Od 1 listopada obowiązują przepisy nowej ustawy o zapłodnieniu in vitro. Jest to prawo od dawna wyczekiwane – wcześniej sfera ta była w Polsce zupełnie nieuregulowana. O tych problemach dyskutowali goście programu „Na celowniku Marcina Piaseckiego" w redakcji „Rzeczpospolitej".
Ustawa wprowadziła pewne zasady i standardy bezpieczeństwa, ale przy okazji uniemożliwiła skorzystanie z procedury in vitro wielu osobom. Kogo ustawa wyklucza i jakie będą tego skutki, to znaczy, co owe wykluczone osoby zrobią, by spełnić swoje marzenie o dziecku?
Wynik kompromisu
– Ustawa w obecnym kształcie wyklucza kobiety samotne, kobiety w związkach jedno-płciowych i te, które chciałyby przełożyć macierzyństwo na później z powodów społecznych, zamrażając gamety – wyliczyła Anna Krawczak ze Stowarzyszenia Nasz Bocian.
– Ustawa jest wynikiem kompromisu – tłumaczył wiceminister zdrowia dr Igor Radziewicz-Winnicki. – A w kwestiach światopoglądowych kompromisy są trudne. Pierwszy projekt, który wyszedł z Ministerstwa Zdrowia, był bardziej liberalny i uwzględniał te wymienione przez panią Krawczak grupy. W toku dalszej dyskusji, gdy trzeba było uzyskać większość parlamentarną, rozpoczęła się debata. Ścierały się dwie racje: ochrona prawa człowieka do rozrodu niezależnie od sytuacji życiowej oraz wola ochrony prawa dziecka do posiadania ojca i matki. Przeważyła doktryna mówiąca o ochronie dziecka i jego prawie do posiadania obojga rodziców, co wykluczyło osoby samotne.