Tymczasem w ubiegłym tygodniu Astaldi wycofało się z realizacji umów na modernizację dwóch linii kolejowych: odcinkach linii nr 7 pomiędzy Lublinem a Dęblinem oraz linii E59 pomiędzy granicą województwa dolnośląskiego a Lesznem.

– Przyczyną wypowiedzenia był niezwykle gwałtowny, znaczny i powszechny wzrost cen materiałów i siły roboczej koniecznych do wykonania tych kontraktów, a także jednoczesny spadek podaży tych materiałów i usług w branży budowlanej – podała spółka.

Poszkodowanych ma być ok. 40 firm, które teraz domagają się uregulowania zobowiązań przez inwestora, czyli zarządzającej infrastrukturą spółki PKP Polskie Linie Kolejowe (PLK). Ta ostatnia poinformowała, że nie uznaje decyzji Astaldi o wygaszeniu umów, bo – jak stwierdzono - korespondencja przesłana przez Astaldi nie stanowi o skutecznym wygaśnięciu zobowiązań, ani o odstąpieniu od obu kontraktów. Włosi dostali dwa dni na powrót na place budowy.

- Astaldi wraz z konsorcjantami są nadal, zdaniem PLK, zobowiązani wykonywać umowy. Do tego konsorcjanci zostali wezwani – poinformował Arnold Bresch, członek zarządu PLK.

PLK twierdzi, że sprawa płatności dla kontrahentów Astaldi jest traktowana priorytetowo. - Zespoły PLK weryfikują dokumenty, które pozwolą na jak najszybsze zaspokojenie nieuregulowanych przez Astaldi zobowiązań względem podwykonawców. Podwykonawcy są i będą na bieżąco informowania o działaniach PLK – poinformowała spółka w komunikacie.