Przepisy określające przedmiot opodatkowania podatkiem od nieruchomości nie są zbyt precyzyjne – stwierdził przed trzema laty Naczelny Sąd Administracyjny (wyrok z 7 października 2009 r., II FSK 635/08). Dla osób zmagających się z niuansami podatku od nieruchomości to stwierdzeni może się wydać banalne, ale odzwierciedla problemy, jakie pojawiają się w praktyce.
Tekst ustawy rzeczywiście nie rozstrzyga wszystkich sytuacji, z jakimi mają do czynienia podatnicy i fiskus. W wielu przypadkach ustawa odsyła do innych aktów prawnych (np. do prawa budowlanego). Nie zawsze prowadzi to do wyjaśnienia sytuacji, zwłaszcza że owe akty prawne przygotowywano z myślą o celach innych, niż fiskalne. Stąd też wynika wiele przeszkód w optymalizacji zobowiązań z tytułu podatku od nieruchomości.
Ewidencje ponad wszystko
Jeden z braków ustawy to brak określenia w niej charakteru ewidencji gruntów i budynków, W zasadzie organy podatkowe przyjmują zapisy w tych ewidencjach jako niepodważalną podstawę do obliczania podatku od danej nieruchomości.
Oczywiście stan faktyczny nie zawsze musi się zgadzać z tym, co zapisano w tych dokumentach. Jednak jeśli podatnik w jakiś sposób zmienił sytuację prawną albo stan swojej nieruchomości, powinien zawczasu uzyskać odpowiedni wpis w ewidencji gruntów. Takie stanowisko organów gmin bywa krytykowane jako niemające mocnej podstawy prawnej, gdyż o tych ewidencjach nie mówi ustawa o podatkach i opłatach lokalnych. Jedynie ustawa – Prawo geodezyjne i kartograficzne wspomina, że ewidencje są podstawą wymiaru podatków.
Sytuację tę ugruntował wyrok NSA z 30 marca 2010 r. (II FSK 1914/08). Sąd zauważył w nim, że podstawą wymiaru podatków powinny być dane wynikające z ewidencji gruntów i budynków. Dane tam zawarte mają walor dokumentu urzędowego, o którym mowa w art. 194 § 1 ordynacji podatkowej. Natomiast kwestionowanie danych zawartych w ewidencji odbywa się w odrębnym postępowaniu od postępowania podatkowego.