Białoruskie KGB publikuje zdjęcia z komórki pana syna i twierdzi, że był najemnikiem, walczył w Donbasie i sympatyzował ze skrajnie prawicowymi ugrupowaniami. Co pana syn robił na wschodzie Ukrainy?
Mój syn w Donbasie wykonywał obowiązki dziennikarskie, ma mnóstwo zdjęć i reportaży stamtąd. A to co mówią władze Białorusi jest propagandą, trudno mi to komentować. Został aresztowany niewinny człowiek, więc postanowiono wykreować mu negatywny wizerunek, przedstawić jako wroga. Będą obwiniać go o wszystko co tylko przyjdzie im do głowy.
W białoruskich mediach rządowych od kilku dni pokazują filmik, na którym Raman Pratasiewicz mówi, że czuje się dobrze, przyznaje się do winy, składa zeznania i współpracuje ze śledztwem. Myśli pan, że go torturują?
Na nagraniu wyraźnie widać ślady na twarzy. Przepuszczamy, że był torturowany i znęcali się nad nim. Prawdopodobnie ma złamany nos i może stracił kilka zębów. Najstraszniejsze jest to, że na jego szyi widoczne są ślady duszenia.
Liderka białoruskiej opozycji demokratycznej Swiatłana Cichanouska przyznała, że tydzień przed uziemieniem samolotu Ramana również wracała z Aten do Wilna tą samą drogą. Dlaczego na celowniku reżimu znalazł się akurat pana syn?