Jak podał w szef niezależnej grupy obserwatorów Fundacji Wolnych i Uczciwych Wyborów w Afganistanie, Nader Nadery, okaleczeni zostali dwaj wyborcy w Kandaharze na południu. Obcięto im palce, pomalowane niezmywalnym czerwonym atramentem w celu niedopuszczenia do oszustw wyborczych.

Groźby talibskie ws. obcinania palców krążyły w Afganistanie na kilka dni przed wyborami - rzecznik Talibanu jednakże zaprzeczał pogłoskom, zapewniając przed elekcją, że talibowie nie będą dokonywać podobnych ataków.

Według szefa obserwatorów Unii Europejskiej zakłócenia występowały tylko w niektórych regionach Afganistanu i polegały głównie na zastraszaniu wyborców. Pojawiały się także akty przemocy.

Wysłannik UE dodał, że wybory można uznać ogólnie za dobre i sprawiedliwe. Za wcześnie jednak na ostateczną ocenę ich przebiegu.

W czwartkowych wyborach uczestniczyło ok. 40-50 procent uprawnionych; frekwencja była większa na północy Afganistanu niż na południu. Zdaniem Nadery'ego, jeśli takie oceny się potwierdzą, oznaczać to będzie mniejsze szanse pochodzącego z południa urzędującego prezydenta Hamida Karzaja i większe jego głównego rywala Abdullaha Abdullaha, związanego kiedyś z północnoafgańskim tzw. Sojuszem Północnym.