Z centralnego punktu warszawskiego Hyde Parku – kamiennej mównicy przy fontannie przed Pałacem Młodzieży – przemówili wczoraj w południe pierwsi odważni: prof. Jerzy Bralczyk, politycy Piotr Gadzinowski, Janusz Korwin-Mikke i wiceprezydent Włodzimierz Paszyński. Pojawili się nawet demonstranci z transparentami przeciwko UE i antysocjalistycznymi hasłami.
W ten sposób w obecności ok. 30 osób zaczęło funkcjonować Forum Wolności Słowa – specjalnie wyznaczone przez Radę Warszawy miejsce do swobodnego głoszenia poglądów, bez konieczności powiadamiania władz miasta, policji czy Straży Miejskiej.
Okazało się jednak, że stróże prawa... nie wiedzieli o utworzeniu Hyde Parku. Policjanci zainterweniowali zaraz po tym, kiedy burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski (PO) zakończył ze swoim zastępcą Marcinem Rzońcą (SLD) spór „o wyższości psa nad rybkami akwariowymi“. Trzech mundurowych podeszło do zebranych i zażądało wyjaśnień od organizatora zgromadzenia, które uznali za nielegalne. Zebrani wskazali na burmistrza. Funkcjonariusz poprosił go o dowód osobisty. – Mam tylko prawo jazdy – odpowiedział Bartelski. Szybko wyjął dokument i w towarzystwie funkcjonariuszy wsiadł do radiowozu. Przez kilkanaście minut wyjaśniał im, że w tym miejscu od wtorku każde zgromadzenie jest legalne, bo 11 listopada weszła w życie uchwała Rady Warszawy wyznaczająca ten teren do swobodnego gromadzenia się i wypowiadania.
Wśród zebranych zapanowała konsternacja. – To jakiś żart policji? – pytali się nawzajem.
– Może chodzi o jakąś prowokację przed 13 grudnia? – nawiązano do rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.