Wystarczy wymienić pełnione przez niego funkcje: dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Maryjskiego w Sankt Petersburgu, pierwszy dyrygent filharmonii w Rotterdamie, pierwszy gościnny dyrygent Metropolitan Opera w Nowym Jorku, a także szef festiwali w Petersburgu, Moskwie, Rotterdamie oraz w Finlandii i na Ukrainie. Od stycznia 2007 roku także pierwszy dyrygent London Symphony. Do tego dochodzą występy z wieloma innymi orkiestrami...
Jest chyba najbardziej zapracowanym dyrygentem na świecie. Złośliwi twierdzą, że gdy Giergiev musi czekać pięć godzin na lotnisku podczas swych nieustannych podróży, natychmiast załatwia sobie koncert w tym mieście. Prawda jest jednak inna: pozyskać Giergieva na choćby jeden występ jest ogromnie trudno.
W Warszawie był w 2006 roku z Wiedeńskimi Filharmonikami. Teraz przyszła pora na jego operowy debiut. Stał się on możliwy dzięki dyrektorowi artystycznemu Opery Narodowej Mariuszowi Trelińskiemu.
Poznali się w 2005 roku, kiedy to nasz reżyser przygotował w Teatrze Maryjskim premierę „Madame Butterfly” Pucciniego. Potem pracowali razem przy „Królu Rogerze” Szymanowskiego wystawionym w Petersburgu i Edynburgu. W dalszych planach mają wystawienie „Jolanty” Czajkowskiego oraz „Aleko” Rimskiego-Korsakowa.
Mariusz Treliński chciałby, aby Valery Giergiev przygotował też premierę w Warszawie. Ma nawet dla niego konkretną propozycję: „Lady Makbet mceńskiego powiatu” Szostakowicza. Czy tak się stanie, zobaczymy po obecnej wizycie – poprowadzenie przedstawienia „Damy pikowej” to przecież doskonała okazja do poznania naszego teatru.