Spłacalność kredytów niezła, ale będzie gorzej

Opóźnionych kredytów nie przybywa mocno, ale rosnące rezerwy wskazują, że banki przygotowują się na pogorszenie.

Publikacja: 17.09.2020 21:00

Spłacalność kredytów niezła, ale będzie gorzej

Foto: Shutterstock

Dane Narodowego Banku Polskiego i Komisji Nadzoru Finansowego pokazują, że na razie spłacalność kredytów nie pogorszyła się istotnie. Na koniec lipca udział kredytów z opóźnieniem w spłacie w portfelu kredytów brutto sektora niefinansowego urósł o 0,42 pkt proc. wobec końca lutego, ostatniego miesiąca przed pandemią, do 6,94 proc.

To wciąż dość niski poziom, ale „cofnął" sektor bankowy do poziomów z początku 2018 r. Bardziej pogorszył się wskaźnik w przypadku przedsiębiorstw (0,59 pkt proc., do 8,78 proc.) niż gospodarstw domowych (0,37 pkt proc., do 6,09 proc.). Dane te kontrastują z rosnącymi rezerwami kredytowymi, które banki zawiązują, oczekując dopiero faktycznego pogorszenia spłacalności. W niektórych instytucjach koszty ryzyka w I półroczu urosły rok do roku o około połowę. Sporym wsparciem dla firm i klientów indywidualnych były rządowe tarcze antykryzysowe i wakacje kredytowe. Ich wygasanie może się przyczynić do wzrostu wskaźnika przeterminowanych kredytów. Wolniejszy przyrost udziału niespłacanych kredytów wynika też stąd, że część z nich jeszcze nie zdążyła wejść w opóźnienie (klasyfikowane są tam zwykle kredyty opóźnione o 90 dni). Z kolei wzrost odpisów podbiły te na hipoteki frankowe.

Związek Banków Polskich przedstawił niedawno bazowy scenariusz, który zakłada w tym roku skokowy wzrost odpisów sektora aż o 150 proc. w porównaniu z 2019 r. Oznaczałoby to, że wyniosłyby 22,7 mld zł. Po siedmiu miesiącach odpisy urosły „tylko" o 38 proc., do 7,3 mld zł. Odpisy mają kluczowy wpływ na zysk sektora, w 2019 r. wyniosły 9 mld zł w porównaniu z 19,3 mld zł zysku brutto (tzn. gdyby ich nie było w ogóle, zysk ten wyniósłby ponad 28 mld zł).

– Nie zakładam tak negatywnego scenariusza jak ZBP, to moim zdaniem czarny scenariusz, mało na razie prawdopodobny, choć wykluczyć go nie można. Banki spodziewają się nadal podwyższonych kosztów ryzyka kredytowego w drugim półroczu, ale nie spodziewam się, by były tak duże, aby sektor zanotował straty. Żeby do tego doszło, przychody musiałyby spaść jeszcze mocniej i nastąpić skokowy wzrost kosztów ryzyka, czego się nie spodziewam, więc sektor nadal prawdopodobnie będzie w kolejnych miesiącach osiągał dodatnie wyniki netto – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.

Dodaje, że w zakresie kosztów ryzyka w kolejnych miesiącach i przyszłym roku dużo będzie zależeć od tego, jak przebiegnie zakończenie wakacji kredytowych i jak klienci będą wracać do spłaty rat. – Banki mają już rezerwy zawarte w tym celu, pytanie jakich problemów ze spłacalnością się spodziewają i czy będą musiały dowiązywać rezerwy. Kluczowe będzie tempo odbicia gospodarki, ostatnio ekonomiści rewidowali prognozy PKB w górę, tzn. spodziewają się mniejszego spadku w tym roku, czyli są teraz bardziej optymistyczni niż na początku pandemii. Bardzo trudno oszacować, jak kształtować się będzie koszt ryzyka w przyszłym roku. Jest lepiej, niż oczekiwano, ale nie przesądza to, że rezerwy nie będą rosły lub zaczną maleć. Zakładam, że koszty ryzyka będą podwyższone w porównaniu z poprzednimi latami także w przyszłym roku, ale trudno ocenić jak bardzo – dodaje.

Poszczególne banki mogą być bardziej lub mniej konserwatywne w zakresie zawiązywania rezerw kredytowych. Jedne zawiązują większe w porównaniu z portfelem kredytowym, inne mniejsze rezerwy. Dodatkowo mogą różnić się także momentem, w którym będą to robić. – Pewne znaczenie w tym zakresie będzie miało to, jaka będzie polityka dywidendowa KNF. Nie można wykluczyć, że banki – w razie gdyby okazało się, że nie będą mogły wypłacić w przyszłym roku zysków z tego roku – zdecydują się zawiązać większe rezerwy jeszcze w grudniu, aby obciążyć i tak słabe wyniki, z których nie będzie dywidendy, w 2020 r. i oczyścić sobie drogę do zanotowania wyższych wyników w 2021 r. – mówi Jańczak.

O ile duże, rentowne i mające spore nadwyżki kapitałowe banki bez trudności poradzą sobie ze wzrostem odpisów (to głównie pierwsza szóstka–siódemka największych graczy w Polsce), to problemy będą mieć te mniejsze. To parę banków komercyjnych (m.in. Idea, Getin, Alior) i spora grupa spółdzielczych. KNF wskazuje, że po siedmiu miesiącach tego roku nierentowne banki mają już 1,02 mld zł straty netto.

Dane Narodowego Banku Polskiego i Komisji Nadzoru Finansowego pokazują, że na razie spłacalność kredytów nie pogorszyła się istotnie. Na koniec lipca udział kredytów z opóźnieniem w spłacie w portfelu kredytów brutto sektora niefinansowego urósł o 0,42 pkt proc. wobec końca lutego, ostatniego miesiąca przed pandemią, do 6,94 proc.

To wciąż dość niski poziom, ale „cofnął" sektor bankowy do poziomów z początku 2018 r. Bardziej pogorszył się wskaźnik w przypadku przedsiębiorstw (0,59 pkt proc., do 8,78 proc.) niż gospodarstw domowych (0,37 pkt proc., do 6,09 proc.). Dane te kontrastują z rosnącymi rezerwami kredytowymi, które banki zawiązują, oczekując dopiero faktycznego pogorszenia spłacalności. W niektórych instytucjach koszty ryzyka w I półroczu urosły rok do roku o około połowę. Sporym wsparciem dla firm i klientów indywidualnych były rządowe tarcze antykryzysowe i wakacje kredytowe. Ich wygasanie może się przyczynić do wzrostu wskaźnika przeterminowanych kredytów. Wolniejszy przyrost udziału niespłacanych kredytów wynika też stąd, że część z nich jeszcze nie zdążyła wejść w opóźnienie (klasyfikowane są tam zwykle kredyty opóźnione o 90 dni). Z kolei wzrost odpisów podbiły te na hipoteki frankowe.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał partnera
Czasem dobrze pozbyć się należności
Banki
NBP potwierdza: List Adama Glapińskiego do premiera został wysłany
Banki
Zarząd NBP broni Adama Glapińskiego. "To próba złamania niezależności banku"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wspiera ważne dla społeczeństwa inwestycje
Banki
PKO BP ma już nowego prezesa. Kto pokieruje największym polskim bankiem?