Poniedziałkowa konferencja prasowa była próbą przejęcia inicjatywy przez PiS w sprawie, która niespodziewanie stała się jednym z głównych tematów prekampanii wyborczej. Nie tak miało być. PiS od kilku tygodni działało tak, by sprawić wrażenie, że jest kilka kroków przed opozycją. Niespodziewanie dzięki lotom marszałka Kuchcińskiego agenda całkowicie się zmieniła. Niektórzy w PiS liczyli na to, że w poniedziałek Kuchciński nie tylko przeprosi, ale i ogłosi swoją dymisję. – Jest jak w „Uchu Prezesa". Kuchciński nie chciał być marszałkiem, ale zorientował się, że to jest jednak fajne – mówi nasz rozczarowany przebiegiem wydarzeń rozmówca z PiS. – Naiwnie myślał, że nie jest do ruszenia, że media nie sprawdzą. To niedojrzałe – dodaje nasz rozmówca.
W PiS panuje przekonanie, że sprawa lotów może nie wywróci całej kampanii, ale na pewno utrudni jej prowadzenie. Zwłaszcza tym politykom z nieco dalszych miejsc na listach, którzy w nadchodzących tygodniach i miesiącach będą na pierwszej linii frontu w terenie walczyć dosłownie o każdy głos na bazarkach i na spotkaniach.
Przeczytaj też: Kuchciński: Dymisja? Nie widzę podstaw
Czy poniedziałkowa konferencja oznacza, że marszałek może być pewny pozostania na stanowisku? Jeszcze nie. Wszystko zależy oczywiście od decyzji Jarosława Kaczyńskiego. Wpływ na nią będzie miało to, czy i jak sprawa się będzie rozwijać w ciągu najbliższych 24 godzin. Jeśli nie przestanie, to nawet po oczekiwanych w partii przeprosinach Kaczyński nie będzie miał zapewne wątpliwości, co dalej w tej sprawie jest konieczne. Z naszych informacji wynika, że od kilkunastu godzin wielu wpływowych polityków PiS przekonuje go, że nie ma innego wyjścia, jak tylko odwołanie marszałka. Przebieg kryzysu pokazuje jednak, że Kaczyński uznał, że trzeba z tym czekać. Pierwszym krokiem były przeprosiny, kolejnym ma być zapowiadana przez Kancelarię Sejmu publikacja wszystkich dokumentów dotyczących sprawy. Jeśli do tego sprawa zacznie się wypalać w ciągu najbliższych kilkunastu godzin, to prawdopodobieństwo dymisji zacznie spadać. Zwłaszcza że Kuchciński zyskał w poniedziałek silne wsparcie. Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu, stwierdził w Radiu Kraków (jeszcze przed konferencją), że prawo nie zostało złamane, a marszałek w głosowaniu zostanie obroniony. To zupełnie inny przekaz niż sobotnie przesłanie szefa sztabu PiS Joachima Brudzińskiego, który jako pierwszy stwierdził, że konieczne są przeprosiny. Brudziński wielokrotnie powtarzał w ostatnich miesiącach, że największym zagrożeniem dla PiS jest buta i oderwanie od rzeczywistości.
Długofalowo sprawa Kuchcińskiego bardzo ułatwi opozycji budowanie argumentów, że PiS nie jest wiarygodne w swoich deklaracjach odnowy polityki z 2015 r. Opozycja liczy też na to, że sprawa jest na tyle prosta w swoim mechanizmie, że będzie działać na wyborców.