Wokół sprawy państwa Dziubaków, którzy sądzą się z Raiffeisenem, domagając się unieważnienia umowy kredytu hipotecznego indeksowanego do franka, pojawiło się sporo niejasności. Jedna z nich dotyczy rzekomych 800 tys. zł, których bank miałby się domagać od nich w razie unieważnienia umowy.

Ile za niebyły kredyt
To byłoby sporo, bo początkowa wartość tego zaciągniętego w 2008 r. kredytu wynosiła 400 tys. zł. Małżeństwo spłaciło 220 tys. zł, a do spłaty pozostało im jeszcze aż 520 tys. zł ze względu na umocnienie się franka. Raiffeisen twierdzi, że przytoczone 800 tys. zł to nieprawdziwa i przesadzona wartość, ale nie podaje, o jaką faktycznie chodzi kwotę, zasłaniając się tajemnicą bankową. – Faktycznie jednak przedstawiliśmy sądowi możliwe konsekwencje unieważnienia. W październikowym wyroku TSUE podkreślił, że wymaga zbadania skutków rozwiązania umowy i przedstawienia ich sądowi. Nie chodzi zatem o to, aby straszyć klientów, ale ich informować – zaznaczają przedstawiciele Raiffeisena.
Czytaj także: Polskie sądy po orzeczeniu TSUE sprzyjają klientom
Możemy jednak posłużyć się analogicznym przykładem kredytu indeksowanego do franka o wartości początkowej 100 tys. zł. W razie unieważnienia dojdzie do konieczności wzajemnego rozliczenia stron. I tu technicznie są dwie opcje: klient zwróciłby otrzymany kapitał, czyli 100 tys. zł, a bank klientowi – spłacone do tej pory raty, odsetki i opłaty, w przypadku naszego kredytu byłoby to 43 tys. zł. Jest też inna możliwość: potrącenie wzajemnie pobranych przez bank i kredytobiorcę kwot. W tym przypadku klient byłby zobowiązany do zwrotu 57 tys. zł. Nie ma jasności, którą metodę należałoby zastosować.