Poseł Wiesław Szczepański z LiD, który w katalogach IPN figuruje jako konsultant SB, był w piątek w instytucie. Złożył wniosek o udostępnienie dokumentów służb specjalnych PRL na swój temat.
Dwa dni wcześniej to samo zrobił jego klubowy kolega Wacław Martyniuk, a na początku przyszłego tygodnia do instytutu wybiera się Jan Kuriata, poseł PO. Zamierzają złożyć sprostowania lub wyjaśnienia do informacji, które opublikował IPN. Podobnie chce postąpić większość parlamentarzystów, którzy przeczytali o sobie, że w jakiejś formie współpracowali z SB.
Potem mogą już tylko czekać na decyzje prokuratorów IPN. Jeżeli ci nabiorą podejrzeń, że parlamentarzyści skłamali w swoich oświadczeniach lustracyjnych, oddadzą sprawę do sądu. Kiedy to nastąpi? Na razie nie wiadomo, bo – jak tłumaczy rzecznik IPN Andrzej Arseniuk – publikacja katalogów nie ma nic wspólnego z ewentualnymi postępowaniami lustracyjnymi.
– Prokuratorzy jeszcze nie zaczęli analizować oświadczeń lustracyjnych posłów, bo nie wszystkie do nas dotarły – zaznacza Arseniuk.
Szczepański jest oburzony tą procedurą. – Wielokrotnie składałem oświadczenie, że nie współpracowałem z SB. Z czasów, gdy byłem wiceministrem infrastruktury, posiadam certyfikat dostępu do tajnych informacji. W 2005 roku dostałem z IPN pismo, że moje nazwisko nie figuruje w materiałach archiwalnych zgromadzonych w instytucie – wylicza poseł LiD. – Nie wierzyłem własnym oczom, gdy przeczytałem informację, że rzekomo byłem konsultantem służb specjalnych w połowie 1989 roku.