Komisarz Virginijus Sinkevičius: Czas sprawiedliwości nadejdzie, Rosjo

Unijny komisarz ds. środowiska, oceanów i rybołówstwa Virginijus Sinkevičius o przyrodzie, pomocy dla Ukrainy, odpowiedzialności Moskwy, reformie UE.

Publikacja: 24.04.2023 03:00

Komisarz Virginijus Sinkevičius: Czas sprawiedliwości nadejdzie, Rosjo

Foto: JONAS EKSTROMER/AFP

Przygotował pan plan odtwarzania przyrody, przedstawiany jako „nowe europejskie prawo odnowy ekosystemu na rzecz ludzi, klimatu i planety”. W Polsce niektórzy skomentowali to jako plan zatopienia tysięcy polskich gospodarstw rolnych. Czy tak jest?

To nieprawda. Celem tego prawa jest połączenie działań gospodarczych z wysiłkami odtwarzania przyrody. Zawiera ono tylko pewne wskazówki, a każde państwo członkowskie, na przykład Polska, będzie musiało samo przygotować swój plan i decydować, jak chce go zrealizować. Jest wskazówka w sprawie zazieleniania miast, co nie oznacza niszczenia miast i sadzenia w ich miejsce lasu. Przeciwnie, chodzi o to, by całkowicie połączyć rozwój miast, ekonomiczny i mieszkaniowy, z zachowaniem terenów zielonych, a jeżeli to możliwe, ich powiększeniem. Co do gospodarstw rolnych – wskazówki dotyczą owadów zapylających czy ptaków krajobrazu rolniczego. Nie ma nic o porzucaniu czy zalewaniu ziem uprawnych.

Czytaj więcej

UE przyspiesza walkę o klimat. Przegłosowano trzy akty prawne Fit for 55

Pola polskich rolników są bezpieczne?

Całkowicie bezpiecznie. Ziemie, które uprawiają polscy rolnicy, potrzebują wody gruntowej, potrzebne jest utrzymywanie ich żyzności. Ale ciągłe stosowanie nawozów degraduje gleby. Mam nadzieję, że dzięki systemowi odtwarzania, z owadami zapylającymi, motylami itd., które wykonują swoje usługi za darmo, poprawi się wydajność i polscy rolnicy będą mogli stosować mniej nawozów, a to pozwoli im także wydawać mniej pieniędzy.

Rozmawiał pan o tym z polską minister Anną Moskwą?

Oczywiście.

I?

Wysłuchała moich argumentów. Mam nadzieję, że polska strona przyjrzy się temu, co jest w projekcie prawa. Liczę, że unijna Rada ds. Środowiska przyjmie wspólne stanowisko w czerwcu.

Jak wojna w Ukrainie zmieniła w Brukseli podejście do tematów, którymi się pan zajmuje. Środowisko jest mniej ważne?

Z jednej strony musimy szybko reagować na to, co dzieje się w Ukrainie, bo ona broni porządku światowego, który znamy. Gdyby się przestała bronić, byłby to koniec Ukrainy i także koniec tego porządku światowego. Byłem cztery razy w Ukrainie, omawiając inicjatywy, nad którymi blisko współpracujemy – odbudowy kraju, uczynieniu go zielonym i żyjącym zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju. Ukraina jako pierwsze państwo spoza UE przystąpiła do unijnego programu LIFE (fundusze na ochronę środowiska i klimat – red.). Rosja wywołuje w Ukrainie także katastrofę ekologiczną. Zaporoska elektrownia atomowa jest przez Rosjan nadal okupowana, ostrzeliwują z jej terytorium ukraińskie pozycje, trzymają tam amunicję, zagrożenia się piętrzą. Jako politycy musimy rozwiązywać bieżące kryzysy, tak było z covidem, teraz jest wojna, a wraz z nią problemy z cenami energii i inflacja. Ale z drugiej strony nie możemy stracić z pola widzenia tematów długoterminowych. Zmiany klimatyczne już mają poważne konsekwencje, także dla rolników, o których mówimy. Tego lata rolnicy w Unii mocno odczują suszę. W zeszłym roku mieliśmy wielką tragedię z Odrą, tysiące śniętych ryb, wśród wielu przyczyn było bardzo suche lato, obniżanie się wód gruntowych, zakwit glonów, brak tlenu dla ryb. Nie możemy odkładać naszych długoterminowych prac. Zielony Ład, który wprowadzamy w życie, to właściwa odpowiedź na wyzwania. Wojna w Ukrainie dowiodła, jaka jest właściwa odpowiedź w sprawach energii. Dzisiaj płacimy wysoką cenę za to, że dziesięć lat temu myślano, że kontrakty na surowce energetyczne z Rosją to wielka korzyść. Lepiej nie polegać na autokratycznych reżimach.

Jak się różnią wizje zakończenia tej wojny wśród komisarzy z różnych krajów?

Nie ma różnic. Będziemy wspierać Ukrainę do końca tej wojny i będziemy wspierać po niej. Nie ma podziałów w tej sprawie. Kilka miesięcy temu wszyscy komisarze byli w Kijowie na spotkaniu z rządem i prezydentem Zełenskim. Moi koledzy wiele robią, by pomóc Ukrainie.

Ale chyba niektórzy ważni politycy unijni chcieliby skłonić Ukrainę, by usiadła do negocjacji z Rosją? I może zgodziła się na jakieś koncesje terytorialne.

O tym mogą zadecydować tylko Ukraińcy.

Są jednak zależni od pomocy z Zachodu.

Oczywiście. I będziemy ich wspierać.

Słyszymy ostatnio, że Francja wraz z Chinami chce skłaniać do negocjacji i zakończenia wojny, podobnie Chiny z Brazylią.

Trzeba wyciągnąć lekcję z roku 2014, gdy nikt nie zareagował właściwie na okupację Krymu, na Donieck i Ługańsk. I teraz mamy do czynienia z większą skalą okupacji. Jeżeli ktoś sądzi, że kosztem części ukraińskiego terytorium ambicje rosyjskiego imperium znikną, bardzo się myli. Nie znikną, mogą sięgnąć granic Unii. Nie wyobrażam sobie pokoju bez wycofania rosyjskich wojsk z całego terytorium Ukrainy w granicach uznawanych międzynarodowo. A potem jeszcze Rosja będzie musiała zapłacić za zbrodnie wojenne, których się tam dopuściła.

Czytaj więcej

Macron chce z Chinami doprowadzić do rozmów pokojowych między Rosją a Ukrainą

Jak mogą wyglądać stosunki UE z Rosją po tej wojnie?

To zależy od tego, jak ta wojna się skończy. Ale nigdy już nie będzie tak, jak było. Pokolenia Rosjan będą musiały zapłacić za rosyjskie zbrodnie w Ukrainie. Teraz trwamy przy izolacji Rosji. Nie może z nami siadać przy stole rozmów, dotyczy to także tematu zmian klimatycznych czy ochrony środowiska. Nadal tak będzie, we wszystkich możliwych formatach. A to, co po wojnie, zależy od tego, jak się Rosja odniesie do sprawy odszkodowań. Odbudowa Ukrainy będzie olbrzymim zadaniem dla wszystkich z nas: krajów G7, dla krajów UE, ale środki przede wszystkim muszą pochodzić z kieszeni Rosji.

Jak teraz na politykę Brukseli wpływa to, że Parlament Europejski określił Rosję jako państwo terrorystyczne?

To ważne z prawnego punktu widzenia. Czas sprawiedliwości nadejdzie. Cena do zapłacenia będzie wysoka. To określenie będzie miało wpływ na ostateczne decyzje.

Czytaj więcej

Reznikow: Rosja po denazyfikacji powinna stać się federacją demokratyczną

Jak pan, jako przedstawiciel Litwy, kraju z flanki wschodniej, reaguje, gdy pan słyszy, że jest za dużo Ameryki w Europie, za bardzo zależymy od niej w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony?

Gdy upadł komunizm, dokonaliśmy wyboru, by iść na Zachód, nikt Litwinów do tego nie zmuszał. I sądzę, że wszyscy są dzisiaj z tego bardzo zadowoleni, z tego, że NATO jest gwarancją naszego bezpieczeństwa i że należymy do UE. Wojna w Ukrainie pokazała pewne słabości, to, że armie państw członkowskich Unii nie są w najlepszym stanie. Sądzę, że Polska ma bardzo dobrze funkcjonującą armię, inne kraje też powinny odrobić swoją lekcję. W traktacie NATO jest nie tylko art. 5 [o obowiązku pomocy dla zaatakowanego kraju członkowskiego – red.], ale i art. 3 mówiący, że państwa muszą przede wszystkim same rozwijać swoją zdolność do odparcia zbrojnej napaści.

Mam wrażenie, że nie odpowiedział pan na moje pytanie. Chodziło mi o rolę Ameryki w zapewnianiu bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Prezydent Macron mówi, że w tej dziedzinie jest za dużo Ameryki, mówi o autonomii strategicznej.

USA odgrywają kluczową rolę w sprawach bezpieczeństwa Europy, tak jest od drugiej wojny światowej. Po upadku Związku Radzieckiego kraje naszego regionu podjęły decyzję, by stać się członkami NATO i UE. Wiemy, jakie jest znaczenie NATO dla naszego bezpieczeństwa. Ale autonomia strategiczna to nie tylko kwestia bezpieczeństwa, ale i gospodarki, mniejszej zależności od innych części świata.

Czytaj więcej

Sekretarz generalny NATO: Miejsce Ukrainy jest w sojuszu. Orban skomentował to jednym słowem

Pytałem o bezpieczeństwo i obronę.

Nikt nie pozbawia nikogo prawa inwestowania w swoje bezpieczeństwo i rozbudowy armii.

W dyskusjach o reformowaniu UE pojawia się pomysł rezygnacji z prawa weta w sprawach bezpieczeństwa i polityki zagranicznej. Jak to pan ocenia?

To wciąż podnoszona kwestia. Podejście się zmienia w zależności od sytuacji. Gdy ktoś blokuje, co mnie interesuje, to niedobrze, a gdy ja wykorzystuję prawo weta, to jestem szczęśliwy.

Ale gdy zrezygnujemy z prawa weta, to już na zawsze.

Tak. Uważam, że na razie to działa dobrze. Choć trudno się podejmuje decyzje w gronie 27 państw. To fascynujące, jak udaje się osiągnąć wspólne stanowisko. Przyjęliśmy dziesięć pakietów sankcji wobec Rosji, pracujemy nad następnym.

Inny pomysł to zmniejszenie liczby komisarzy. Oznaczałoby to, że Litwa nie zawsze by miała swojego.

Dla mnie to trudny problem. Jeżeli ktoś ma analizy, z których wynika, że dzięki temu UE pracowałaby lepiej, tobym to poparł. Ale na razie to sprawa emocji, a nie lepszego funkcjonowania Unii.

Został pan unijnym komisarzem w wieku 29 lat. Wcześniej przez dwa lata był pan ministrem gospodarki Litwy. I jeżeli się nie pomyliłem w obliczeniach, był pan związany z czterema litewskimi partiami. To najbardziej niezwykła i najszybsza kariera polityczna, o jakiej słyszałem. Jak do tego doszło?

W polityce liczy się odpowiedni czas. To, że masz odpowiednie karty w ręku i gdy pojawia się okazja, jesteś w stanie ją wykorzystać. Wybór komisarza to bardzo skomplikowana procedura. Nie tylko rząd musi zaproponować kandydaturę, musi ją poprzeć parlament i prezydent. Ja dostałem około 80 głosów (w 141-mandatowych Sejmie litewskim - red.), niemal większość konstytucyjną. Traktuję to jako docenienie mojej pracy jako posła i ministra gospodarki. 

Jaki będzie następny etap pana kariery? Premier Litwy?

Nie myślę o takich sprawach. Przede mną jeszcze półtora roku w roli komisarza, mam do załatwienia prawo odtworzenia przyrody i 10 innych projektów. Wierzę w nie, muszę to dokończyć. Zostałem komisarzem w bardzo młodym wieku, czuję, że wciąż cieszę się wielkim zaufaniem przewodniczącej Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i rządu litewskiego. Byłoby bardzo nie fair, gdybym przed końcem kadencji, przed wykonaniem zadań, myślał o przeskakiwaniu na inne stanowiska. Nadejdzie czas na dokonanie decyzji.

Przygotował pan plan odtwarzania przyrody, przedstawiany jako „nowe europejskie prawo odnowy ekosystemu na rzecz ludzi, klimatu i planety”. W Polsce niektórzy skomentowali to jako plan zatopienia tysięcy polskich gospodarstw rolnych. Czy tak jest?

To nieprawda. Celem tego prawa jest połączenie działań gospodarczych z wysiłkami odtwarzania przyrody. Zawiera ono tylko pewne wskazówki, a każde państwo członkowskie, na przykład Polska, będzie musiało samo przygotować swój plan i decydować, jak chce go zrealizować. Jest wskazówka w sprawie zazieleniania miast, co nie oznacza niszczenia miast i sadzenia w ich miejsce lasu. Przeciwnie, chodzi o to, by całkowicie połączyć rozwój miast, ekonomiczny i mieszkaniowy, z zachowaniem terenów zielonych, a jeżeli to możliwe, ich powiększeniem. Co do gospodarstw rolnych – wskazówki dotyczą owadów zapylających czy ptaków krajobrazu rolniczego. Nie ma nic o porzucaniu czy zalewaniu ziem uprawnych.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 884
Konflikty zbrojne
Rosjanie stawiają na tanie drony. Szukają ukraińskiej obrony powietrznej
Konflikty zbrojne
Wyjaśniły się doniesienia o nocnych eksplozjach na Krymie. Ukraiński sztab wydał komunikat
Konflikty zbrojne
Kamala Harris ma pomysł na zakończenie konfliktu w Strefie Gazy. "Nadszedł czas"
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Konflikty zbrojne
Przeciwnika dyktatora chcieli zabić w Polsce. Jak działają służby Łukaszenki i Putina?