Powiedział pan w piątek w Senacie, że płyta z dowodami na to, że był pan podsłuchiwany za pomocą Pegasusa, została zniszczona w trakcie śledztwa. Co na niej było?
Tak, płyta zawierająca dowody na nielegalną kontrolę operacyjną służb w czasie wyborów 2019 r. została zniszczona. Nie wierzę w żadne tłumaczenia prokuratury i zakładam, że PiS-owska prokuratura będzie opowiadać bajki o „przypadkowości”. Dziennikarze „Superwizjera” ujawnili nawet, jaki miałem pseudonim operacyjny – „Grzechotnik”, bo byłem najgłośniejszy. Nic w tej operacji nie odbyło się przypadkiem. Zastraszanie świadków i fałszowanie korespondencji było celowe. Nieprzypadkowe było także wgrywanie danych do mojego telefonu.
Czytaj więcej
Przytłaczającą większością głosów europosłowie zatwierdzili w poniedziałek raport speckomisji śle...
Zdarzenia, o których pan mówi, dotyczą okresu kampanii wyborczej z 2019 r.?
Był to czas dwóch kampanii wyborczych. Wszyscy pamiętamy próbę zakłamania rzeczywistości przez PiS rok temu, kiedy stwierdzono, że Pegasus został użyty przez rosyjskie służby, ale to kłamstwo. Byłem obiektem totalnej i bezprawnej inwigilacji. Efektem tych działań była płyta z zapisem „z pierwszego uderzenia”, która zawierała treść wgrywanych danych do mojego telefonu. Citizen Lab ujawniło w raporcie, że oprócz zasysania danych z komunikatorów zmieniano również strukturę plików w moim telefonie. Ta pierwsza płyta jest o tyle ważna, że była w stanie odtworzyć obraz telefonu przed czynami przestępczymi. Jest to najbardziej perfidna operacja służb specjalnych w ostatnich 30 latach. Polskie służby przekroczyły uprawnienia i użyły narzędzia, które nie jest certyfikowane. Do tego dochodzi zarzut kradzieży danych, złamania zabezpieczeń telefonu, nielegalnego wycieku danych do TVP i korupcji. Te dane były pozyskiwane po to, żeby odnieść korzyść polityczną i osobistą. Wielu agentów, którzy prowadzili inwigilację, uciekło już ze służby do spółki Orlen. Z kolei szef prokuratury gdańskiej podał się do dymisji, to nie jest przypadek.