Miliony brytyjskich gospodarstw domowych skorzystały z wakacji kredytowych, jakie zapewniły im banki z powodu pandemii koronawirusa. Rząd w tym wypadku pełnił głównie funkcję regulującą i ustalającą pewne minimalne standardy, zapewniające podstawową ochronę dłużnikom. Jednak jednej rzeczy nikt nie zmienił i dotyczy to pochodzącego z 1974 roku przepisu, który nakłada na banki obowiązek wysyłania groźnie brzmiących listów do każdego, kto nie spłaca rat zaciągniętego kredytu przez dwa miesiące z rzędu.
Ustawowym obowiązkiem pożyczkodawców jest zawarcie w tych listach stwierdzeń określanych jako „zastraszające”. Co więcej, groźnie brzmiące stwierdzenia mają być zapisane dużymi literami i wytłuszczone, aby były bardziej wyraźne.
Banki i inne podmioty udzielające pożyczek zdają sobie sprawę z absurdalności sytuacji. Część z nich podjęła kroki, które tłumaczą klientom czemu takie listy są wysyłane oraz to, że w obecnej sytuacji nie mają one znaczenia. Informacje udzielane przez banki wprost mówią, że listy te mogą być zignorowane.
Podjęta została też akcja na rzecz zmiany prawa. Prowadzi ją Martin Lewis, prezenter telewizyjny i przewodniczący Money and Mental Health Policy Institute. Domaga się on, by powstrzymać wysyłanie takich listów i zmienić prawo.
- W najbliższych tygodniach dojdzie do perwersyjnej sytuacji, w której pożyczkodawcy będą zmuszeni do wysyłania listów z groźbami do milionów ludzi, nawet jeżeli dali tym ludziom pozwolenie na tymczasowe zawieszenie spłaty rat kredytów. To spowoduje zamieszanie i niepokój w czasie, gdy ludzie są w trudnej sytuacji finansowej, a wielu, którzy zmagają się z problemami ze zdrowiem psychicznym na pewno nie potrzebuje dodatkowego stresu – mówił, cytowany przez „The Guardian” Martin Lewis.