Prezes NBP Adam Glapiński przyznał, że gdyby perspektywy koniunktury gospodarczej się pogorszyły, może się pojawić potrzeba obniżenia stóp. Dodał, że dopuszcza nawet ujemne stopy procentowe w Polsce. – Musiałoby to się jednak wiązać z radykalnym pogorszeniem sytuacji gospodarczej – stwierdził Glapiński.

Ucierpiałyby na tym banki, których wynik odsetkowy znalazłby się pod jeszcze większą presją. Od marca stopa referencyjna spadła z 1,5 proc. do 0,1 proc. – Nie sądzę, aby doszło do kolejnych obniżek stóp, zwłaszcza poniżej zera. Byłby to kolejny cios dla systemu bankowego przy zerowych wręcz korzyściach – mówi Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM.

Już ostatnie cięcie z maja było dla banków bardzo bolesne, bo ich koszty finansowania depozytami nawet przed tym ruchem były bliskie zera, więc nie mogły ich dalej obniżać w celu zneutralizowania negatywnego wpływu niższych stóp na przychody odsetkowe. Gdyby doszło do kolejnego cięcia, szczególnie poniżej zera, byłoby to bardziej dotkliwe, niż gdy stopy były wyższe i bankom udawało się przełożyć spadek stóp na klientów w pełni pod względem niższych stawek depozytów terminowych (i w połowie w przypadku depozytów bieżących).

– Byłby to też kolejny skok na oszczędności obywateli. Oszczędzający tracą, budżet zyskuje w postaci darmowego finansowania. Oszczędzanie w banku przy rosnącej inflacji w tych warunkach jest wyrażeniem zgody na 2–3 proc. rocznej utraty realnej wartości. Banki przeniosą straty na klientów w postaci wzrostu marż i opłat. Zatem wpływ obniżek najbardziej odczują po roku–dwóch sami Polacy w postaci braku odsetek od lokat i jeszcze większych opłat za korzystanie z kont czy przy braniu kredytu. Skorzystają jedynie ci, którzy wzięli w przeszłości kredyty – mówi Materna.