Reklama
Rozwiń
Reklama

Masowej turystyki medycznej nie będzie

Publikacja: 25.06.2010 04:40

Masowej turystyki medycznej nie będzie

Foto: www.sxc.hu

[b]Rz: Jakie praktyczne znaczenie ma unijna dyrektywa “Pacjenci bez granic” dla chorych poszukujących efektywnego leczenia w Europie? Czy rzeczywiście wpłynie na otwarcie rynków krajowych?[/b]

[b] dr Andrzej Balicki, koordynator zespołu prawa medycznego i farmaceutycznego w kancelarii DLA Piper Wiater:[/b] Z formalnego punktu rewolucji nie ma. Dyrektywa tylko kodyfikuje zasady, które pojawiały się w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości na podstawie art. 56 traktatu o funkcjonowaniu UE. Ma więc pewien walor edukacyjny i systematyzujący. Pokazuje pacjentom ich prawa. Nie daje im natomiast niczego nowego ponad to, co do tej pory ustanowił ETS. Polski pacjent ma już teraz, na podstawie jego orzecznictwa , prawo do leczenia za granicą finansowanego przez NFZ.

[b]W jakich sytuacjach polski pacjent jest dziś w stanie uzyskać świadczenia medyczne za granicą? [/b]

Są to generalnie dwa rodzaje przypadków. Pierwszą grupę stanowią głównie świadczenia udzielane w nagłych przypadkach. Zdarza się to wtedy, gdy będąc np. w Niemczech, z powodu niespodziewanej choroby otrzymujemy świadczenie od tamtejszej instytucji, którego koszty są potem refundowane przez NFZ. Refundacja pokrywa wtedy w całości poniesione koszty. Jest to tzw. system koordynacji oparty na rozporządzeniu wspólnotowym 1408/91.

Ale większym problemem jest uzyskiwanie świadczeń w stanach innych niż nagłe, w szczególności przy leczeniu pozaszpitalnym. Dyrektywa, za orzecznictwem ETS, mówi, że NFZ ma obowiązek zwrotu tych kosztów świadczeń udzielonych za granicą, które byłyby refundowane w Polsce.

Reklama
Reklama

NFZ nie ma więc obowiązku płacić pełnych kosztów świadczenia w Niemczech czy innym kraju. Ma wypłacić kwotę równą refundacji w Polsce.

[b]Nie jest to chyba specjalnie atrakcyjne dla polskich pacjentów?[/b]

Rzeczywiście, dlatego nie ma rewolucji. Może się okazać, że równowartość kilkudziesięciu euro, które NFZ zapłaci Kowalskiemu za świadczenie uzyskane przez niego za granicą, będzie tylko niewielkim procentem jego wydatków. Przypomnę, że ten Kowalski musi najpierw sam opłacić świadczenie w placówce za granicą. Dopiero potem otrzyma niewielką refundację kosztów. Nikt mu też nie zwróci kosztów podróży.

Tak więc zainteresowanie pacjenta może być ograniczone. Nie będzie też odkrywcze stwierdzenie, że na Zachodzie usługi medyczne są droższe . Widać to po kierunku turystyki medycznej. To pacjenci z Zachodu przyjeżdżają do Polski, a nie nasi rodacy do Francji.

[b]Czy dyrektywa nie oznacza jednak, że to pieniądze narodowych systemów ochrony zdrowia będą miały większą swobodę przemieszczania się w krajach UE, a nie sami pacjenci? [/b]

Analizy transgranicznych płatności za usługi medyczne mówią, że suma płatności NFZ oraz jego odpowiedników w innych państwach za usługi medyczne za granicą to zaledwie ok. 1 proc. wydatków tych instytucji. To niewiele. Wydaje się, że dyrektywa nie zwiększy zasadniczo przepływu takich środków.

Reklama
Reklama

[b]Czy wraz z implementacją dyrektywy polski pacjent uzyska podmiotowe prawo domagania się leczenia za granicą? [/b]

To rzeczywiście istotna kwestia. Prawo podmiotowe do uzyskania usługi medycznej za granicą i częściowej refundacji przez NFZ pacjent ma już dzisiaj. Prawo to wynika w dużej mierze z orzecznictwa ETS. Dyrektywa tylko je skodyfikowała.

[b]Czy więc ma ona jakieś praktyczne znaczenie? [/b]

Prawa pacjenta są bardziej respektowane, gdy za orzecznictwem następuje zmiana w przepisach narodowych. Przypomnę, że na implementację dyrektywy jeszcze poczekamy. Z praktycznego punktu widzenia najważniejsza jest zmiana polskich przepisów proceduralnych, które umożliwiałyby pacjentom wykorzystywanie ich uprawnień, bez konieczności inicjowania drogi sądowej. Można powiedzieć, że biorąc pod uwagę poziomy refundacji z jednej strony i długotrwałość procedur sądowych z drugiej, ta ostatnia opcja nie jest szczególnie atrakcyjna. Jedyną drogą do zagwarantowania praw pacjenta jest zatem wprowadzenie odpowiednich procedur refundacyjnych w krajowych przepisach.

Nie należy zakładać, że wdrożenie dyrektywy spowoduje masowe wyjazdy do unijnych krajów w celu medycznym. Nawet dziś, chociaż w różnych rejonach Polski są różne okresy oczekiwania na świadczenia, nie da się zauważyć masowych migracji z tego powodu. Skutkiem może być większa przygraniczna turystyka medyczna. Do większego otwarcia rynku europejskiego potrzebna jest regulacja bardziej rewolucyjna niż dyrektywa. Na to jeszcze poczekamy.

[b]Rz: Jakie praktyczne znaczenie ma unijna dyrektywa “Pacjenci bez granic” dla chorych poszukujących efektywnego leczenia w Europie? Czy rzeczywiście wpłynie na otwarcie rynków krajowych?[/b]

[b] dr Andrzej Balicki, koordynator zespołu prawa medycznego i farmaceutycznego w kancelarii DLA Piper Wiater:[/b] Z formalnego punktu rewolucji nie ma. Dyrektywa tylko kodyfikuje zasady, które pojawiały się w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości na podstawie art. 56 traktatu o funkcjonowaniu UE. Ma więc pewien walor edukacyjny i systematyzujący. Pokazuje pacjentom ich prawa. Nie daje im natomiast niczego nowego ponad to, co do tej pory ustanowił ETS. Polski pacjent ma już teraz, na podstawie jego orzecznictwa , prawo do leczenia za granicą finansowanego przez NFZ.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Spadki i darowizny
Czy spadek po rodzicach zawsze dzieli się po równo? Jak dziedziczy rodzeństwo?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Sądy i trybunały
Sędzia kupił wódkę na stacji benzynowej, wypił i odjechał. SN wydał wyrok
Sądy i trybunały
Byli sędziowie i prokuratorzy bez immunitetów. Ważna uchwała Sądu Najwyższego
Sądy i trybunały
Prezes Izby Kontroli SN: spełnienie żądań ministra Żurka oznacza chaos
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Sądy i trybunały
Resort Waldemara Żurka chce przywrócić przepisy sprzed rządów PiS
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama