Polscy pracownicy są w ścisłej czołówce Europejczyków, którym najłatwiej przychodzi otwartość w mówieniu o swoich zarobkach. W lutowym badaniu firmy SD Worx, dostawcy usług kadrowo-płacowych, co drugi ankietowany Polak zadeklarował, że nie ma oporów w dzieleniu się informacjami dotyczącymi jego wynagrodzenia.
Spośród pracowników z 16 krajów Europy większą otwartość w tej kwestii przejawiali tylko Chorwaci (59 proc.) i Hiszpanie (55 proc.). Podobne wyniki pokazał marcowy sondaż zrealizowany przez ARC Rynek i Opinia na zlecenie serwisu Pracuj.pl; połowa jego uczestników wskazała, że wysokość wynagrodzeń w ich firmach powinna być jawna, a oni sami czują się na tę jawność gotowi.
Tę płacową otwartość stosujemy nieco rzadziej w praktyce – prawie czterech na dziesięciu Polaków przyznało, że otwarcie rozmawiają ze współpracownikami o swoich wynagrodzeniach (wśród młodych ludzi z pokolenia Z robi to prawie połowa), a jeszcze większa grupa wskazała, że zna poziom zarobków kolegów z pracy (41 proc.).
Według badania SD Worx czterech na dziesięciu Polaków wie, ile zarabia ich najbliższy kolega na podobnym stanowisku. Jednocześnie w obu badaniach widać, że mniej więcej co czwarty pracownik ma opory przed jawnością płac, którą już niedługo wymusi przyjęta pod koniec marca tego roku dyrektywa Unii Europejskiej dotycząca transparentności wynagrodzeń. Jej celem jest zniesienie, a przynajmniej zmniejszenie, luki płacowej ze względu na płeć. Na razie, według danych Eurostatu, ta luka na niekorzyść kobiet wynosi w całej Unii średnio 16,2 proc., a w Polsce 7,2 proc. (choć według GUS sięga 14,5 proc.). Jednak mała przejrzystość dotycząca płac oraz zasad wynagradzania i premiowania uderza nie tylko w kobiety.