Szułdrzyński: PiS przegrał wyborcze zwycięstwo

Expose Mateusza Morawieckiego przychodzi w trudnym dla PiS momencie. Coraz częściej politycy tej partii przyznają, że partia rządząca zmarnowała miesiąc, który upłynął od wyborów

Aktualizacja: 18.11.2019 12:29 Publikacja: 18.11.2019 12:22

Szułdrzyński: PiS przegrał wyborcze zwycięstwo

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Nie było żadnego miodowego miesiąca, żadnych stu dni spokoju. Zamiast tego kontrowersyjne – również dla nawet dla członków klubu PiS – decyzje personalne czy też zafundowanie sporu wewnątrz koalicji złożeniem wniosku o likwidacje limitu trzydziestokrotności przy płaceniu składek ZUS.

Dobrym wskaźnikiem tej sytuacji są sondaże. Choć przez ostatnie cztery lata, jakikolwiek błąd PiS by nie popełnił, i tak poparcie przebijało kolejne bariery. Wiosną tego roku sięgało w niektórych badaniach nawet ponad magiczną granicę 50 proc. Dziś PiS też jest na pierwszym miejscu, ale od wyborów poparcie nie dość, że nie rośnie – nie zadziałał efekt premii dla zwycięzcy – to jeszcze w niektórych badaniach spada. To dla PiS tym większy kłopot, że wskaźniki gospodarcze pokazują spowolnienie tempa wzrostu, a zatem nie będzie się już dało uśmierzać rozczarowania wyborców transferami socjalnymi. Z tego powodu ta kadencja będzie dla PiS wyjątkowo trudna.

Przeczytaj też komentarz Zuzanny Dąbrowskiej: Prezes ustala nowe granice

A jej początek okazał się wyjątkowo niesprzyjający. Niekończący się serial z nowymi faktami dotyczącymi szefa NIK, zgłoszenie do TK tak kontrowersyjnych postaci jak Krystyna Pawłowicz czy Stanisław Piotrowicz (na tego ostatnie szczególnie kwaśno patrzą politycy PiS młodego pokolenia), niezbyt eleganckie potraktowanie niedoszłej kandydatki do TK Elżbiety Chojnej Duch, dość kontrowersyjne wystąpienie Antoniego Macierewicza jako Marszałka-seniora Sejmu na inauguracji posiedzenia nowego parlamentu – to tylko niektóre z wizerunkowych problemów PiS na samym początku kadencji, a zarazem na początku kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy.

Gra o reelekcję kandydata popieranego przez PiS jest dla partii Jarosława Kaczyńskiego grą o przeżycie, ale na jej początku rządzący mają nienajlepsze karty.

Dowiedz się więcej: Rząd igra z ogniem szukając pieniędzy na piątkę Kaczyńskiego

Jeśli porównamy to z zaskakującą sytuacją Platformy Obywatelskiej, która po raz pierwszy od czterech lat odniosła polityczny sukces budując antypisowską koalicję w Senacie i zapewniając profesorowi Tomaszowi Grodzkiemu stanowisko Marszałka tej izby, zadyszka PiS jest coraz bardziej widoczna.

Do tego trzeba dodać konflikt wewnątrz koalicji. Reakcja partii Jarosława Gowina na zgłoszenie przez PiS projektu zlikwidowania limitu od którego ściągane są składki ZUS, pokazało, że nocny koszmar Jarosława Kaczyńskiego, jakim było wzmocnienie się w wyborach Solidarnej Polski i Porozumienia, nie jest snem, a rzeczywistością. Przy dość dużym zróżnicowaniu ideowym opozycji, również blok rządzący przestaje być monolitem. Na prawicy wszyscy wiedzą, że przed nimi niepewna kadencja, za cztery lata zaś to być może nie Jarosław Kaczyński będzie rozdawać karty, a więc spory mogą tylko się potęgować. Dziś każdy dwa razy się zastanowi, nim podniesie w głosowaniu rękę za kontrowersyjnym projektem albo kontrowersyjną nominacją, kalkulując, czy mu się to opłaci w kolejnym rozdaniu.

W dodatku PiS ma coraz poważniejszego recenzenta z prawej strony – Konfederację. Dawnej decyzje takie jak powierzenie posłance partii Razem przewodnictwa w sejmowej komisji rodziny wzbudziłyby co najwyżej protesty katolickich publicystów. Dziś dostarczają one niezbędnego tlenu dla radykalnej prawicy, która w swej tradycjonalistycznej retoryce zawsze przelicytuje PiS, które musi – szczególnie przed wyborami prezydenckimi – meandrować między wyrazistością a próbą kuszenia umiarkowanego elektoratu.

W tym sensie cała nadzieja obozu władzy w premierze Morawieckim. Jego expose może nadać partii rządzącej nowy impuls i pozwolić wyjść z politycznej defensywy. Ale to by oznaczało, że całe środowisko powinno stanąć za nim i zaniechać wewnętrznych waśni o wpływy, które w tej chwili toczą się w najlepsze.

Nie było żadnego miodowego miesiąca, żadnych stu dni spokoju. Zamiast tego kontrowersyjne – również dla nawet dla członków klubu PiS – decyzje personalne czy też zafundowanie sporu wewnątrz koalicji złożeniem wniosku o likwidacje limitu trzydziestokrotności przy płaceniu składek ZUS.

Dobrym wskaźnikiem tej sytuacji są sondaże. Choć przez ostatnie cztery lata, jakikolwiek błąd PiS by nie popełnił, i tak poparcie przebijało kolejne bariery. Wiosną tego roku sięgało w niektórych badaniach nawet ponad magiczną granicę 50 proc. Dziś PiS też jest na pierwszym miejscu, ale od wyborów poparcie nie dość, że nie rośnie – nie zadziałał efekt premii dla zwycięzcy – to jeszcze w niektórych badaniach spada. To dla PiS tym większy kłopot, że wskaźniki gospodarcze pokazują spowolnienie tempa wzrostu, a zatem nie będzie się już dało uśmierzać rozczarowania wyborców transferami socjalnymi. Z tego powodu ta kadencja będzie dla PiS wyjątkowo trudna.

Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł