Forza to największy dostawca mięsa do popularnych na Wyspach supermarketów sieci ASDA. Na początku marca firma ogłosiła rekrutację dla nowych pracowników. Ogłoszenie zostało rozesłane e-mailem przez agencję, którą zatrudniła Forza. Właśnie wtedy jeden z potencjalnych kandydatów z oburzeniem zadzwonił do tabloidu „Daily Mail”.
– Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Na miłość boską, jesteśmy w Anglii czy w Polsce? – pytał mężczyzna. W ogłoszeniu było napisane, że wymogiem przyjęcia do pracy jest znajomość języka polskiego. – Gdyby praca wymagała częstych podróży do Warszawy, zrozumiałbym to. Ale czy znajomość języka może być tak ważnym wymogiem dla kogoś, kto cały dzień pakuje kiełbaski? – oburzał się czytelnik „Daily Mail”.
Mężczyzna zadzwonił do agencji i zapytał o pracę. Pierwsze pytanie, jakie usłyszał, brzmiało: „Czy jest pan Polakiem?”. Gdy powiedział, że nie, ale trochę mówi po polsku, dowiedział się, że firma poszukuje osób, które posługują się tym językiem płynnie. Powód? W firmie pracuje bowiem już tylu Polaków, że wszystkie [link=http://szkolenia.rp.pl]szkolenia[/link] BHP odbywają się w języku polskim.
Dziennikarze „Daily Mail” zaczęli dzwonić do agencji, podając się za szukających [link=http://kariera.pl]pracy[/link]. Początkowo słyszeli taką samą odpowiedź jak czytelnik. Potem, że właściwie nie trzeba być Polakiem, ale znajomość języka jest pomocna. Wreszcie, że wszystkie wakaty już obsadzono. W międzyczasie na Forzę spadła lawina krytyki, a rządowe biuro ds. równości oskarżyło ją o złamanie prawa. Dopiero wtedy firma zaczęła się wycofywać z ogłoszenia.
– Nigdy nie powinno się pojawić – przyznał dyrektor generalny firmy Max Hilliard i całą winę zwalił na błąd w komunikacji między Forzą a agencją.