Dla komandosa ta niemoc była trudna do zaakceptowania. Powtarzał, że prędzej spodziewał się złamania nogi podczas skoku ze spadochronem niż zasłabnięcia po podróży samolotem pasażerskim. Mimo wewnętrznego buntu wobec przeżytego (szczęście, że przeżytego!) epizodu zatorowości płucnej po żołniersku podszedł do zaleceń lekarskich i z trudem, ale bez szemrania, zniósł okres hospitalizacji.

Jego historię przywołałem podczas rozmowy ze znajomą, która skarżyła się na niefrasobliwość swojej współpracownicy. Młoda kobieta wróciła właśnie z egzotycznej podróży z wysoce niepokojącymi objawami: obrzękiem i zaczerwienieniem stopy i kostki. Objawy wystąpiły dość nagle po długim locie i żaden lekarz nie zignorowałby poważnego podejrzenia zakrzepicy. Kluczowy był jednak nie brak świadomości problemu, lecz jego ignorowanie. Znajoma, doświadczona życiowo zgonem najbliższej przyjaciółki w przebiegu zatorowości płucnej, usilnie namawiała współpracownicę do kontaktu z lekarzem. Jednak zainteresowana martwiła się jedynie defektem kosmetycznym nogi. Do lekarza nie poszła, uznając za optymalne stosowanie zimnych okładów. Broniła się argumentem uzyskanym od nieszczęsnego dr. Google, że przecież zakrzepica dotyczy głównie ludzi w podeszłym wieku i (lub) poddawanych skomplikowanym operacjom.

Nasze funkcjonowanie w chorobie bywa zaprzeczeniem postawy życiowej: twarde charaktery uginają się pod ciężarem diagnozy, cisi i wycofani bywają zaś gigantami w starciu z dramatem. Podobnie jest z zaleceniami medycznymi: lekkomyślni na co dzień zmieniają się w skrupulatnych egzekutorów zmiany stylu życia, pilnujących każdej dawki leków i wpatrzonych w swój organizm na granicy hipochondrii, rozważni i wyedukowani zaś bywają arogancko obojętni na oczywiste objawy i głosy rozsądku.

Krzysztof Chlebus – były wiceminister zdrowia, dr n. med., adiunkt w I Klinice i Katedrze Kardiologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, absolwent studiów Executive MBA na SGH/Uniwersytet Minnesota