In vitro nie dla wszystkich

Spór o ustawę: dobra, bo daje bezpieczeństwo, czy zła, bo wyklucza część kobiet.

Aktualizacja: 03.11.2015 16:08 Publikacja: 02.11.2015 17:14

W programie „Na celowniku Marcina Piaseckiego” udział wzięli: prof. Jacek Zaremba z Komitetu Bioetyk

W programie „Na celowniku Marcina Piaseckiego” udział wzięli: prof. Jacek Zaremba z Komitetu Bioetyki PAN, Karolina Miksa z Biura RPO, wiceminister zdrowia dr Igor Radziewicz-Winnicki, były minister zdrowia dr Marek Balicki, Marcin Piasecki, dr Robert Gizler, prof. Romuald Dębski ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie i Anna Krawczak ze Stowarzyszenia Nasz Bocian.

Foto: tv.rp.pl

Od 1 listopada obowiązują przepisy nowej ustawy o zapłodnieniu in vitro. Jest to prawo od dawna wyczekiwane – wcześniej sfera ta była w Polsce zupełnie nieuregulowana. O tych problemach dyskutowali goście programu „Na celowniku Marcina Piaseckiego" w redakcji „Rzeczpospolitej".

Ustawa wprowadziła pewne zasady i standardy bezpieczeństwa, ale przy okazji uniemożliwiła skorzystanie z procedury in vitro wielu osobom. Kogo ustawa wyklucza i jakie będą tego skutki, to znaczy, co owe wykluczone osoby zrobią, by spełnić swoje marzenie o dziecku?

Wynik kompromisu

– Ustawa w obecnym kształcie wyklucza kobiety samotne, kobiety w związkach jedno-płciowych i te, które chciałyby przełożyć macierzyństwo na później z powodów społecznych, zamrażając gamety – wyliczyła Anna Krawczak ze Stowarzyszenia Nasz Bocian.

– Ustawa jest wynikiem kompromisu – tłumaczył wiceminister zdrowia dr Igor Radziewicz-Winnicki. – A w kwestiach światopoglądowych kompromisy są trudne. Pierwszy projekt, który wyszedł z Ministerstwa Zdrowia, był bardziej liberalny i uwzględniał te wymienione przez panią Krawczak grupy. W toku dalszej dyskusji, gdy trzeba było uzyskać większość parlamentarną, rozpoczęła się debata. Ścierały się dwie racje: ochrona prawa człowieka do rozrodu niezależnie od sytuacji życiowej oraz wola ochrony prawa dziecka do posiadania ojca i matki. Przeważyła doktryna mówiąca o ochronie dziecka i jego prawie do posiadania obojga rodziców, co wykluczyło osoby samotne.

Inny pogląd przedstawił dr Marek Balicki. – Jedną z przyczyn tego, że ustawa wygląda tak, jak wygląda, było czekanie osiem lat z jej uchwaleniem. Gdyby to był początek drugiej kadencji, ustawa miałaby inny kształt i byłby czas, aby dotarła się w praktyce. A tak wchodzi w czasie zmiany układu politycznego i do tego ma różne słabości – komentował dr Balicki. – Czy kobieta samotna nie może mieć dzieci? Może. Więc dlaczego kobieta samotna, która z racji problemów zdrowotnych musi wybrać in vitro, nie może? To jest nierówny dostęp do procedury medycznej.

– Co do liczby osób samotnych korzystających z in vitro, trudno o jakieś ścisłe dane, mogę tylko mówić o pacjentkach klinik Invimed, z którymi współpracuję – mówił dr Robert Gizler. – Odsetek osób samotnych wśród przystępujących do procedur w tych placówkach to 7–8 proc.

– To jest dyskryminacja – powiedział prof. Jacek Zaremba z Komitetu Bioetyki Polskiej Akademii Nauk. – Pocieszam się tylko, że żyjemy w Europie, więc kobieta, która nie będzie mogła skorzystać z procedury in vitro w Polsce, będzie mogła skorzystać z niej w Czechach albo w Słowacji. Jeśli będzie zamożna. Jednakże to, że mamy wreszcie ustawę, jest pozytywne, do tej pory sprawy szły na żywioł, co dawało okazję do nadużyć. W cywilizowanych krajach te sprawy są regulowane.

Ciąża albo praca

Kolejna kwestia, o której dyskutowali zaproszeni do programu, to zamrażanie gamet i zarodków, dzięki którym to procedurom kobieta może zajść w ciążę w przyszłości.

– Kobiety coraz później decydują się na macierzyństwo – mówił prof. Romuald Dębski, mazowiecki konsultant wojewódzki w dziedzinie endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości. – Co dziesięciolecie pierwszy poród przesuwa się o rok. Kiedy 30 lat temu zaczynałem pracę w położnictwie, było to 26 lat, dziś 29. Problem zachowania płodności na przyszłość w Polsce wiąże się teraz głównie z osobami leczącymi się onkologicznie, ale np. w USA jest to procedura wykonywana przede wszystkim przez kobiety, które chcą odsunąć swoją własną płodność. Jeżeli u nas będą zachodzić podobne procesy społeczne, to ten defekt prawny będzie utrudnieniem dla wielu kobiet.

– To nie jest defekt prawny – zareagował wiceminister. – Przecież w USA pacjent jest wręcz przymuszany przez giganta ubezpieczeniowego Walmarta do odsuwania płodności, by zwiększyć swoją aktywność zawodową. To chyba się nie mieści w europejskich standardach.

– Czyżby? – ripostował prof. Dębski. – Chyba pan nie ma kontaktu z pacjentkami. Pacjentki w Polsce tak samo są przymuszane, spotykam się na co dzień z takimi sytuacjami, że pracodawcy mówią kobiecie: albo praca, albo ciąża.

– Ale nie powinniśmy legalizować tej sytuacji – nie ustępował Radziewicz. – Powinniśmy poszukać innych działań prawnych, by uniemożliwić takie zachowania wobec pracowników.

Odebrane zarodki

– Nie mówiliśmy jeszcze dziś o tym – wtrąciła Karolina Miksa z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich – że przecież jest teraz duża liczba pacjentek, które mają już zamrożone zarodki. Oddały one swoje komórki rozrodcze klinikom, która za pomocą nasienia anonimowych dawców doprowadziły do powstania zarodków. Robiły to w zaufaniu do prawa, uważając, że będą mogły z nich skorzystać. Niestety, ustawa nie daje im takiej możliwości, bo brak jest odpowiedniego przepisu przejściowego. W tym zakresie rzecznik przygotował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego.

– Jestem bardzo ciekaw, jak Trybunał Konstytucyjny odniesie się do tego wniosku – zastanawiał się w programie „Na celowniku Marcina Piaseckiego" wiceminister Radziewicz-Winnicki. – Bo według mnie to jest spór doktrynalny. Zarodki mają przez ustawę zapewnione prawo do rozwoju. Tutaj nie ma obszaru na przepis przejściowy, taki przepis wprowadziłby dyskryminację. Po pierwsze, inaczej traktowałby pary tworzące zarodki przed wejściem w życie ustawy, a inaczej te, które chciałyby to zrobić później. Po drugie, zarodki utworzone przed 1 listopada mogłyby być wykorzystane przez samotną kobietę i takie dzieci nie miałyby zapewnionego prawa do ojca i matki.

– Wniosek rzecznika – sprecyzowała Karolina Miksa – nie dotyczy praw dziecka, lecz kwestii zaufania obywatela do państwa i prawa. Ustawodawca ma prawo regulować różne sfery, ale musi pamiętać o tym, jak wyglądała sytuacja, kiedy nie były one regulowane. Kobiety zawierały umowy z klinikami, kiedy kwestia ta nie była regulowana, podlegała jedynie przepisom ogólnym. Oprócz tego te zarodki, które już powstały, będą mogły być przekazywane obcym parom. Kobiety, które tworzyły zarodki, nie wiedziały, że tak się stanie, a przecież decyzja o tym, że z naszego materiału genetycznego powstanie dziecko wychowywane przez zupełnie obcą parę, jest dużym naruszeniem naszej sfery prywatności i dysponowaniem naszym prawem do prokreacji.

– Wedle nowego prawa kobieta, z której materiału genetycznego powstał w 50 procentach zarodek, nie ma prawa do tego zarodka, a jakaś inna kobieta ma. Jaka tu jest logika? – zapytywał prof. Zaremba.

– Dlaczego nie zostawić tych zarodków w ich rodzinach, z ich matkami, a często i przyrodnim rodzeństwem? Ewentualne dawstwo powinno się opierać na dobrowolności, a nie na przymusie. Brak przepisów przejściowych – ocenił dr Balicki – był motywowany ideologicznie i jest to postępowanie okrutne. Powinien być okres przejściowy i to nie kilkutygodniowy albo kilkumiesięczny, ale dłuższy.

– Dziś jedyną ścieżką dla osób samotnych posiadających zamrożone zarodki jest przewiezienie ich do kraju, gdzie można wykonać procedurę in vitro – stwierdził dr Gizler.

Pokątna inseminacja

– Prawodawcy może się wydawać, że ureguluje wszystkie pragnienia rodzicielskie tysięcy ludzi, ale to nie będzie tak, że samotne matki nagle przestaną chcieć mieć dzieci – zauważyła Anna Krawczak. – Powstanie czarny rynek, tak jak w przypadku inseminacji. Warto wiedzieć, jak wygląda często proceder niepoddanej kontroli prawnej inseminacji. Kobiety zamawiają nasienie przez internet i po kilku dniach kurier im je przewozi. Albo korzystają z usług tzw. inseminatorów naturalnych, którzy umawiają się z nimi pokątnie w hotelach. Ci mężczyźni nie są badani, nie wiadomo, czy nie urodzi się chore dziecko. Płacimy krzywdą kobiet. Płacimy zdrowiem dzieci. Musimy przestać uznawać, że tłukąc termometr, usuniemy gorączkę – podsumowała swoją wypowiedź Krawczak.

– Ale przecież ustawa znacznie podnosi bezpieczeństwo pacjentów – odpowiadał wiceminister Radziewicz-Winnicki. – Ta ustawa wprowadza najwyższe zasady bezpieczeństwa. Dotychczas w Polsce była totalna wolnoamerykanka, można było bezzasadnie nakłonić do in vitro kobietę, która wcale tego nie potrzebowała. Niestety, takie nieetyczne działanie klinik było możliwe, teraz to będzie uregulowane. Pod względem bezpieczeństwa pacjentów ta ustawa jest przełomowa.

– Nikt tego nie neguje – powiedział dr Gizler. – Ale ustawa ma, niestety, dziury.

– Pacjentki będą bezpieczniejsze niż dawniej – zgodził się prof. Zaremba. – Niepokój budzi zakwestionowanie prawa kobiety do jej zarodka.

Dr Balicki podkreślał, że ustawa jest anachroniczna. – Przy otwartych granicach i nieograniczonym dostępie do informacji wprowadzamy prawo, które może działałoby 30–40 lat temu, lecz teraz będzie zwiększało zagrożenia z obszaru zdrowia publicznego – przekonywał. – Te zagrożenia najpierw będą marginalne, ale będą narastać. To prawo przyczyni się do szkód i wiemy o tym, więc nie powinniśmy go w tym kształcie uchwalać. Choć większość przepisów tego prawa jest oczywiście dobra i potrzebna.

– To prawo w pewnym sensie działa wstecz i obejmuje zarodki, które były już utworzone – powiedział dr Gizler. – Słyszałem już pomysły niektórych kobiet, że będą próbowały odzyskać zarodki na drodze sądowej. Bo nie wszystkie pacjentki stać na to, żeby wywieźć zarodki do innego kraju.

Społeczna potrzeba

Ostatnią kwestią, którą zebrani omawiali, był rządowy program refundacji procedury in vitro.

– Program rządowy w pierwszej edycji, czyli do 30 czerwca przyszłego roku, już zakwalifikował 18 tys. par do procedury refundowanej – przedstawił sytuację wiceminister Radziewicz-Winnicki. – Jesteśmy przekonani o konieczności jego kontynuacji, bo jest wielka społeczna potrzeba. Mamy już zabezpieczone środki na drugą połowę 2016 roku, ale dalsze losy programu będą zależeć od nowej ustawy budżetowej i nowego kierownictwa resortu.

Wszyscy zebrani zgodnie chwalili program refundacyjny, nawet nieszczędząca wcześniej gorzkich słów Anna Krawczak. – Ten program to był wielki krok i bardzo chciałabym za niego podziękować ministerstwu i panu ministrowi Radziewiczowi. Bardzo wiele dzieci urodziło się dzięki temu programowi – mówiła Krawczak. – Bo, niestety, obiegowa opinia, wedle której każdego stać, by samemu zapłacić za in vitro, jest nieprawdziwa. Znam ludzi, którzy posprzedawali wszystko, żeby pozwolić sobie na in vitro. Bardzo boję się o los programu w nowym rozdaniu politycznym, obawiam się, że wiele dzieci, które mogłyby się urodzić, nie urodzi się.

– Mamy nadzieję że program będzie trwał dalej, bo widzimy olbrzymią potrzebę – określił swoje stanowisko dr Gizler.

– Obawiam się, że bardziej niż luk w tej ustawie, powinniśmy bać się tego, że sama ustawa może wkrótce zostać zakwestionowana – ostrzegał prof. Zaremba.

Bardziej optymistycznie wypowiedział się dr Balicki. – Od 25 lat walczymy o dobre prawo dotyczące tej sfery i powinniśmy nadal walczyć. Brońmy tego, co jest, jeśli chodzi o finansowanie, a jednocześnie próbujmy naprawić niedociągnięcia tej ustawy – podsumował dr Balicki.

Program „Na celowniku Marcina Piaseckiego" do obejrzenia na rp.pl

Od 1 listopada obowiązują przepisy nowej ustawy o zapłodnieniu in vitro. Jest to prawo od dawna wyczekiwane – wcześniej sfera ta była w Polsce zupełnie nieuregulowana. O tych problemach dyskutowali goście programu „Na celowniku Marcina Piaseckiego" w redakcji „Rzeczpospolitej".

Ustawa wprowadziła pewne zasady i standardy bezpieczeństwa, ale przy okazji uniemożliwiła skorzystanie z procedury in vitro wielu osobom. Kogo ustawa wyklucza i jakie będą tego skutki, to znaczy, co owe wykluczone osoby zrobią, by spełnić swoje marzenie o dziecku?

Pozostało 95% artykułu
Obszary medyczne
Masz to jak w banku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Obszary medyczne
Współpraca, determinacja, ludzie i ciężka praca
Zdrowie
"Czarodziejska różdżka" Leszczyny. Bez wotum nieufności wobec minister zdrowia
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Zdrowie
Co dalej z regulacją saszetek nikotynowych?