Tak jest właśnie na rynku energii. Na tle 38 mln mieszkańców Polski interesy 117 tys. górników pracujących przy wydobyciu węgla kamiennego nie są priorytetem. Ale jednak, jak piszemy dziś w „Rzeczpospolitej", skutecznie protestują oni przeciwko wprowadzeniu norm zanieczyszczenia powietrza przez pełnomocnika rządu ds. walki ze smogiem i ministra energii. Normy będą oznaczały, że w domowych piecach nie będzie można palić najgorszej jakości węglem. To zmniejszy popyt na węgiel, a w interesie górników jest przecież, by sprzedawać go jak najwięcej. A że górnicy mają wyjątkowo mocne związki zawodowe, znaleźli argumenty, by przekonać do swoich racji ministra energii. Wiadomo, że każda branża ma swoje interesy i broni ich, nawet – a może zwłaszcza – gdy są sprzeczne z interesami całej reszty. A druga strona, choć chodzi jej o zdrowie obywateli, nie ma takiej siły przebicia. Ani organizacje pozarządowe, ani minister rozwoju nie będą palić radiowozów w obronie swoich interesów, górnicy już pokazali, że to potrafią.

Dlatego więc nie powinien dziwić spór między ministrem energii a ministrem rozwoju. To jest spór między obrońcami status quo, a tymi, którzy widzą potrzebę zmian. Minister Tchórzewski reprezentuje interes branży wydobywczej, który można ująć: Niech jak najwięcej polskiego węgla trafia wszędzie, a zwłaszcza do polskich płuc. Bo taki jest finał drogi, którą pokonuje węgiel po wyjeździe z kopalni – trafia na składy, potem do pieców, a na koniec do powietrza, którym oddychają Polacy. Jeśli minister nie chce zmiany takiej sytuacji, to uznaje ją za właściwą.

Rząd może się nie dogadać. Ale w trakcie kampanii wyborczej – silny głos mają samorządy. Tymczasem temat smogu jest praktycznie nieobecny w mediach od kwietnia do października. A szkoda. Bo kandydaci na fotel prezydenta Warszawy, zamiast prowadzić lub walczyć z kampanią negatywną, mogliby zająć się ważną społecznie sprawą. Kraków pokazał, że nawet przy braku norm węgla można zabronić palenia węglem w piecach. Można dofinansować program wymiany pieców, wprowadzać centralne ogrzewanie. Miasta mają głos, jeśli tylko podniosą wreszcie rękawicę.