Niklowana republika. Na mapie świata pojawi się nowe państwo?

Za trzy miesiące mieszkańcy Nowej Kaledonii zdecydują o swojej przyszłości. Największym znakiem zapytania jest, czy gospodarka tych pacyficznych wysp poradzi sobie z niepodległością.

Aktualizacja: 05.08.2018 13:35 Publikacja: 04.08.2018 12:47

Foto: Fotorzepa, Iwona Trusewicz

Nowa Kaledonia - była francuska kolonia karna w Melanezji (za rok utworzenia przyjmuje się 1853), ma dziś statut francuskiego kraju zamorskiego. To bardzo duża autonomia, w której Paryż decyduje jedynie o polityce zagranicznej, sprawach bezpieczeństwa i obronności.

Na początku listopada odbędzie się tu referendum niepodległościowe; mieszkańcy - dziś obywatele francuscy, odpowiedzą tylko na jedno pytanie - czy chcą być niepodległym państwem.

- Długo tutaj dyskutowano, kto będzie mógł wziąć udział w głosowaniu. Chodziło o białych potomków francuskich kolonizatorów. Ostatecznie zdecydowano, że mogą to być tylko ci, którzy mieszkają na Nowej Kaledonii nieprzerwanie przez ostatnich 20 lat. Kanakowie - rdzenna ludność, głosować mogą wszyscy, którzy są pełnoletni. Partia niepodległościowa chce, by także ci, którzy mieszkają lub uczą się we Francji mieli takie prawo - opowiada mi Irma Żebrowska nauczycielka języka francuskiego w koledżu w stolicy kraju Noumei.

Yamy na obiadek

W lipcu i sierpniu na Nowej Kaledonii panuje zima. Oznacza to przyjemne 23 - 25 stopni C w dzień i 14-15 stopni C nocą.

Słońce, błękitne niebo, lazur Pacyfiku, tropikalna roślinność, bogactwo kwiatów i egzotycznych ptaków stanowią o niezwykłej urodzie tego skrawka ludzkiego świata.

Kilka wysp o łącznej powierzchni blisko 19 tys. km kw. jest słabo zaludnionych. Na największej w nich - bardzo górzystej Grande Terre (16,5 tys. km kw.) zamieszkuje większość z 280 tysięcy Kaledończyków (14 osób na km kw.), z tego 120 tysięcy w stolicy - Noumei, zwanej Paryżem Pacyfiku.

Mnie położone na wzgórzach, zapatrzone w Pacyfik miasto białych domów w zieleni, przypomina bardziej Riwierę Francuską niż Paryż. Nie ma tutaj kamiennych kościołów, ciężkich betonowych budowli, są za to piękne ciągi piesze i rowerowe wijące się kolejnymi zatokami, ocienione palmami i bananowcami, drzewami mangowymi i figowcami; są plaże nad spokojnymi zatokami i gwarne centrum z halami targowymi.

Tutaj Kanakowie - lud mający wspólne korzenie z australijskimi Aborygenami, sprzedają owoce - pitaje, marakuje, ananasy, pomarańcze, mandarynki czy niesmaczne jabłka oraz banany poingo - małe i krępe. Gotuje je się ze skórką około 10 minut, a potem obiera i miąższ jada zamiast ziemniaków czy makaronu. Jak opowiada Irma Żebrowska, poingo pyszne są do ryby zmieszane z mleczkiem kokosowym i curry.

Z warzyw najpopularniejsze są ziemniakopodobne bulwy bogatych w mikroelementy i witaminy yamów, dochodzące do 50 kg, korzenie taro czy też maniok. Miejscowym warzywem jest też chouchoute (czytamy - szuszut) - biały rodzaj kalarepki, którą można pokroić na drobno i usmażyć na złoty kolor. Z kolei le chou kanak (kanakowa kapusta) to wyglądające jak chwast zielone liście, które miejscowi smażą i jedzą tak jak my szpinak.

Wszystko to jest dostępne nie tylko na miejskim targowisku Noumei, ale też na skleconych z byle czego straganach, których setki stoją wzdłuż dróg głównej wyspy. Przy straganach nie ma sprzedawców, są za to ceny i słoiki, do których kupujący wrzuca pieniądze za zabrane towary.

Drogo, coraz drożej

I tutaj dochodzimy do pierwszego wyróżnika gospodarki Nowej Kaledonii - ceny na wyspach są niezwykle wysokie. Obowiązuje nie euro, co wydawałoby się logiczne jako, że obszar należy do Francji, ale franki pacyficzne (CFP). Do tego wymiana euro na CFP jest trudna, o czym się sama przekonałam. Na lotnisku „haracz" za wymianę wynosi 10 proc., a w samej stolicy można to zrobić tylko w jednym miejscu w samym centrum. Pozostałe oddziały banków - Societe Generale i miejscowych BNC czy BCI - nie prowadzą wymiany walut. Mówiący łamaną angielszczyzną pracownicy nie potrafili wyjaśnić, dlaczego.

Irma Żebrowska sprowadziła się tutaj w 2017 r. Musiała wynająć mieszkanie, kupić samochód. Tak porównuje ceny we Francji i Nowej Kaledonii:

- Gaz tutaj jest dostępny tylko w butlach więc praktycznie wszystko działa na prąd. A ten jest dwa razy droższy niż we Francji. Płacę ok. 400 euro miesięcznie bardzo oszczędzając; np. klimatyzację używam tylko przez trzy najgorętsze miesiące (listopad, grudzień, styczeń).

Mieszkanie (ok. 80 m kw) pani Irma wynajęła za 154 tys. tutejszych franków (1290 euro); we Francji wynajęła swój dom za ok. 900 euro. Opłaty komunalne (śmieci, woda, kanalizacja) to koszt ok. 95 euro miesięcznie. Samochód, 3-letni ford fiesta automat kosztował 1 mln franków czyli ok. 8400 euro. Do tego dochodzi ubezpieczenie 4000-5000 CFP miesięcznie.

To że jest bardzo drogo mogą potwierdzić moje rachunki. Aby objechać główną wyspę wynajęłam w Herzu małego Citroena C1. Za pięć dni z limitem 750 km i zapłaciłam 22 tys. CFP (790 zł ), dostając 10 proc. zniżki na legitymację dziennikarską.

W Noumei ruch jest ogromny i wydaje się, że każdy tutaj ma auto. Komunikacja publiczna działa słabo; taksówki są drogie. Bardzo dużo jeździ po ulicach rumuńskich dacii (szczególnie modeli duster i logan), a także marek francuskich, japońskich i koreańskich.

Specyfiką Nowej Kaledonii jest całkowity brak konkurencji na rynku paliwowym. Na wszystkich stacjach benzynowych, niezależnie od tego czy jest to francuski Total, holenderski Shell czy amerykański Mobil benzyna jest w tej samej cenie. Na początku mojego pobytu było to 140 CFP (5,03 zł), by po pięciu dniach podskoczyć do 146,6 CFP.

Jazda po Nowej Kaledonii to wyzwanie. Nie dlatego, że drogi są tak złe. W większości są dobre lub przyzwoite, a przeprawa przez góry oprócz wspaniałych widoków, obfituje w miejsca postojowe urządzone drewnianymi altankami, wśród bujnej roślinności, nad rzekami i strumieniami. Wyzwaniem jest brak drogowskazów, informacji o odległościach, kierunkowskazów dokąd skręcić; te nieliczne, które nagle się pojawiają po wielu kilometrach są to na białym tle cienkie czarne litery, które często „zdobią” popularne na wyspie bohomazy (marze się tutaj wszystko i po wszystkim).

Trudno więc odczytać nazwy miejscowości czy odległości. Przejechałam po głównej wyspie 750 km, ale tylko raz natknęłam się na zieloną tablicę informacyjną. Reszta była mniej lub bardziej nieczytelna. Jadąc główną drogą na odlegle od stolicy jedyne międzynarodowe lotnisko pierwsza tablica informująca, że jedziemy w dobrym kierunku ukazała się po mniej więcej 30 kilometrach. W stolicy - Noumei nie ma żadnych oznaczeń jak dojechać na międzynarodowe lotnisko. Jest to denerwujące i niezrozumiałe, tym bardziej, że drogowe obyczaje wprowadzali tutaj Francuzi. 

Paliwa są więc tańsze niż w Polsce, co jest kolejnym paradoksem, bowiem całość jest importowana - najczęściej z odległej o 1400 km Australii. Pozostałe towary i usługi są na Nowej Kaledonii dużo droższe nie tylko od tych w Polsce, ale i od towarów i usług we Francji i wielu innych dużo bogatszych państw.

W Noumei litr mleka UHT kupimy w dyskoncie za średnio 120 CFP (4,31 zł), świeże jest dwa razy droższe; śmietanka do kawy (150 gr) to już wydatek równowartości 8-10 zł; najtańsza bagietka kosztuje równowartość 4 zł; jogurty (jeden z nielicznych własnych produktów) od 7 zł za sztukę; kilo białego sera to wydatek równowartości 26 zł, mała mrożona pizza - 12 zł, a puszka pomidorów bez skórki - 7,5 zł (230 CFP). Ceny na prowincji są odrobinę niższe.

Nikiel i co jeszcze?

Czy Kaledończyków stać na takie ceny? Większości, szczególnie ludności rodzimej - nie stać. Płaca minimalna to 150 tys. CFP (5386 zł). Irma Żebrowska przyznaje, że nie wie jak za takie pieniądze można się tutaj utrzymać. Za przyzwoite wynagrodzenie uchodzi dwa razy wyższe - 300 tys. CFP.

Kanakowie (stanowią 41 proc. mieszkańców, biali - 37,5 proc. a reszta to głównie emigranci z Polinezji) mieszkają w wysokich górach, odludnych dolinach nad Pacyfikiem. Plemienne osady są dla przybysza z Europy smutnym widokiem. Małe chaty zbite z byle czego, najczęściej bez jakiejkolwiek sanitariatów, nie zawsze z bieżącą wodą.

Ze względu na klimat życie toczy się tam na zewnątrz w otoczeniu bujnej tropikalnej roślinności, ludzie mają małe poletka, a przy prowizorycznych chatach parkują wielkie i drogie toyoty Hilux. Nie wiem, za co je Kanakowie kupują, ale wielki samochód jest tutaj podobno symbolem pozycji społecznej.

Zachód wyspy jest nie tylko odmienny krajobrazowo, ale i gospodarczo. O ile na wschodnie dominują osady kanackie i turystyka, to za zachodnie królują wielkie farmy bydła, koni, uprawy rolne. Krajobraz jest bardziej australijski a na północy nowozelandzki.

Sądząc po danych statystycznych Nowa Kaledonia jest krajem ludzi bogatych. PKB kraju rośnie z roku na roku i wynosi na głowę mieszkańca już ponad 38 tys. dol. (w Polsce to 15,7 tys. dol.). Na kaledoński PKB składają się przede wszystkim dochody z usług (72 proc.) i przemysłu 26,5 proc. Nowa Kaledonia ma trzecie zasoby niklu na świecie i zaspokaja 11 proc. światowego popytu na ten metal. Ma też rudy żelaza, magnezu, kobalt i chrom. Kopalniom i hutom niklu Grand Terre „zawdzięcza" też znaczną degradację swojego wyjątkowego środowiska.

Czy w takim razie wyspa poradzi sobie bez matki-Francji? Dziś pieniężne dotacje Paryża stanowią 15 proc. PKB kraju. Handel zagraniczny jest na dużym minusie, bowiem poza metalami, niewielką ilością wyrobów rolnych, wszystko inne wyspiarze muszą sprowadzać zza granicy.

W takim wypadku szansą na gospodarczy boom pozostaje turystyka. Na razie Nowa Kaledonia znacznie tutaj odstaje od swoich najbliższych sąsiadów z Australii i Nowej Zelandii. Słabo rozwinięta sieć informacji turystycznej; drogie i bardzo drogie hotele; słaba znajomości innych poza francuskim języków, brak bazy na tzw. każdą kieszeń (w Noumei jest jedno schronisko młodzieżowe); brak dobrze rozwiniętego transportu publicznego - wszystko to hamuje napływ gości na te przecudnej urody wyspy. Do tego jak podkreśla Irma Żebrowska, sami Kaledończycy nie mogą się zdecydować czy chcą mieć u siebie więcej turystów. Stąd brak przemyślanej strategii rozwoju turystyki i wsparcia głównych atrakcji Nowej Kaledonii.

I tutaj warto postawić kropkę i wrócić do pytania o wynik bliskiego referendum. Sondaże wskazują na razie na to, że Nowa Kaledonia pozostanie przy Francji. Obywatelstwo francuskie wielu mieszkańcom bardzo odpowiada. Czy na mapie świata pojawi się nowe 202 państwo okaże się 4 listopada.

Iwona Trusewicz z Noumei

Nowa Kaledonia - była francuska kolonia karna w Melanezji (za rok utworzenia przyjmuje się 1853), ma dziś statut francuskiego kraju zamorskiego. To bardzo duża autonomia, w której Paryż decyduje jedynie o polityce zagranicznej, sprawach bezpieczeństwa i obronności.

Na początku listopada odbędzie się tu referendum niepodległościowe; mieszkańcy - dziś obywatele francuscy, odpowiedzą tylko na jedno pytanie - czy chcą być niepodległym państwem.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Wada respiratorów w USA. Philips zapłaci 1,1 mld dolarów
Biznes
Pierwszy maja to święto konwalii. Przynajmniej we Francji
Biznes
Żałosne tłumaczenie Japan Tobacco; koncern wyjaśnia, dlaczego wciąż zarabia w Rosji
Biznes
„Nowy gaz” coraz mocniej uzależnia UE od Rosji. Mocne narzędzie szantażu
Biznes
„Rzeczpospolita” po raz drugi przyzna — Orły ESG
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO