Arogancka odpowiedź Ryszarda Terleckiego na pytanie, dlaczego to senator niezależna Lidia Staroń jest kandydatką PiS na rzecznika praw obywatelskich: „bo bardzo chciała” – była pierwszym jednoznacznie złym sygnałem. Potem było coraz gorzej.

Kandydatka została sama z misją pozyskania niepewnych głosów poselskich, przygotowaniem się do występów przed sejmową Komisją Sprawiedliwości i Praw Człowieka i przed kamerami. I to było niestety aż nazbyt widoczne. O ile w czwartkowym przesłuchaniu w komisji pierwsza wypowiedź była spójna, o tyle już w odpowiedziach na pytania senator się pogubiła – zapomniała nawet, czy była kiedyś członkinią Platformy Obywatelskiej czy nie. Rekomendację komisji otrzymała (zadecydował jeden głos przewagi PiS), ale wynikało to wyłącznie z arytmetycznej większości Zjednoczonej Prawicy w komisji (polityków Porozumeinia w niej nie ma).

Bardziej znana we własnym regionie niż na poziomie krajowym, niechętnie udzielająca się w mediach polityk, nagle z przyczyn niezbadanych politycznych wyroków znalazła się w oku cyklonu. I szybko poczuła, że niezależność w polityce jest mirażem. Słabo brzmiały jej odpowiedzi, że „jej partią są ludzie”, skoro w tej samej rozmowie w TVN24 jasno dawała upust pretensjom partyjnym i politycznym. Uznała, że została oszukana przez Jarosława Gowina, który wiele miesięcy prosił ją, by była kandydatem. – To był brudny, okropny plan, że jak już będzie zgoda PiS-u, to wtedy będzie działał z opozycją, żeby pokazać, że jest podmiotem – tłumaczyła sytuację senator. Ale nie wytłumaczyła, dlaczego z całej tej gry się po prostu nie wycofała, szczególnie po popisach wicemarszałka Terleckiego. Nie dość, że zlekceważył ją, to jeszcze wysłał w tym czasie Swiatłanę Cichanouską do Moskwy po poparcie. A Lidia Staroń – chcąc nie chcąc – pozowała na jego tle.

Porozumienie, zaatakowane w mediach przez swoją byłą, niedoszłą kandydatkę, też nie pozostało dłużne: – Pojawiły się kontrowersje: zbyt duża afiliacja z PiS, brak wykształcenia prawniczego, trudny stan zdrowia pani senator (jak sama informowała, przeszła udar – przyp. red.) oraz odszkodowanie dla Zenona Procyka (chodzi o blisko 2 mln zł wypłacone w związku z niesłusznym tymczasowym aresztowaniem; w sprawę była zaangażowana Lidia Staroń – red.), które wiąże się z początkami kariery parlamentarzystki – mówi Interii poseł Michał Wypij z Olsztyna. To on proponował wcześniej jej kandydaturę.

Targi o stanowisko RPO wciąż trwają. PSL chce się dogadać z władzą w zamian za kandydata na prezesa IPN. Konfederacja trzyma wszystkich w niepewności do ostatniej chwili. PiS nie zrobiło nic, żeby swoją kandydatkę podpromować – nie wypowiada się na jej temat prawie wcale. A pewności co do tego, jak zagłosuje frakcja wokół poprzedniego kandydata PiS Bartłomieja Wróblewskiego – nie ma. Mimo to wciąż może się zdarzyć, że na skutek politycznych układów albo zwykłego przypadku Lidia Staroń uzyska bezwzględną większość głosów. Wtedy PiS sobie o niej natychmiast przypomni. I wystawi wysoki rachunek.