Kongres USA staje po stronie Irlandczyków

Premier Johnson przyleciał do Belfastu, aby uspokoić nastroje w Irlandii Północnej. Skutek jest jednak odwrotny.

Publikacja: 31.07.2019 21:00

Premier Boris Johnson (z prawej) z sekretarzem ds. Irlandii Płn. Julianem Smithem

Premier Boris Johnson (z prawej) z sekretarzem ds. Irlandii Płn. Julianem Smithem

Foto: AFP

W bezstronność szefa brytyjskiego rządu nie wierzą już nawet najbardziej naiwni. W środę rano w budynku Stormontu Boris Johnson przyjmował jedną za drugą delegacje pięciu najważniejszych ugrupowań reprezentowanych w parlamencie prowincji. Chodzi o próbę zbudowania większościowej koalicji, która byłaby zdolna powołać po raz pierwszy od dwóch i pół roku rząd Irlandii Północnej.

Jednak dzień wcześniej premier zjadł kolację z Arlene Foster i innymi przywódcami Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP), bez której sam nie ma większości w zgromadzeniu w Westminsterze.

Liderzy irlandzkich nacjonalistów uznali to za prowokację i nie zamierzali owijać w bawełnę.

– Powiedziałam mu jasno, że w razie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii bez porozumienia byłoby rzeczą niewyobrażalną, gdyby nie doszło do referendum w sprawie zjednoczenia Wyspy. Niech nie mówi, że nikt go nie ostrzegał – oświadczyła po spotkaniu z Johnsonem liderka Sinn Fein Mary Lou McDonald.

Zobacz także: Boris Johnson podpalił Szkocję

Zgodnie z zawartym w 1998 r. porozumieniem wielkopiątkowym sekretarz ds. Irlandii brytyjskiego rządu jest zobowiązany do rozpisania głosowania w sprawie połączenia Ulsteru z Republiką Irlandii w razie zasadniczej zmiany nastawienia opinii publicznej w tej sprawie w północnej części wyspy.

– Z powodów demograficznych katolicy już teraz stanowią prawie połowę mieszkańców Ulsteru. Ale twardy brexit z pewnością zwiększy poparcie dla zjednoczenia, bo żadna prowincja Wielkiej Brytanii nie odczuje w tak silny sposób skutków gospodarczych wyjścia z Unii jak Irlandia Północna – potwierdza w rozmowie z „Rz" wiceszef dublińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Europejskich (IIEA) Andrew Gilmore.

We wtorek, dopiero tydzień po objęciu władzy, Johnson rozmawiał przez telefon z premierem Irlandii Leo Varadkarem. Starał się go przekonać do konieczności wykreślenia z umowy rozwodowej, jaką zawarła w grudniu 2017 r. Wielka Brytania z Unią, zapisów o tzw. backstopie: zobowiązaniu, że Ulster pozostanie częścią jednolitego rynku, dopóki nie będzie zawarta między Londynem i Bruksela umowa o przyszłej współpracy, która pozwoli na uniknięcie przywrócenia kontroli na granicy między Republiką Irlandii a Ulsterem.

Ale Brytyjczyk napotkał ze strony Varadkara bardzo twardy opór. – Słuchając tego, co dziś mówił, odniosłem wrażenie, że chce nie tylko wykreślić backstop, ale także doprowadzić do zawarcia zupełnie nowego porozumienia. To się nie stanie – oświadczył premier Irlandii.

W tej sprawie przywódcy DUP są zdecydowanie po stronie Johnsona. Dla nich backstop od początku był niedopuszczalny, bo wprowadzał odmienne regulacje dla Irlandii Północnej i reszty Wielkiej Brytanii, co mogło być początkiem oderwania prowincji od reszty Zjednoczonego Królestwa.

– Rozmawialiśmy o tym, że potrzebujemy nowego porozumienia z Unią, że zarówno Dublin, jak i Bruksela muszą zrezygnować z obecnej retoryki i podjąć rozmowy z sprawie zmiany umowy, dla dobra nie tylko Wielkiej Brytanii, ale także Irlandii i całej Europy – zdała relację z wtorkowej kolacji z Johnsonem Arlene Foster.

Tak fundamentalna zmiana rzecz jasna nie sprzyja utworzeniu większościowego rządu w Stormoncie. Tym bardziej że żadna ze stron nie zamierza rezygnować z wcześniejszych warunków, które uniemożliwiały porozumienie: Sinn Fein z ustawy o promocji języki irlandzkiego, DUP ze swojego stanowiska w sprawie jednopłciowych związków partnerskich. Perspektywy porozumienia są tak słabe, że w ub. tygodniu Dominic Raab ostrzegł przed możliwością bezpośrednich rządów Londynu w Irlandii Północnej. Tego jednak Johnson w Belfaście nie powtórzył w obawie przed jeszcze większym rozgrzaniem nastrojów.

Sprawa daleko wykracza poza Zieloną Wyspę. Grupa Przyjaciół Irlandii w amerykańskim Kongresie, do której należy 54 senatorów i deputowanych Izby Reprezentantów, ostrzegła, że w razie twardego brexitu będzie blokować zawarcie porozumienia o wolnym handlu między Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi. Chodzi o umowę, która zdaniem Donalda Trumpa mogłaby cztero- czy nawet pięciokrotnie zwiększyć obroty handlowe między USA i Zjednoczonym Królestwem. Bardzo na nią liczy Johnson, aby choć częściowo zrekompensować ewentualne skutki twardego brexitu. Jednak wobec zbliżających się wyborów nie będzie jej forsował także sam prezydent: Amerykanie przyznający się do irlandzkich korzeni stanowią ok. 10 proc. ludności Stanów Zjednoczonych, a wielu z nich mieszka w „swing states": stanach, które raz głosują na republikanów, raz na demokratów.

W bezstronność szefa brytyjskiego rządu nie wierzą już nawet najbardziej naiwni. W środę rano w budynku Stormontu Boris Johnson przyjmował jedną za drugą delegacje pięciu najważniejszych ugrupowań reprezentowanych w parlamencie prowincji. Chodzi o próbę zbudowania większościowej koalicji, która byłaby zdolna powołać po raz pierwszy od dwóch i pół roku rząd Irlandii Północnej.

Jednak dzień wcześniej premier zjadł kolację z Arlene Foster i innymi przywódcami Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP), bez której sam nie ma większości w zgromadzeniu w Westminsterze.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 807
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 806
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 805
Świat
Sędzia Szmydt przyjął prezent od propagandysty. Symbol ten wykorzystuje rosyjska armia
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Świat
Miss USA rezygnuje z tytułu. Powód? Problemy ze zdrowiem psychicznym