Brytania będzie mogła jednostronnie wycofać się z umowy wiążącej Irlandię Północną unią celną z UE (tzw. backstop), dopóki nie zostanie uzgodnione inne rozwiązanie pozwalające na uniknięcie kontroli na granicy z Republiką Irlandii. Jeśliby przeszła, oznaczałaby złamanie fundamentalnego warunku stawianego od początku rokowań przez Brukselę na wniosek irlandzkiego rządu.