– Wojska wyszły na poligony dla przeprowadzenia (corocznych) manewrów – oświadczył rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu, anonsując manewry wszystkich rodzajów wojsk we wszystkich okręgach wojskowych, jak Rosja długa i szeroka.
Grupa dziennikarzy śledczych Conflict Intelligence Team uważa, że koncentracja oddziałów na granicy z Ukrainą jest największa od 2014–2015 roku, gdy rosyjska armia aktywnie uczestniczyła w walkach z armią ukraińską. Według CIT w pobliże granicy jadą wszelkie możliwe rodzaje wojsk: zmechanizowane, desantowe, artyleryjskie, a nawet pancerne. Dziennikarzom udało się ustalić, że większość z nich kierowana jest w okolice Woroneża (ok. 180 km od ukraińskiej granicy i 270 km od Charkowa, drugiego po Kijowie największego miasta Ukrainy) oraz na Krym. „Dyslokacja oddziałów ma raczej charakter ofensywny niż obronny" – ostrzegali dziennikarze.
Wcześniej o zwiększaniu liczebności rosyjskich żołnierzy wokół Ukrainy informował ukraiński sztab generalny. W pobliżu granicy już podobno stacjonuje około 30 tys. żołnierzy wspartych m.in. ponad 300 czołgami.
Waluta odpowiada
W Rosji pierwszy na wystąpienie ministra Szojgu zareagował moskiewski rynek walutowy: kilka minut później rubel zaczął tracić w stosunku do dolara i euro. – Upadek waluty przy stosunkowo stabilnej cenie ropy jest wyłącznie odzwierciedleniem geopolityki – podsumował moskiewski analityk bankowy Stanisław Muraszow.
Pierwsze informacje o przewożeniu rosyjskich oddziałów na granicę z Ukrainą pojawiły się jednak jeszcze pod koniec lutego. W ciągu marca zagraniczni inwestorzy wyprzedali rosyjskie obligacje państwowe za 1,6 mld dolarów, a „ich inwestycje spadły do minimum z lipca ubiegłego roku".