„Macunaima” to, jak przyznawał sam reżyser, „opowieść o Brazylijczyku pożartym przez Brazylię”. Obraz zdobył wiele nagród na festiwalach, zachwycali się nim widzowie i krytycy. Teraz wraca na duży ekran w odnowionej cyfrowo wersji.
Tytułowy bohater rodzi się w głębi brazylijskiej dżungli, choć w jego przypadku słowo „narodziny” to eufemizm – po prostu wypada z impetem z wnętrza matki na klepisko. Jest brzydki, leniwy, łasy na pieniądze i niezaspokojony seksualnie. A jednak narrator uroczystym głosem oświadcza, że właśnie narodził się bohater ludu.
Jego perypetie układają się w zestaw zaskakujących epizodów. Każdy z nich jest paradoksalny, utrzymany w poetyce złego smaku. Przypomina anarchizujące skecze Monty Pythona. Całość tworzy zbiór wywodzących się z brazylijskiego folkloru postaci, mitów i bajd. W gąszczu egzotycznych znaczeń można się pogubić, ale mimo to warto się w świat „Macunaimy” zagłębić.
Potocznie kultura południowoamerykańska kojarzy nam się z gorącymi emocjami, kiczem, egzaltacją. Tu możemy dostrzec jej bogactwo, ostry przenikliwy dowcip i prześmiewczego ducha.
Groteska. Brazylia 1969, reż. Joaquim Pedro de Andrade, wyk. Grande Otelo, Paulo Jose, Jardel Filho