Opozycja startuje od zera - pisał Michał Szułdrzyński w piątek. Ma trzy miesiące na walkę o wyborców. To dużo czy mało? Jeszcze kilka lat temu budowanie nowych projektów politycznych - a to w praktyce robi opozycja - byłoby procesem, który zajmuje lata, a nie tygodnie czy miesiące. Teraz jest inaczej. Polityka mocno przyspieszyła. Wystarczy tylko spojrzeć na projekt Wiosna. Robert Biedroń szybko przebył drogę od wybuchu entuzjazmu, po medialne tezy o końcu jego inicjatywy. Drogę, którą kiedyś przebywało się przez lata, Wiosna przeszła w cztery miesiące. Dlatego trzy nowe projekty, jakimi są Koalicja Polska wokół PSL, Lewica i Koalicja Obywatelska tworzona na bazie PO, mogą w tych warunkach spróbować zbudować się na nowo.

Wydarzenia napędzane cyklem medialnym opartym o media społecznościowe i internet nadają taką dynamikę kampanii. Tak jak to, co stało się w Białymstoku.

Atak na uczestników Marszu Równości zmusił trzy opozycyjne siły do reakcji. W najłatwiejszej sytuacji jest Lewica, ponieważ trzy partie tworzące ten blok mają nie tylko spójne programy "światopoglądowe", ale też zabiegają o podobnego wyborcę: m.in. o część wyborców Platformy, głównie z dużych miast. Lewica szybko zaproponowała na kolejną sobotę marsz przeciwko przemocy. Do inicjatywy tej musiała odnieść się dziś rano Platforma. Dla Schetyny ten pomysł to "wpisywanie się w narrację Nowogrodzkiej". Lider PO mówił, że kampania wyborcza powinna skupiać się na tematach takich jak zdrowie czy edukacja. Dlatego Koalicja Obywatelska nie pójdzie w marszu. Schetyna musi balansować. Z jednej strony wyraził poparcie dla związków partnerskich, by całkowicie nie oddawać tu pola. Z drugiej - nie może pozwolić sobie na bezpośrednią licytację z lewicą, czy przyłączanie się do jej pomysłów. To będzie jedna z ważniejszych, nowych dynamik w kampanii: rywalizacja na styku lewego skrzydła KO i Lewicy o podobnych wyborców.

W innym miejscu opozycji jest PSL, rywalizujący zarówno o konserwatywnego wyborcę PO, jak i próbujący zmobilizować ponownie swój elektorat na wsi oraz zawalczyć o niektórych zwolenników PiS. Kosiniak-Kamysz mówi, że Platforma skręca w lewo, co dla ludowców było nie do zaakceptowania jeśli chodzi o koalicję. Sam w reakcji na Białystok napisał na Facebooku: "Odpowiedzią na przemoc nie jest rytualne oburzenie czy symboliczny marsz sprzeciwu, tylko surowe i natychmiastowe kary dla przestępców. Policja, prokurator, sąd i więzienie. Inaczej spirali nienawiści nie zatrzymamy". To pokazuje najlepiej, jak trudne jest budowanie "nowego centrum", czy "nowej chadecji" w praktyce. PSL ze względu na mechanikę polityki musi odnosić się do nowych wydarzeń, jednak jeśli w tej reakcji będzie zbyt podobny do PO - jak w tym przypadku - to nie da wyborcom powodu, by na Koalicję Polską głosować. To jest dla ludowców największym wyzwaniem: odróżnić się od PO w sposób, który będzie akceptowalny dla części elektoratu miejskiego o który walczy i jednocześnie wyraźnie inny od reakcji PiS. Jest jeszcze presja niektórych mediów, które już uważają PSL za przybudówkę PiS.  W niektórych sytuacjach będzie to oznaczało, że najlepszą taktyką będzie milczenie.

Sytuacja opozycji skazuje nowe bloki na rywalizację. Od jej liderów zależy, na ile to będzie rywalizacja skuteczna.